- Te gminy, które wygrają ten konkurs, otrzymają pieniądze na dokumentację wykonawczą, budowlaną, która ma za zadanie zmienić obszary rewitalizowane w poszczególnych gminach. Wśród 50 miast są miasta o różnej wielkości i to nie jest tak, jak w boksie, że każdy walczy według własnej kategorii wagowej – mówił burmistrz.
Jak przyznał, mowa o ogromnych pieniądzach, a wymagania konkursu są konkretne, czyli wyznaczenie dokładnego obszaru rewitalizacji. W związku z tym trwają dokładne badania, aby wyznaczono ten obszar, który ma służyć przede wszystkim rewitalizacji społecznej.
Burmistrz powołał się również na wymogi ustawy o rewitalizacji. Mówił o bardzo złożonym procesie, który można porównać do tworzenia strefy ekonomicznej.
- To jest trudne, ale my, bez pieniędzy z zewnątrz, nigdy nie będziemy w stanie takiego programu zrealizować.
Radny sprobował dociec, na co konkretnie wydawane są te pieniądze, ponieważ to, o czym mówił burmistrz, doskonale wie, ze względu na zaznajomienie się z załącznikiem numer 2, w którym te informacje są zawarte.
- Chciałem dociec, na co my tak generalnie wydajemy pieniądze? Czytając każdy załącznik, doszedłem do wniosku, że my po prostu zmarnowaliśmy te pieniądze. Bo to, o czym pan mówi… tu są etapy: pierwszy, drugi, po kolei… Najpierw weszliśmy do etapu pierwszego, czyli przygotowaliśmy fiszkę projektową, która dotyczyła jednego konkretnego obszaru w zarysie. Nastąpił wybór, pięćdziesiąt, plus minus, pięć fiszek projektowych, my się dostaliśmy do etapu drugiego (…) – mówił radny, który zgodził się ze słowami burmistrza, o szkoleniach organizowanych przez ministerstwo, pytając jednocześnie, po co wydawane jest około 150 tys. zł.
- Te szkolenia są finansowane przez ministerstwo. Więc, skoro mamy ekspertów, którzy pomogą nam to zrobić, to po co wydajemy te 150 tys. zł.? Tego nie rozumiem.
Burmistrz powiedział, że organizowane były szkolenia dla urzędników i radnych, jednak radnego nie widział na tym szkoleniu.
- Ja bym się nie odważył powiedzieć, przed skończeniem programu, że te pieniądze zostały zmarnowane. A to pan dzisiaj powiedział. To jest bardzo poważny zarzut (…). Albo pan jest złośliwy albo pan tego nie rozumie – mówił, chwaląc przy okazji radnego za przygotowanie merytoryczne.
Radny w odpowiedzi zaczął cytować regulamin konkursu, w którym jest napisane, że rozwiązaniem optymalnym byłoby opracowanie programu rewitalizacji przez pracowników gminy, tylko z niewielkim udziałem ekspertów zewnętrznych.
- Ja uważam, że te 150 tys. zł. to nie jest niewielki udział, tylko bardzo duży udział.
Krzysztof Lipiński podał jako przykład miasta Łodzi, gdzie również powołany jest zespół, a w którym pracuje około 40 osób, mówiąc, że Łęczyca nie dysponuje tyloma urzędnikami, którzy mogliby się tym zająć. Dodał, że miasto ma zaledwie dwóch urzędników, którzy zajmują się konkursami.
Bronił pomysłu obecnie przeprowadzanych badań, mówiąc, że do tego potrzebni są wykwalifikowani socjolodzy.
W odpowiedzi radny Jóźwiak poruszył temat dwóch firm biorących udział w zapytaniu ofertowym. Zauważył, że jest znaczna różnica nie tylko w cenie, ale również w dokonaniach obu firm związanych z przeprowadzaniem badań. Spytal także o punktację i kryteria oceniania, gdzie firma, która proponowała niższą cenę, otrzymała punkty, jedynie za cenę. Olga Kubas zaprosiła radnego do biura, gdzie przedstawi mu całą dokumentację.
Marek Jóźwiak ponownie wrócił do tematu koncepcji gminnego projektu, mówiąc, że prawdopodobnie zostanie ogłoszony nowy konkurs i ponownie wydane pieniądze. Powiedział również, że według regulaminu konkursu etapem drugim jest rozwinięcie fiszki projektowej zawartej w etapie pierwszym,
- My musimy rozwinąć fiszkę projektową, a nie ją zmienić.
Między zebranymi wywiązała się dyskusja o rewitalizacji obszarów, gdzie burmistrz powiedział, że inwestycja może pochłonąć nawet 50 mln zł z czego przyrządzenie samej dokumentacji może kosztować około 1,5 mln zł. Badania socjologiczno-społeczne porównał do diagnozowania pacjenta.
- My jesteśmy na etapie diagnozowania pacjenta. Pacjent mówi, że jest chory, a my mu wierzymy, ale nie wiemy na co on jest chory. I my wydajemy pieniądze na to, żeby zobaczyć, na co jest chory.
Radny Zasada wtrącił, że jeżeli burmistrz powołuje się na dr. House’a, to powinien wiedzieć, że pacjenci kłamią. Spytał również o nazwisko eksperta, nazwisko opiekuna projektu, a także o to, kto układał pytania do ankiety. W odpowiedzi usłyszał, że burmistrz na tę chwilę nie zna nazwisk, ale nie jest problemem, aby je poznał, natomiast przypuszcza, że pytania układała firma, która wygrała konkurs.
Radny Wojciechowski spytał, czemu wygrała droższa firma, na co burmistrz odpowiedział, że była to decyzja komisji.
Ostatecznie, główny temat dyskusji został porzucony.