W tej beczce miodu pojawiła się jednak łyżka dziegciu, gdy na ostatniej sesji zastępca burmistrza Andrzej Rokicki poinformował, że termin składania wniosków został skrócony z końca czerwca do końca kwietnia.
- Jeżeli uwiniemy się w terminie, czyli do końca kwietnia, to praktycznie mamy pewne środki. Są to środki z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W tej chwili z województwa łódzkiego jest pięć podmiotów, które zostały zakwalifikowane bezpośrednio przez ministerstwo . Jest jedyny warunek: trzeba zdążyć z dokumentacją – mówił zastępca burmistrza.
Na przygotowanie tej dokumentacji potrzebne jest zabezpieczenie w budżecie kwoty w wysokości około pół miliona złotych. Andrzej Rokicki przedstawił swoją wizję tego rozwiązania.
- Ogłaszamy konkurs na wykonawcę, określamy ściśle kryteria finansowe dla wykonawcy i oczywiście określamy termin. Jeżeli wykonawca się wyrobi w terminie, to zapłacimy, jeżeli się nie wyrobi, to nie zapłacimy.
Zastępca burmistrza wyjaśnił też, że jest jeden warunek – rada musi utworzyć takie zadanie inwestycyjne i przeznaczyć środki na ten cel.
Radni mają jednak obawy, że nawet w przypadku dotrzymania terminu ze strony firmy, która miałaby przygotować dokumentację, istnieje ryzyko, że może być to przygotowane niechlujnie. O to właśnie pytał radny Marcin Zasada. Andrzej Rokicki odpowiedział, że można pewne warunki zawrzeć w samej umowie.
- Chodzi o to panie burmistrzu, że mamy mało czasu i firma może nie zrobić tego rzetelnie. To nie będzie ich zła wola, tylko po prostu krótki termin na wykonanie tego – mówił radny.
Pani mecenas Patrycja Leśkiewicz wyjaśniła, że magistrat może przygotować umowę tak, aby zabezpieczyć się przed ewentualnymi następstwami w postaci pójścia na drogę sądową z firmą, która miałaby to zadanie wykonać, jednak przy tym trzeba sobie zadać pytanie – czy znalazłaby się w ogóle firma, która chciałaby się podjąć tak karkołomnego zadania na takich warunkach.
Sceptyczny był również radny Paweł Kurczewski, który powiedział, że nawet, jeżeli dokumentacja by została przygotowana prawidłowo, wciąż nie ma gwarancji, że miasto by otrzymało dofinansowanie. W zamian zostałoby jedynie z dokumentacją wartą pół miliona.
Wątpliwości jest zatem sporo, a nikogo nie trzeba przekonywać, że czasu coraz mniej i decyzję trzeba podjąć. Czy radni podejmą ryzyko warte pół miliona złotych? Sukces może mieć wielu ojców, porażka niekoniecznie.