Podczas wczorajszej sesji poproszono zastępcę burmistrza Andrzeja Rokickiego o złożenie wyjaśnień.
- Proszę państwa, ja nie byłem uczestnikiem tej kolizji. O godzinie 9 dostałem informację od sekretarki, że pojazd służbowy, którym kieruje nasz kierowca, uczestniczył w kolizji na skrzyżowaniu na ulicy Belwederskiej z Ozorkowską. Nie wiedziałem czyja wina, czy ktoś odniósł obrażenia… wsiadłem w swoje auto, podjechałem na miejsce. Na ulicy Ozorkowskiej zastałem samochód, kierowcę, a przy tym samochodzie stał pan Lipiński – opowiadał zastępca burmistrza – Pierwsze słowa, to do kierowcy, czy się nie nic nie stało, nic się nie stało, policja powiadomiona, sytuacja opanowana. Okazało się w tym momencie, że tym autem służbowym podróżował pan Lipiński. Kierowca stwierdził, że jadąc ulicą Belwederską, spotkał go, zaproponował podwózkę , wsiadł do auta i pojechali. Przejechali dosłownie kawałek drogi. Kierowca mówi, że w związku z tym, że była brzydka pogoda to zaproponował panu Lipińskiemu odwiezienie go do domu – zakończył swoją relację Andrzej Rokicki.
Radny Marcin Zasada ironizował, że słabo miasto dba o Krzysztofa Lipińskiego, skoro ten wylądował w szpitalu. Następnie zapytał o cel podróży kierowcy, w odpowiedzi usłyszał, że kierowca jechał kupić płyn do spryskiwaczy. Zastępca burmistrza usłyszał ciąg pytań od radnego:
- A gdzie urząd miasta zakupuje płyn? - dopytywał radny.
- W różnych miejscach.
- Czyli?
- Ja nie wiem, w którym miejscu kierowca chciał zakupić płyn. Mówił, że jedzie po płyn na stację.
(...)
- A gdzie podwoził pana Lipińskiego, jak zabrał go z tej drogi?
- Chciał go podwieźć gdzieś tam.. no… chciał go podwieźć.
Radny kontynuował wątek pytając zastępcę burmistrza, gdzie ten odwiózł zawieszonego burmistrza. Andrzej Rokicki odpowiedział, że odwiózł go do domu.
Radni byli dość negatywnie nastawieni do odpowiedzi udzielanych przez zastępcę burmistrza. Dowiedzieli się między innymi, że służbowe auto jest nadal uszkodzone, obecnie wykorzystywane jest auto zastępcze, a tego dnia zastępca miał jechać do Łodzi. Domagali się również pociągnięcia do odpowiedzialności, jednak Andrzej Rokicki zaznaczył, że ani sekretarz Ewa Lewińska, ani kierowca nie poniosą konsekwencji, ponieważ na podróże po mieście nie wypisuje się delegacji. Natomiast sam kierowca, według Rokickiego, wykazał się zwykłym ludzkim odruchem.
Sprawą szczegółowo zajmie się komisja rewizyjna, której to zadanie zostało zlecone.