Reklama

Okiem Kucharza: Drogi pamiętniczku…

Opublikowano:
Autor:

Okiem Kucharza: Drogi pamiętniczku… - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Aktualności Dzisiaj trochę sobie pouprawiam prywaty, ale raz na rok chyba mi wolno, nie?Redaktor naczelny portalu piłkarskiego Weszło! Krzysztof Stanowski, w którymś ze swoich felietonów napisał bardziej zdecydowanie niż zazwyczaj, co myśli o bodajże zamieszaniu w Legii Warszawa (piszę „bodajże”, bo nie mam pewności, czy o ten, konkretnie felieton chodzi).Pisząc prościej – przedstawił swoje mocno subiektywne zdanie w panującym sporze. Czy to spowodowało lawinę komentarzy pod jego felietonem, których motywem przewodnim była dyskusja obu stron? Nie. Ponad ¾ komentarzy skupiło się na krytykowaniu redaktora, jakoby ten miał się sprzedać. Sprzedać, czyli za odpowiednią opłatą (zapewne sowitą), porzucił swoje prywatne poglądy na rzecz kierowanych wizerunkiem Królów Polskich. Krzysztof Stanowski oczywiście nie pozostał dłużny i za tydzień napisał drugi felieton. I to taki felieton, z którym się, kurde, zgadzam!Napisał, że zapanowała pewna paranoja wśród społeczeństwa, która sprowadza każdego dziennikarza do poziomu ostatniej mendy, wyrzutka społecznego, a przede wszystkim bezmózgiego zombie. Że dziennikarz, choć podobno człowiek, to z całą pewnością nie jest istotą myślącą samodzielnie. Że ktoś na pewno nim steruje, a już na pewno mówi, co ten ma pisać. A jeżeli mowa nie dotrze, to oczywiście pieniądze rozwiążą problem. Całość felietonu wyglądała właśnie w takim kontekście. Zwrócił się również do Czytelników, aby ci wykazali się odrobiną zrozumienia i pojęli, że dziennikarz, jak każdy inny człowiek, ma prawo do własnej opinii. I że za nieprzychylną opinią, nie zawsze stoją pieniądze. Jest to po prostu własne, wyrobione zazwyczaj na podstawie obserwacji, zdanie, z którym można polemizować lub nie. Jak napisałem wcześniej – kurde, zgadzam się z treścią.

Tak w ogóle, myślę, że - muszę to zaznaczyć -sam w sobie dziennikarzem się nie czuję. Może inaczej. Wykonuję zawód dziennikarza. Gdyby odbywał się gdzieś ogólnopolski Marsz Dziennikarzy Wszystkich Gazet i Portali, to myślę, że bym na niego nie poszedł.

Nie, że czuję się wyjątkowy, ale właśnie dlatego, że do tytułu dziennikarza sporo mi brakuje. Tak, powiedziałbym… galancie mi brakuje. 

Co nie zmienia faktu, że w pewien sposób bolą mnie zarzuty, że dziennikarze to sprzedajne mendy. To samo tyczy się zarzutów wobec różnych artykułów - choć tu muszę przyznać, że Wasze uwagi są zazwyczaj konstruktywne i wynikają często z popełnionych przeze mnie błędów, za co Wam dziękuję, że mnie pilnujecie. 

Wracając do tematu, to często pojawia się krytyka, z której wynika, że dziennikarz pływa w hajsie, nie musi nic robić, a jak już zrobi, to zrobi to jak skończony debil. A Czytelnicy by to napisali lepiej, bo przecież w dzisiejszych czasach dziennikarzem może być każdy, tylko nie każdy chce, bo to uwłaczający zawód. 

Gdy przez jakiś czas ukazywała się papierowa wersja Mojej Łęczycy, mój kolega Krzysiek Szymański poruszył ten temat, jako przykład podając, że przecież przez jakiś czas jedna z łęczyckich redakcji długo szukała osoby chętnej do podjęcia pracy w tym zawodzie, ale tłumów chętnych osób nie było.

Co oczywiście nie oznacza, że dziennikarze, w nazwijmy to sporze, są bez winy.

Znowu przytoczę tutaj postać Krzysztofa Stanowskiego i jego felietonu, który odbił się głośnym echem po Polsce, zatytułowanym: „Jestem idiotą”. 

W tym przypadku redaktor wcielił się w postać nie dziennikarza, a odbiorcy, jednocześnie zarzucając mediom, że te… delikatnie określając, niezbyt poważnie traktują swoich widzów/czytelników/słuchaczy. 

Chodziło mu o to, że dzięki przekazowi medialnemu nie wie, kto jest premierem Izraela, ale za to wie, jaka celebrytka powiększyła sobie biust, a jaka para się rozwodzi. Winę widział właśnie w przekazie i wadze informacji przypisanej przez media.

W podobnym tonie wypowiadał się Adam Ostrowski - O.S.T.R. - podczas otwartego spotkania z fanami. Opowiadał o swoim pobycie w Stanach Zjednoczonych, gdzie jako anegdotę przywołał swoją przygodę z oglądaniem telewizji. 

W hotelowym pokoju postanowili obejrzeć wieczorne wiadomości. Prezenterka mówi – w stanie x doszło do potrójnego zabójstwa, w stanie y w domu spokojnej starości wybuchł pożar, zginęli wszyscy…. Ale za to celebrytka z ma nową suknię! – akcentując radość w głosie prezenterki. Sala oczywiście skwitowała to śmiechem, jednak samemu artyście było nie do śmiechu i na głos zastanawiał się, kto ponosi winę za taki przekaz informacji. 

Z kolei budzący skrajne emocje dziennikarz Tomasz Lis podczas swojego wystąpienia powiedział słowa, które natychmiast obiegły całą Polskę i wywołały skandal – że widz nie lubi nudy, a poważne informacje są dla niego (widza) nudne.

Oczywiście oburzenie wszelakie wśród niemalże wszystkich, ale gdyby odrzucić osobę Tomasza Lisa, a skupić się na samych słowach, to ciężko nie przyznać mu racji. A jeśli nie racji, to temat z pewnością jest wart uwagi. 

Jeśli o mnie chodzi, to myślę, że każdy z nas dołożył małą cegiełkę do takiego stanu rzeczy. Co nie oznacza, że nie można go poprawić. 

Mam taką propozycję do Was – napiszcie w komentarzach, o czym chcielibyście poczytać lub czy obecnie przekazywane przez nas informacje są dla Was zadowalające. Każda uwaga może być istotna, aby w ostatecznym rozrachunku i dziennikarze mieli poczucie misji, a i Czytelnicy mieli poczucie, że nie są robieni w balona. 

Uważam, że odrobina chęci i dialogu może czynić cuda, więc dlaczego by nie zacząć tworzyć tych cudów w Łęczycy?

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE