- Było napisane, że pomógł sparaliżowanemu mężczyźnie. Pomyślałam, że się z nim skontaktuję. Zadzwoniłam do redakcji, tam miła pani podała mi jego numer. Nie sądziłam, że efekty wizyty mogą być tak duże - opowiada pani Marianna.
Po kilku wizytach kutnianina pan Jan zaczął powoli wstawać. Dziś już powoli chodzi, znów może też się porozumiewać.
- Jest dużo lepiej, wcześniej było tak, że szkoda gadać - mówi senior z Parsk.
Pani Marianna nie może się nachwalić bioenergoterapeuty z Kutna.
- Brakuje słów, by wyrazić, jaką jest wspaniałą osobą. Pojawił się u nas na drugi dzień po wykonaniu telefonu. Zawsze miły, uśmiechnięty, życzliwy, prawdziwy dusza-człowiek! - wylicza pani Marianna. - Czasami też dzwoni, żeby zapytać, jak czuje się mąż. Nie jestem w stanie wyrazić wdzięczności za pomoc.
Co ciekawe, pan Edward za swoją pomoc nie chce żadnych pieniędzy.
- Nawet nie chce o tym słyszeć. Tyle razy i ja i siostra chciałyśmy mu się odwdzięczyć. A on nie chce nawet na paliwo. Mówi, że najlepszą zapłatą za jego pomoc jest to, gdy widzi, że komuś pomógł - mówi wzruszona kobieta.
Edward Książek przyznaje, że nigdy nie będzie brał pieniędzy za leczenie ludzi.
- To jest dar od Boga i nie mógłbym brać za niego pieniędzy. Po prostu dostaję telefon i jadę. Kutno, Łęczyca, Krośniewice czy Nowy Duninów. Wyjeżdżam skoro świt i wracam wieczorem. Na szczęście żona się nie złości, że nie ma mnie ciągle w domu. Razem cieszymy się z tego, że moja energia pomaga chorym ludziom - mówi kutnowski radny.
To trzecie tak spektakularne uzdrowienie. Rok temu pisaliśmy o Wiktorze Rosiaku, który w tej chwili już nie pamięta o udarze, jaki przeszedł. Mężczyzna samodzielnie chodzi i bez problemu komunikuje się z otoczeniem. Na początku tego roku przedstawialiśmy także Mariana Mikołajczyka spod Kutna. Kompletnie sparaliżowany po udarze mózgu mężczyzna zaczął mówić i poruszać nogami. Warto dodać, że przez ostatni rok radny odwiedził kilkudziesięciu mieszkańców regionu, którym ulżył w bólu.