ŁZG zmorą mieszkańców

Opublikowano:
Autor:

ŁZG zmorą mieszkańców - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Aktualności Powraca temat ŁZG, które ze względu na smród od kilku lat stały się zmorą mieszkańców nie tylko najbliższych domków, ale również centrum miasta. Łęczycanie mają nadzieję, że nowa władza, która obiecywała zająć się problemem, słowa dotrzyma. Tym bardziej, że uciążliwe sąsiedztwo zaczęło niszczyć ludzkie zdrowie. Z kolei nasz reporter, którego ochroniarz wpuścił na teren ŁZG, zrobił bardzo ciekawe zdjęcia. Czy w zakładzie łamane są przepisy?

ŁZG działają w tym miejscu od lat. W trudnych czasach zostały podzielone na kilka mniejszych spółek, które zajmują się działalnością zgoła inną niż firma-matka. W jednym z nich organiczne odpady przetwarzane są na opał. I właśnie ta działalność stała się cierniem w oku łęczycan. Od kilku lat smród, który wydziela się z zakładu jest nie do zniesienia. Najbardziej doświadcza tego Jan Domagała, który mieszka płot w płot z ŁZG. Od lat walczył o zaprzestanie uciążliwości. W rozmowie z nami nie krył jednak zrezygnowania.

– Pisałem pisma do ochrony środowiska, do władz, dzwoniłem na policję. Nigdzie nie potrafili nic zdziałać, nikt się nami nie przejmuje. Oprócz smrodu mam w domu pełno szczurów, które lęgną się w tych odpadkach. Straciłem nerwy przez walkę, a przez dym zdrowie do tego stopnia, że muszę korzystać z aparatu tlenowego. Ten zakład to fatum – mówi Jan Domagała. W lato cień zmory mieszkańców ulicy Górniczej rozciąga się na całe miasto.

– Przed wyborami rozmawiałem chwilę z obecnym burmistrzem. Mówił, że gdy wygra zajmie się sprawą. Przecież doskonale wie, że gdy wieje wiatr, to śmierdzi w całym mieście, to nie jest tylko nasz wymysł. Mam nadzieję, że dotrzyma słowa – dodaje pan Jan.

W sprawę od lat angażował się także obecny przewodniczący Rady Miasta – Zenon Koperkiewicz. Skoro dla Łęczycy powiał wiatr politycznych zmian, być może rozgoni on także dym wydobywający się z komina ŁZG?

– Sprawa jest bardziej skomplikowana niż się wydaje, gdyż polskie prawo nie określa uciążliwości zapachowej – mówi Krzysztof Lipiński. – Niemniej jestem po rozmowach ze Stowarzyszeniem „Waliszew” oraz zarządem ŁZG i widać, że obydwie firmy mają w sobie chęć porozumienia. Z tego co wiem, szefostwo zakładu w tym roku ma rozpocząć proces modernizacji, inwestycji w najnowsze technologie Wtedy problem ma zniknąć – dodaje burmistrz.

Nasz reporter został przez ochroniarza wpuszczony na teren zakładu. Udało nam się zrobić kilka zdjęć, które świadczyć mogą o nieprawidłowościach. Odpady składowane są bowiem na otwartej przestrzeni, w miejscu w żaden sposób nieodizolowanym od gruntu. Dodatkowo można było zaobserwować na przykład kabel wysokiego napięcia, który urwał się ze słupa i pociągnięty został po ziemi. Chwila nieuwagi i po pracownikach może zostać jedynie popiół.

Chcieliśmy skontaktować się z zarządem firmy, zatrzymani zostaliśmy jednak na etapie sekretariatu.

– Nikt nie podejmie dyskusji w tym temacie z redakcją – usłyszeliśmy od Sylwii Kubiak.

Do tematu wrócimy.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE