Lipiński idzie dalej i mówi, ze taśmy, które były dowodem w sprawie, nie były oryginalne.
- Nie chciałbym, żebyście państwo zapomnieli o takim fakcie, że, co łatwo sprawdzić, że te wszystkie taśmy, które były badane przez biegłych, to nie są oryginały. To gdzie są oryginały? To, co sędzia dzisiaj mówiła, to słowa wyrwane z kontekstu. Ja czytałem analizy i biegli mówią, że taśmy są nieczytelne, mało tego, jeden z ekspertów napisał, że jego zdaniem taśmy mogły być montowane. Ale on sam sobie zadał takie pytanie. Ne przypuszcza żeby były montowane i zadał i dwa pytania. Wydał orzeczenie ws. pierwszej gdy są montowane i ws. drugiej gdy nie są montowane. Wszyscy eksperci potwierdzali, że to nie były badane oryginały i że taśmy są zniszczone albo wskazują na to, że mogły być manipulowane.
Na pytanie od dziennikarki Radia Łódź o to, co powiedział podczas spotkania z Budzińską w styczniu 2015 roku, Krzysztof Lipiński odrzekł, ze nie pamięta.
- Ja naprawdę nie pamiętam wszystkiego z przebiegu rozmowy z panią Budzińską, bo to było bardzo dawno. Jeżeli ktoś idzie pożyczyć pieniądze w takiej kwocie do osoby w sumie obcej, to jest to intymne i krępujące tak, że ja nie pamiętam kiedy to było. Ta rozmowa mogła być dłuższa, ale nieważne. Jeżeli w Polsce, w polskim sądzie wydaje się wyroki na podstawie nieoryginalnych taśm i na podstawie opinii biegłych, zupełnie innych od tego, które usłyszeliśmy z ust sędziny. Zupełnie innych, a nie widzi się i jest się ślepym i głuchym na wyjaśnienia obrony… No, ale jeżeli posiłkowy obrońca jest mężem sędziny z tego wydziału sądu karnego w Łęczycy to… to ja przynajmniej spodziewałem się, że wyrok może być właśnie taki, jaki dzisiaj zapadł. Na szczęście jest to wyrok nieprawomocny, głęboko wierzę w sprawiedliwość, jestem niewinny i będziemy się oczywiście ze swoim adwokatem obrońcą odwoływać od tego wyroku.
Skazany ma także nadzieję, że sędzia jedynie się przejęzyczyła w uzasadnieniu, ale jego zeznania były odwrócone.
- Być może to było przejęzyczenie sądu łęczyckiego w uzasadnieniu, ale sędzina przed chwilą pozwoliła sobie całkowicie, na odwrócenie moich zeznań. Ja uważam, że to było po prostu przejęzyczenie. Chciałbym głęboko w to wierzyć, powtarzam, jestem niewinny. Całe oskarżenie zostało zbudowane na nieoryginalnych taśmach, poszlakach i sąd raczył uznać tylko i wyłącznie za wiarygodne zeznania pani Budzińskiej i jej najbliższych członków rodziny, a był w ogóle ślepy i głuchy na argumenty obrony. To, co oskarżyciel wnosi w czasie procesu, to było wyrwane z kontekstu tych wszystkich słów, które padły w czasie rozmowy pani Budzińskiej bodajże w styczniu 2015 roku.
Na koniec padło pytanie o powrót Krzysztofa Lipińskiego do polityki. Ten zapewnia, że gdy wygra w drugiej instancji, do polityki na pewno wróci. Mówi także, aby zwrócić uwagę na chronologię wydarzeń, gdzie wspomina osoby senatora Przemysława Błaszczyka i Moniki Kilar-Błaszczyk.
- Ten wyrok jest nieprawomocny. Jest jeszcze pozostałe tło, bo musimy jeszcze o pewnej chronologii wspomnieć. Jeżeli prokuratura łódzka 30 grudnia 2015 roku umarza śledztwo, uznając na podstawie tych samych dowodów, jakie zostały zebrane w czasie tego procesu, a może nawet i większych. Proszę zauważyć chronologię, 30 grudnia 2015 rok. 31 grudnia przełożony pani prokurator, wyższy rangą prokurator, potwierdza to, że rzeczywiście dobrze, że śledztwo zostało umorzone, bo nie było podstaw do oskarżenia. Bodajże 28 kwietnia 2016 roku na komisji senackiej, senator pan Przemysław Błaszczyk zgłasza wniosek do ministra Ziobro, że w Łęczycy dochodzi do nieprawidłowości. A 1 czy 2 czerwca, miesiąc po tym, ta sama sędzina, która mnie dzisiaj skazała, uchyla postanowienie prokuratury łódzkiej. To są ważne fakty. I później poleciało, bo musiało polecieć. W tej chwili żona pana senatora Przemysława Błaszczyka pełni obowiązki burmistrza królewskiego miasta Łęczyca bez wygranych wyborów. Być może to jest główny cel polityki. Ja jestem niewinny i wierzę głęboko w to, że w wyższej instancji wygramy sprawę i wrócę do polityki oczywiście – zakończył.