Komendant Straży Miejskiej widzi sytuację inaczej. Wyjaśnia, że interwencja została poprzedzona sygnałami płynącymi od zbulwersowanych mieszkańców, a przejazd rzeczywiście tam funkcjonuje.
- Dzwonili do mnie zdenerwowani mieszkańcy, którzy sygnalizowali, że jeden z zaparkowanych tam samochodów, zastawia drogę wyjazdową i tak było w rzeczywistości. Dodatkowo, mieszkaniec nie miał przy sobie dokumentów. Ten pan został pouczony o prawie odmowy przyjęcia mandatu, a mimo to mandat przyjął, w wyniku czego stał on się prawomocny – mówi Tomasz Olczyk.
Co ciekawe, znaki drogowe mogą rzeczywiście wprawić w zakłopotanie, ponieważ od drugiej strony opisywanej drogi widnieją znaki informujące o drodze wewnętrznej i zakazie zatrzymywania się, a mieszkańcy pobliskich budynków relacjonują, że samochody swobodnie przejeżdżają ten odcinek.
Wychodzi więc na to, że przy reorganizacji ruchu zapomniano zaktualizować również znaki drogowe, w wyniku czego kierowcy muszą się podwójnie zastanowić, zanim wykonają jakikolwiek manewr.