Nie czarujmy się, jak nie mamy różdżek – to była odpowiedź na obniżkę pensji burmistrzowi, a nie próba posypania głów popiołem. A wszystko pod szyldem „miłości do miasta”.
Miłość bądź zauroczenie mają to do siebie, że różnie działają na człowieka. Trochę jak wóda. Jeden wypije i się śmieje, a drugi wypije i głupieje.
Z tą miłością jest podobnie. Jeden chłopak jak chce się przypodobać dziewczynie to kupuje jej kwiata, a drugi podkłada nogę. Różnie jest z tym okazywaniem uczuć.
Tutaj mieliśmy podobnie, choć chcę zaznaczyć, że to wcale nie był głupi pomysł.
Nie wiem czemu, ale z tym projektem skojarzyła mi się sytuacja z serialu Preacher. W maksymalnym skrócie – kaznodzieja otrzymał taki dar (choć bardziej przekleństwo), że jak komuś wyda polecenie, a ten ktoś je zrozumie, to bezwarunkowo je wykonuje.
I przyszedł do tego kaznodziei mężczyzna, który miał problemy z mamą, która ciągle go krytykowała, a przecież on robił całe życie wszystko, aby ją zadowolić i okazać jej miłość. Więc nasz kaznodzieja powiedział temu mężczyźnie (nieświadom swoich mocy): „Pojedź do niej, otwórz się przed nią i podaruj jej swoje serce” – czy jakoś tak.
Co zrobił mężczyzna? Pojechał do niej, pierwszym lepszym nożem otworzył sobie klatkę piersiową, wyjął serce i dał mamie. Dosłownie. A potem wziął i umarł.
A dlaczego mi się to skojarzyło? Ano, dlatego, że ten projekt mniej więcej oddawał to samo, czyli, że tak bardzo kochamy miasto, że będziemy waflowali po 13 zł.
Ale, chcę ponownie zaznaczyć, że sam pomysł nie był wcale taki głupi. Wydaje mi się, że niepotrzebne było aż tak drastyczne podejście do tego.
Bo, gdyby tak chcieć rzeczywiście sprawdzić jak to z tą miłością radnych jest, można by to rozegrać inaczej. Z tego co pamiętam, burmistrz mówił, że radni obniżyli mu pensję o 36% (albo coś koło tego).
Więc, jeśli chcemy odbić piłeczkę, możemy spróbować tak samo obniżyć.
Ale zjeżdżać do 1%? Ktoś coś mówił o populizmie?
***
Pisałem kiedyś, że fajnie jak mieszkańcy przychodzą na sesje bądź komisje. Zresztą burmistrz czy radni także ochoczo do tego zachęcają.
Głupio by było się wycofywać rakiem z tego, co pisałem wcześniej, więc zdanie podtrzymam.
Tyle, że warto mieć na uwadze to, gdzie się przychodzi. Czyli, że panują pewne normy i zasady. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że czasem emocje biorą górę, ale gdyby każdy się tak ze sobą komunkował na co dzień, to byśmy się w życiu z nikim nie dogadali.
Przewodniczący nie panował na sesją? Być może, ale pomyślcie co by się działo, gdyby żadnemu mieszkańcowi nie udzielił glosu.
Co warte odnotowania to to, że część mieszkańców rzeczywiście zabierała głos tylko wtedy, kiedy im go udzielono. I to się chwali.
***
To jeszcze tak na koniec.
Dziękuję Wam za slowa wsparcia i poparcia pod moim poprzednim tekstem.
Nie oczekuję tego, że to co napiszę, musi się spotkać ze 100% aprobatą, niemniej, to miłe uczucie, kiedy okazuje się, że nie jestem odosobniony w danym poglądzie.
Synergia. Ładne słowo.
Jeszcze raz dziękuję.