Temat został zawiązany na zeszłej sesji. Podczas ostatnich obrad odniósł się do niego przewodniczący Paweł Kulesza.
- Mam z tym wnioskiem pewien problem i liczę na pomoc samego wnioskodawcy - powiedział Kulesza. - Według zapisu wniosek brzmi: Radny Urbański wystąpił z wnioskiem do Rady jako instytucji obiektywnej, bezstronnej, nienasyconej nepotyzmem o podjęcie uchwały zlecającej przeprowadzenia kontroli, zweryfikowania relacji Urzędu Miejskiego a Rady, jako organu uchwałodawczego, czy nie ma oznak nepotyzmu. Czy taki był pański wniosek?
Okazało się, że nie.
- Mój wniosek polegał na tym, by pan przewodniczący dopuścił do dyskusji w radzie, aby komisja rewizyjna się tym zajęła. Poprosiłem pana o otwarcie dyskusji w sprawie, żeby wszyscy radni się wypowiedzieli - tłumaczył Urbański.
Wtedy niespodziewanie rozpoczęła się przepychanka. Przewodniczący Kulesza twardo obstawiał przy tym, że wniosek został sformułowany w odczytanej przez niego formie. Urbański domagał się więc odsłuchania nagrania z zeszłej sesji. Jego żądanie utonęło jednak w bagnie sesyjnej awantury.
- Nie chcę, żeby to był tylko mój wniosek, tylko żebysmy to przedyskutowali, żeby znalazł on aprobatę przynajmniej większości Rady - wyjaśniał Urbański.
Przewodniczącemu na myśli miał jednak co innego.
- Mnie chodzi o to, by wniosek ten został sprecyzowany przez pana na tyle, byśmy taką kontrolę mogli przeprowadzić. Bo jeśli mówimy o nepotyzmie, który pan tu sugeruje w Urzędzie Miejskim, to pracodawcą nie jest Rada Miejska, tylko burmistrz. Więc czy chodzi panu o relacje, zatrudnianie czy faworyzowanie swoich członków przy zatrudnianiu w urzędzie, czy chodzi panu o coś innego - mówił Paweł Kulesza.
Urbański dalej powtarzał jak mantrę:
- Panie przewodniczący, ja niczego nie sugeruję, tylko ja zadaję pytanie: czy mamy do czynienia z nepotyzmem? - wyjaśniał Urbański. - Pan nadinterpretuje mój wniosek, żądam odsłuchania kasety tu publicznie, bo nie mamy przecież nic ukrycia, prawda panie przewodniczący?
Dla przewodniczącego wciąż jednak nie było jasne, o co dokładnie chodziło Urbańskiemu.
- Czy mamy sprawdzać relacje wszystkich urzędników miasta, czy konkretnych osób, bo jeśli wszystkich, to myślę, że na przeprowadzenie takiej kontroli potrzeba będzie z pół roku - zastanawiał się Kulesza.
- Ja nie wiem, to komisja - jeżeli ten wniosek zostanie uchwalony - uzna w jakim zakresie te prace powinny być prowadzone. Ja zadaję pytanie - nie moje, tylko społeczeństwa - czy mamy w Urzędzie Miasta do czynienia z nepotyzmem - mówił Urbański.
Do dyskusji włączył się burmistrz.
- Jeżeli rzeczywiście panu Urbańskiemu zależy na odpowiedzi na pytanie, to czy wystarczy panu odpowiedź, że nie? - zapytał Andrzej Olszewski.
Nie wystarczyła.
- Ja bym chciał, by tematem zajęła się komisja rewizyjna, tylko żeby mogła to zrobić, to chyba najpierw trzeba ten temat przedyskutować, czy Rada jest nim w ogóle zainteresowana - nie dawał za wygraną K. Urbański.
- Ale czego pan chce od komisji rewizyjnej? Zbadanie czy 82 pracowników urzędu ma złożyć deklarację, tzw. rodzinną, kto z kim jest spokrewniony, spowinowacony, jaki ma to wpływ na zatrudnienie? Niech pan sprecyzuje konkretnie, o co panu chodzi - o jakie osoby i jakie sytuacje - zastanawiał się P. Kulesza.
Urbański zmuszony był więc do podania przykładów.
- Chodzi mi o to, czy członkowie Rady Miasta mają jakieś relacje rodzinne z pracownikami Urzędu Miasta? Mają? Mają - nie wszyscy, ale część z państwa ma. Pan Gajewski - żona, pan Sroczyński - córka, pan Brygier - synowa - czy te koligacje rodzinne mają wpływ na obiektywizm i bezstronność pracy. Czy na przykład gdy pan Sroczyński kontroluje swoją córkę jego kontrola będzie obiektywna, czy jest podejrzenie obiektywizmu. A może ja mam też jakieś koligacje rodzinne? - wyjaśniał.
- Rozumiem, czyli chodzi panu o relacje pan Gajewski - jego żona, pan Sroczyński - córka i pan Brygier i jego synowa - wywnioskował Kulesza.
- Pan jest albo tak mało inteligentny, albo pan tak próbuje prowadzić tę rozmowę udając, że pan nie rozumie. Nie podejrzewam pana, że nie jest pan tak nieinteligentny - nie wytrzymał Urbański. - Pan próbuje manipulować tą dyskusją. Podałem trzy najbardziej klarowne przykłady, ale ja nie wiem - jest nas tutaj 15, a jest to organ uchwałodawczy, a więc trzeba sprawdzić wszystkie rzeczy, bo być może Urbański też ma tu kogoś w Urzędzie Miasta.
- Zacznijmy więc może od tych trzech przypadków, z szerszym rozwojowym ewentualnie później końcem. Jest to wniosek jakiś, na tyle precyzyjny, że wiemy już o czym mówimy - starał się zrozumieć Kulesza, jednak nie o to chodziło Urbańskiemu:
- Nie ma żadnego wniosku, to jest otwarcie dyskusji - powtórzył po raz kolejny.
Nikt jednak nie chciał zabrać głosu.
- Nie podjęcie jakiegokolwiek wniosku mogłoby być wodą na młyn, że jest to utrudnianie pracy i dochodzenia prawdy - stwierdził Kulesza, na co szybko zareagowała urzędowa mecenas Iwona Janiuk:
- Ja nie wiem czy państwo wiecie, czym jest w ogóle nepotyzm. Dyskutujecie o relacjach radnych i zatrudnionych w urzędzie, a to nie jest nepotyzm. Jest nim zatrudnianie członków swojej rodziny, niewykwalifikowanych tak nota bene, przez pracodawcę. Więc ja się pytam, jakim pracodawcą w odniesieniu do pracowników urzędu jest Rada Miasta? - mówiła Janiuk. - Jeżeli wniosek dotyczyć ma nepotyzmu, to powinien zostać sprecyzowany, żeby miał jakikolwiek wymiar i sens. Na przykład czy pan burmistrz, jako pracodawca nie zatrudnia członków swojej rodziny, którzy mają z nim jakąkolwiek relację.
Ostatecznie tematem zająć miałaby się komisja kontroli doraźnej. Chęć uczestnictwa w niej zgłosił jednak tylko... radny Urbański. Jako że minimum radnych do zawiązania takiej grupy wynosi 3 temat ma powrócić na przyszłej sesji.