Druga rozprawa za nami. Zeznawała Teresa Budzińska

Opublikowano:
Autor:

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Aktualności Na dzisiejszej rozprawie w Sądzie Rejonowym w Łęczycy zeznawała Teresa Budzińska, która opowiadała o Komitecie Wyborczym Wyborców Krzysztofa Lipińskiego, a przede wszystkim o sytuacji dotyczącej nagrania zawieszonego burmistrza i sprawie „pożyczki”.Teresa Budzińska na początku opowiadała o KWW, mówiąc, że jej dom był siedzibą komitetu, a mąż – Jan Budziński – pełnomocnikiem komitetu. Mówiła, że według wstępnych ustaleń za pomoc w kampanii Jan Budziński miał objąć stanowisko sekretarza. Ten jednak widział się jako prezes w jednej ze spółek miejskich, na co oskarżony miał odpowiedzieć, że musi tę sprawę przedyskutować ze swoimi ludźmi. Już po wyborze na burmistrza, przed Wigilią 2014 roku Krzysztof Lipiński miał zadzwonić do Teresy Budzińskiej i powiedzieć, że ma dobrą nowinę i chce się spotkać w restauracji w Topoli Królewskiej.- Zgodziłam się. Pojechałam na to spotkanie. Trwało bardzo krótko. Kiedy poinformował mnie, że grupa zgodziła się i mąż zostanie prezesem, powiedziałam: „dziękuję” i wstawaliśmy od stolika. Wtedy burmistrz powiedział: „pani Tereso oczekuję od pani pożyczki 50 tys. zł”. Widział moje przerażenie i od razu powiedział: „nie musi pani teraz odpowiadać, odezwę się” i wyszedł. 

Świadek kontynuował zeznania mówiąc, że później zadzwonił burmistrz i nakazał stawić się w siedzibie PEC następnego dnia. Tam nie padły żadne ustalenia dotyczące wynagrodzenia Budzińskiego. 

Teresa Budzińska mówiła, że w okresie między Bożym Narodzeniem a Sylwestrem 2014 roku i w styczniu 2015 roku były telefony od burmistrza, w którym przypominał on o spotkaniu. O sytuacji poinformowała także syna, który doradził jej, aby nagrała rozmowę z Krzysztofem Lipińskim oraz dostarczył dyktafon.

Na spotkanie z burmistrzem wybrała się do urzędu miasta, a wcześniej poinformowała syna, że nie skorzysta z dyktafonu. W gabinecie rozmowa miała być krótka, gdzie Krzysztof Lipiński miał powiedzieć, że nie jest to miejsce na taką rozmowę. Ta miała mu odpowiedzieć, że nie będzie jeździć po restauracjach i jeżeli chce rozmawiać, niech przyjdzie do niej.

12 stycznia 2015 roku Krzysztof Lipiński zadzwonił i zapowiedział, że „wpadnie na kawę”. To właśnie wtedy Teresa Budzińska podjęła decyzję o włączeniu dyktafonu. Rozmowa miała miejsce w kuchni. Tam Krzysztof Lipiński miał żądać 50 tysięcy złotych. 

- Udzieliłam burmistrzowi odpowiedzi odmownej na tę pożyczkę, zwróciłam uwagę, że dla mnie jest to kwota astronomiczna i nie posiadam pieniędzy. Na to burmistrz stwierdził: „Niech pani nie płacze, każdy płacze, ale mnie to nie interesuje. To jest biznes pani Tereso. 99,9% tych, którzy pracowali w naszym komitecie też chcą coś ode mnie i ja im to dam, ale ja również muszę myśleć o sobie” – mówiła. 

Świadek kontynuował, mówiąc, że doszło do różnicy zdań między nią a burmistrzem o nazewnictwo „pożyczka”, gdzie Budzińska utrzymywała, że pożyczka jest wtedy, kiedy znany jest termin zwrotu, zabezpieczenia i gwarancje. 

Wyjaśniła też, że rozmowę nagrała ze strachu. Samo nagranie pokazała synowi, który polecił jej, aby z nikim się nie kontaktowała. Mężowi również o tym nie mówiła, gdyż jak utrzymywała, była przekonana, że mąż zgłosi tę sprawę prokuraturze. 

Po tej rozmowie Krzysztof Lipiński miał wciąż dzwonić do Budzińskiej, jednak ta nie odbierała połączeń. Podczas rozmowy przez telefon stacjonarny ze znajomą, na komórkę ponownie miał zadzwonić burmistrz. Teresa Budzińska postanowiła odebrać i włączyć tryb głośnomówiący. Krzysztof Lipiński miał spytać świadka, czy zmieniła zdanie w sprawie pożyczki, ta jednak miała odpowiedzieć że nie i dodać, że im częściej odsłuchuje nagrania, tym bardziej utrzymuje się w swoim przekonaniu. 

Teresa Budzińska opowiadała również o sytuacji z Janem Budzińskim i odwołaniem przewodniczącego wówczas Zenona Koperkiewicza, gdzie oboje z mężem domyślali się, ze zaproszenie do urzędu może być związane ze zwolnieniem Budzińskiego z funkcji prezesa PEC.

Jak utrzymywała, szalę przechyliła konferencja prasowa sprzed ratusza i złożyła wniosek do prokuratury. Potem odbyła się kolejna konferencja, podczas której Krzysztof Lipiński przyznał się, że rzeczywiście chciał pożyczyć 50 tys. zł i jak mówił, po odmowie zapomniał o całej sprawie. 

Opowiedziała również sytuację z dnia, kiedy policjanci z komendy zgierskiej zapukali do jej drzwi z nakazem  rewizji rzeczy ruchomych i nieruchomych, gdzie szukali „studia nagrań”. Po odsłuchania nagrania z dyktafonu mieli stwierdzić, że jego treść bardziej obciąża burmistrza. 

Teresa Budzińska mówiła także o sprawie pożyczki jeszcze z trwania kampanii wyborczej. Krzysztof Lipiński miał pożyczyć pieniądze, ale od jej męża, który z kolei miał zdradzić nazwisko pożyczkobiorcy, po fakcie oddania pieniędzy. Świadek tę sytuację określił mianem „zwiadowczego balonika”, dodając, że widzi analogię między tamtą pożyczką a tą „pseudo pożyczką”. 

Rozpoczęto przepytywanie świadka. Oskarżyciel posiłkowy pytał między innymi o to, czy Teresa Budzińska manipulowała nagraniem i czy ktoś mógł manipulować nagraniem. Obie odpowiedzi były negatywne. 

Adwokat pytał natomiast o to, czy w przeszłości zdarzyło jej się kogoś nagrywać. Tutaj odpowiedź była również negatywna. 

Na koniec sędzia Mirosława Karolak odczytała poprzednie zeznania świadka z zapytaniem czy je utrzymuje, co Teresa Budzińska potwierdziła. 

Następne terminy rozprawy wyznaczono na 24 sierpnia, 28 sierpnia i 5 września. Wszystkie o godzinie 9:00, podczas których będą przesłuchiwani kolejni świadkowie. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE