Burmistrz Krzysztof Lipiński nie zdołał odnieść się do pisma, ponieważ po nim odczytano kolejne, tym razem napisane przez Stowarzyszenie Przedsiębiorców Ziemi Łęczyckiej.
Stowarzyszenie odniosło się między innymi do wywiadu burmistrza opublikowanego na jednym z łęczyckich portali, nazywając go „odezwą do narodu”, dodając, że burmistrz swoimi działaniami chce ogłupić mieszkańców tak, aby to oni uwierzyli, że są pomysłodawcami rewitalizacji okolic zalewu.
Ponadto, Stowarzyszenie kłamstwem nazywa mówienie o zdominowaniu przez łęczycką młodzież frekwencji osiąganej podczas konsultacji.
- O ostatniej debacie w Domu Kultury w dniu 1 marca br. napisano, że zdominowała ją łęczycka młodzież, a sala widowiskowa była wypełniona po brzegi. Szkoda, że nie wyjaśniono, iż ci młodzi ludzie zostali zwolnieni z zajęć szkolnych i przyprowadzeni na debatę w celu zapewnienia jako takiej frekwencji – ku zadowoleniu naszych władz – czytamy w piśmie.
W otwartym liście poruszono również kwestie zwycięzcy przetargu i kwoty, jaką miasto zapłaci – 150 tys. zł – gdzie drugi wykonawca oferowal przygotowanie koncepcji za 30 tys. zł.
Stowarzyszenie w swoim piśmie zażądało również, aby oceny przydatności opracowanej koncepcji dokonali niezależni eksperci. Poprosili również o wyjaśnienie kwestii, które są niejasne, a wzbudzają szereg pytań.
- Planuje się rewitalizację zalewów i obszarów przyległych, ukazując na slajdach różne obiekty i budowle jakie tam mają powstać. Czy tereny te należą do miasta czy są własnością prywatną? Od czego zatem zacząć – czy „przypadkiem” od wykupu tych terenów – obecnie nieużytków, czy też najpierw nie podnieść znacząco atrakcyjności tych działek poprzez zaprojektowanie ich zagospodarowania? Czy wolno władzom miasta cokolwiek na działkach prywatnych planować i projektować czy zagospodarowywać za publiczne pieniądze? – pytano.
Na koniec Stowarzyszenie zwróciło się do przewodniczącego z prośbą o organizację w trybie pilnym zebrania poświęconego podsumowaniu działań w tym zakresie, prosząc również o rozważenie możliwości przejęcia przez Radę Miasta wiodącej roli w procesie rewitalizacji Łęczycy.
Kto jest autorem?
Po odczytaniu pisma burmistrz Krzysztof Lipiński z dość dużym dystansem podszedł do jego treści, mówiąc, że traktuje je jako anonimowe.
- To pismo zawiera tak dużo treści, a podpis był taki skromny. Co to znaczy przy tym podpisie? To są jakieś osoby? Czyli stowarzyszenie napisało. Stowarzyszeniem ktoś powinien być… jakieś nazwisko, prezes, członkowie, jacy członkowie, kto podpisał… - mówił, a Paweł Kulesza odpowiedział, że podpis brzmi "Stowarzyszenie Przedsiębiorców Ziemi Łęczyckiej", na co burmistrz dodał: – Czyli to jest anonim?
Między panami doszło do wymiany zdań na temat autora pisma:
- To jest stowarzyszenie, które ma siedzibę…
- Panie przewodniczący, co pan mi próbuje wmówić…
- Nie, jest napisane, że jest to stowarzyszenie…
- Próbuje wmówić, że jestem sześcioletnią blondynką o niebieskich oczach?
- No nie jest pan…
- Za stowarzyszeniem stoją ludzie. Więc konkretnie, kto to podpisał?
- Proszę pytać autorów.
- Pytam pana, pan to czytał! Kto to podpisał?
- Panie burmistrzu, będę literował: S, T, O, W… "Stowarzyszenie Przedsiębiorców Ziemi Łęczyckiej", taki jest podpis.
- Czyli jest to anonim. Mieszkańcy Łęczycy. A można by było podpisać Europejczycy. Bardziej ogólnie by było.
Głos zabrał Jakub Pietkiewicz, popierając burmistrza i mówiąc, że pytania są jak najbardziej zasadne.
- Mamy do czynienia z sytuacją, kiedy kłamstwa i pomówienia były czytane przed chwilą przez panią wiceprzewodniczącą i właściwie nie wiadomo przez kogo było to artykułowane.
Zwrócił się również do pani mecenas, pytając czy można ustalić autora pisma. Burmistrz zabrał głos dodając:
- Czyli te treści są na tyle ważne i prawdziwe, że stowarzyszenie bało się ujawnić swoich nazwisk.
Pani Magdalena Czaplińska powiedziała, że można sprawdzić na podstawie przekazanych danych, czy jest to realne stowarzyszenie, a w następstwie ustalić osobę odpowiedzialną do kontaktu. Okazało się, że na sali przebywał członek stowarzyszenia, który powiedział, że w piśmie podana jest nazwa, jak i adres stowarzyszenia.
- I tak naprawdę nic nie wiemy, bo okazuje się, że przedstawiciel stowarzyszenia też nic nie wie, bo każe nam odnosić się do napisu na pieczątce – powiedział burmistrz.
Ostatecznie nie ustalono z imienia i nazwiska autora treści pisma, a burmistrz nie odniósł się do jej treści.