Przypomnijmy, że miasto miało przejąć kolejkę, ale radni ostatecznie wycofali się z całej sprawy. W czerwcu ubiegłego roku podjęli uchwałę zakładającą przejęcie (7 za, 1 przeciw i 5 wstrzymanych), jednak już w lipcu 2015 zaczęli mieć wątpliwości. Według nich istniała obawa, że miasto będzie musiało ponieść ogromne koszty, mając przy tym niewielki zysk. Brak nowych informacji w tej sprawie, a także przedłużający się proces spowodował, że w czerwcu br. radni uchylili poprzednią uchwałę, jednocześnie rezygnując z pomysłu przejęcia kompleksu.
PKP w związku z pierwotnym planem rajców poniosło koszty - łącznie 23.025,60 brutto - którymi teraz obciążyć chce Urząd Miejski. Ten póki co czeka na opinię prawników oraz ruch ze strony samych radnych.
- Ostatnio walczyli oni o utrzymanie swoich diet na niezmienionym poziomie i mocno afiszowali się z działalnością filantropijną. Mam nadzieję, że ten dobroczynny trend w łęczyckiej Radzie Miejskiej się utrzyma i ci radni, którzy głosowali za wycofaniem się z projektu przejęcia kolejki wąskotorowej wezmą odpowiedzialność za skutki swoich nieprzemyślanych decyzji i zrzucą się ze swoich diet na opłacenie faktury, którą miastu wystawiło PKP - komentuje Jakub Pietkiewicz, pełnomocnik burmistrza.
Radny Marcin Zasada uważa, że sprawa wyniknęła jednak z winy burmistrza.
- Tak się składa, że rozmawiałem z panią Anną Sokołowską (naczelnik wydziału współpracy z samorządami w PKP - dop. red.), która prowadzi tę sprawę. Usłyszałem od niej, że pan burmistrz po podjęciu przez nas uchwały o rezygnacji, nie powiadomił PKP, że taka sytuacja miała miejsce. Oni dowiedzieli się o tym przypadkiem. A gdyby dowiedzieli się od razu po podjęciu uchwały, nie byłoby tego, co się dzieje teraz - mówi Marcin Zasada. - Ponadto od tej pani usłyszałem, że wiosną PKP wysłało do burmistrza pismo, na które nasz włodarz nie odpisał. My absolutnie nie byliśmy informowani o tym, co się dzieje w sprawie kolejki, pomimo podjęcia przez nas intencyjnej uchwały. Jeżeli pan burmistrz zdecyduje się pokryć te koszty, to będzie to zagrywka mająca na celu pokazanie, że całe to zdarzenie jest z winy radnych. A my z kolei tego nie odpuścimy, bo burmistrz powinien walczyć o nasze pieniądze.
Bardziej dyplomatycznie wypowiada się przewodniczący Rady Miejskiej Paweł Kulesza.
- Nikt oficjalnie rady miasta o tym nie poinformował, na tę chwilę mamy jedynie wypowiedź pana Pietkiewicza do mediów. Nie mogę komentować czegoś, czego oficjalnie nie ma, natomiast bardzo chętnie przyjrzymy się sprawie, jeśli zostaniemy od tym poinformowani - zapowiada.