- Nadal chcemy też budować więcej mieszkań socjalnych i jeżeli tylko pojawi się taka możliwość ubiegania się o kredyt, by budować mieszkania w ramach Towarzystwa Budownictwa Społecznego lub mieszkań komunalnych - jeżeli się okaże, że na nie nas stać - kontynuował Andrzej Olszewski, który poruszył także temat zagospodarowania zalewów miejskich. - Mógłby ktoś zadać pytanie "przecież ten problem jest od lat". Dlaczego dzisiaj, na koniec swojej drugiej kadencji ja przed wyborami na ewentualną kadencję czteroletnią dopiero zaczynam o tym mówić. Przez ostatnie cztery lata prowadziliśmy prace, których zadaniem było uporządkowanie prawne terenów wokół zalewów. Akty notarialne, uaktualnianie wszystkich spraw własnościowych to był proces, który Urząd Miejski realizował przez cztery lata. Dopiero w ubiegłym roku mogliśmy prawie uroczyście się pochwalić, że ten problem mamy z głowy i wiemy jak wyglądają sprawy własności i możliwości dalszego opracowywania wizualizacji i projektów pod zagospodarowanie zalewów miejskich. Tę drogę wstępną mamy już za sobą. Mamy porobione odwierty, mamy pewną wizualizację. I pomysłem na zagospodarowanie zalewów jest ogłoszenie konkursów na uczelniach łódzkich nie tylko dla już funkcjonujących projektantów, ale i dla studentów, niech się wykażą. Chcemy zapłacić za ten projekt i uważamy, że jest to dla Łęczycy tak ważne miejsce, że warto robić to w taki właśnie sposób.
Podsumowując swoją wypowiedź burmistrz Olszewski podkreślił, że jest dumny z tego jak wiele udało się zrobić.
- Przy tej okazji chciałbym podziękować wszystkim moim współpracownikom, bo to były naprawdę fajne, ale trudne lata. Wiele rzeczy musieliśmy wyjaśniać, wiele rzeczy musieliśmy wyprostowywać, wiele rzeczy - tak jak w przypadku terenów pod zalewy - musieliśmy porządkować pod względem prawnym. Tej pracy nie było mało, a mimo wszystko myślę, że udało nam się zrobić dużo i w związku z tym mam odwagę, by ponownie ubiegać się o urząd burmistrza i powiedzieć państwu, że jestem pewien, że w nadchodzącym okresie czasu - dzięki tym wszystkim rzeczom, które mamy przygotowane i tym możliwościom finansowym, którymi na dzień dzisiejszy samorząd Łęczycy dysponuje - możemy zrobić jeszcze więcej - usłyszeli zebrani, którzy mieli później możliwość zadawania pytań. Atmosfera zaczęła się zagęszczać.
- Panie burmistrzu, pan się pochwalił tyloma sukcesami w Łęczycy. Ja uważam, że to nie był sukces, tylko święty obowiązek. Jakby nie było, Łęczyca jest miastem królewskim i to obojętnie czy pan czy kto inny byłby burmistrzem i to samo powinien zrobić - padło z sali. - Natomiast wielkim sukcesem byłoby gdyby pan uruchomił tutaj zakład, na przykład przetwórnię warzyw i owoców, w które nasz region jest bardzo bogaty. Jeszcze jedna sprawa: pan wspomniał, że będzie budowany blok, tzw. Stary Młyn - tam jest tak przepiękny teren, tam mogą stać cztery budynki. Żeby coś tam wybudować trzeba ten plac kupić, ten człowiek, którego jest to własnością zażąda cenę czterokrotnie większą, a skąd miasto weźmie na to pieniądze? Ja w to po prostu nie wierzę, pan mnie w tym momencie trochę oczarował, bo pan powiedział, że blok będzie budowany. To jest wielka hańba dla Łęczycy! Aż wstyd, 74 lata przeżyłem i mnie to boli, ja na to nie mogę patrzeć.
- Cieszę się, że pan ten temat poruszył, bardzo chętnie wyjaśnię. Jeśli chodzi o Stary Młyn - został on sprzedany inwestorowi z Irlandii i został on przymuszony wręcz, by postawić tam budynki mieszkalne. Jest nawet wizualizacja zabudowy tego terenu, a budynek TBS-u, który miał tam powstać, miał być na tyle tego terenu. Wybraliśmy to miejsce, gdyż należało do nas. Drugim takim miejscem był teren przy ulicy Kaliskiej, w okolicach naprzeciwko Poczty. To jest teren, który miasto kiedyś przekazało spółdzielni mieszkaniowej, a ona nic tam nie buduje i nie wybuduje. Jakiś czas temu prowadziliśmy rozmowy z SM o odzyskanie, by móc zaplanować budowanie tam kolejnego budynku TBS-u. Wracając do Starego Młyna - sprzedaliśmy ten teren za dobre pieniądze. Irlandczyk był pełen optymizmu, my razem z nich, mając nadzieję, że lada moment ruszy budowa. Na pewno - bo jest gotowy projekt - miał powstać czterokondygnacyjny budynek wzdłuż ulicy Kaliskiej, jest nawet pozwolenie na budowę. Tylko że właściciel terenu w świetle kryzysu nie był w stanie nadal inwestować. Na dzień dzisiejszy szuka on chętnego do kupna tego terenu. Nie zdradzając wszystkiego do końca, mogę państwu powiedzieć, że ten teren zostanie kupiony przez prywatnego inwestora, który zrealizuje w krótkim okresie czasu zabudowę - jeśli nie cały ten teren - to na pewno chociaż front ulicy Kaliskiej tworząc nowe mieszkania i usługi na parterze. Mnie też to boli. Jeżeli odebraliście państwo moje poprzednie wystąpienie jako pasmo samych sukcesów, to popełniłem błąd nie mówiąc, że mam świadomość wielu rzeczy, które się nie udały, których nie mogliśmy zrobić. Odnośnie przetwórni: Uważamy, że taki zakład przetwórstwa owocowo-warzywnego - nie wiem, czy to będzie suszarnia, czy przetwórnia na innego rodzaju wyroby - ma szansę funkcjonować i myśmy taki projekt w porozumieniu z wójtem Andrzejem Wdowiakiem złożyli.
Głos zabrał również Marcin Nowak, który wraz z narzeczoną Angeliną Pajęcką starając się o mieszkanie w desperacji postanowili w marcu br. okupować gabinet włodarza (o sprawie pisaliśmy na łamach Gazety Lokalnej - nr 252, str. 11).
- Zna pan moją sytuację rodzinną i mieszkaniową, obiecał nam pan mieszkanie, nie dotrzymał pan słowa. Następny pan radny (Paweł Kulesza - dop. red.) też nam obiecał pomoc. Nie dotrzymaliście żadnej obietnicy, po prostu kłamiecie, nic więcej - mówił oburzony łęczycanin.
- Państwo składaliście wniosek w listopadzie ubiegłego roku. W kontekście osób, które ubiegają się o mieszkania czasami nawet od 10 lat. Na liście jest ponad 100 osób. Dzięki staraniom komisji mieszkaniowej państwo znaleźli się na tej liście - mówił burmistrz, do którego dołączył się wywołany radny Kulesza, przewodniczący komisji mieszkaniowej.
- Dokonaliśmy pewnej rewolucyjnej rzeczy. Po co było trzymać listę ok. 150 osób, z której nic nie wynikało. Co roku weryfikujemy teraz listę do 20 osób - bo to realna liczba osób, których potrzeby można zaspokoić - plus 10 osób do ewentualnych mieszkań komunalnych. I pan Marcin w wyniku działań właśnie tych rewolucyjnych zmian znalazł się na liście. I powiem państwu jeszcze jedną rzecz, której pan Marcin państwu nie powiedział - że dwa miesiące temu otrzymał propozycję mieszkania, którą odmówił. Łatwo jest kogoś nazywać kłamcą, ale sam pan mija się z prawdą. Drodzy państwo, oceńcie sami fakty, nie dajcie się wpuszczać w maliny - stwierdził Kulesza.
Nie uspokoiło to jednak sytuacji, Marcin Nowak wyszedł z sali proponując zebranym, by nie słuchali tego, co się na niej mówi.
- To są kłamcy! - rzucił i opuścił salę.
Kolejne pytania dotyczyły złego utrzymania zieleni przy drodze wojewódzkiej nr 703, co stało się okazją do... pochwalenia przez burmistrza dyrektora Zieleni Miejskiej.
- Pan Adam Kujawa jest najlepszym dyrektorem Zieleni Miejskiej od czasu, gdy zacząłem być burmistrzem tego miasta. Taka ilość prac, którą wykonuje, potrafi je zorganizować, tak ułożyć grafik i dogadać się z różnymi instytucjami. Takiej osoby - i mówię to z całą odpowiedzialnością i nie boję się ani nie wstydzę tego powiedzieć - miasto Łęczyca wcześniej nie miało - zachwalał burmistrz.
Dalej padły pytania o drogę do Szkoły Muzycznej, ławki na ulicach, miejsca dla starszych osób, kolejkę wąskotorową, czy miejsca pracy dla młodych.
- Ostatnio czytałem wypowiedź pana burmistrza w lokalnej prasie, w której pan stwierdził, że jest pan świadom, że nie ma miejsc pracy w Łęczycy, ale są w Łodzi, Warszawie, czy Wrocławiu. Ja jestem osobą młodą i chciałem zapytać czy w takim wypadku ja mam szukać pracy w Łodzi czy Warszawie, ale nie w Łęczycy? - padło pytanie z sali.
- Starałem się o tej sytuacji powiedzieć. Oczywiście obowiązkiem każdego burmistrza jest dbanie o to, by przybywało miejsc pracy. Nie muszę się niczego wstydzić. Moja wypowiedź miała charakter wypowiedzi, w której chciałem powiedzieć następującą rzecz: Łęczyca w moim przekonaniu jeszcze przez wiele lat nie będzie takim miejscem, gdzie ludzie z ambicjami i z wyższym wykształceniem będą mogli znaleźć dobre, ambitne miejsce pracy. Mówiąc o innych miastach mówiłem o takiej sytuacji, że dzisiaj bardzo wielu młodych ludzi kończąc dobre uczelnie pracuje w Warszawie, czy Poznaniu, bo tam są możliwości realizacji ich ambicji. To nie znaczy, że dla młodych ludzi nie powinno przybywać u nas miejsc pracy. Ale żeby powstawały nowe miejsca pracy muszą się pojawić nowi inwestorzy, nowe instytucje, które będą chciały tych młodych ludzi zatrudnić. W tym momencie jest tego niewystarczająca ilość - mówił burmistrz.
- Pozwolę sobie podsumować pana wypowiedź: czyli młodzi ludzie są skazani na emigrację?
- Oczywiście to jest trochę nadinterpretacją, ale w jakimś sensie ma pan rację, że w mieście powinno przybywać propozycji i miejsc pracy dla ludzi młodych. Dzisiaj takich miejsc, które dawałyby pracę wykształconemu informatykowi, albo ekonomiście tylu nie ma i myślę, że szybko nie powstaną. Firmy wolą inwestować w miastach akademickich, gdzie mogą korzystać ze studentów, które są równie dobrą, wykwalifikowaną kadrą - odpowiadał burmistrz.
Spotkanie zakończyło się krótką prezentacją kandydatów na radnych. Wczoraj opowiedzieli o sobie Jolanta Marciniak (okręg nr 5), 9 Andrzej Malinowski (okręg nr 9), Jolanta Podsiadłowicz (okręg nr 10), Antoni Brygier (okręg nr 11), Elżbieta Wencel (okręg nr 12).
Kolejne spotkania odbędą się:
- 3 listopada (poniedziałek) godzina 18.00 - Szkoła Podstawowa Nr 4 - okręg nr 1 Waldemar Miksa, okręg nr 2 Paweł Kulesza, okręg nr 3 Kazimierz Stoliński.
- 5 listopada (środa) godzina 18.00 - Zajazd Senator - okręg nr 1 Waldemar Miksa
- 6 listopada (czwartek) godzina 18.00 - Przedszkole Nr 4 - okręg nr 6 Piotr Duchnowski, okręg nr 7 Tomasz Pijewski, okręg nr 8 Karol Zieliński.
- 14 listopada (piątek) godzina 17.00 - Dom Kultury - sala widowiskowa - okręg nr 4 Włodzimierz Sroczyński, okręg nr 13 Alina Libiszewska, okręg nr 14 Maciej Morozgalski, okręg nr 15 Lidia Keller.