Monika Kilar-Błaszczyk jeszcze nie weszła dobrze do gabinetu, a część społeczeństwa zarzuca jej rzeczy, na które absolutnie nie miała wpływu. Dzieje się tak tylko i wyłącznie dlatego, że kandydowała z listy Prawa i Sprawiedliwości. Więc co PiS zrobi (lub nie zrobi), to i tak wróci do naszej nowej p.o. burmistrza.
Takie działanie jest wielce nierozsądne, bo w ten sposób Łęczyca nigdy się nie ogarnie jako miasto. Chyba, że lubimy niczym te świnki, zrobić sobie błotko i radośnie się w nim paplać.
Jednakże, takim rozumowaniem będziemy się zachowywali jak nauczyciel, który daje uczniowi jedynkę z odpowiedzi, tylko i wyłącznie dlatego, że starszy brat owego ucznia postawił szpilkę na krześle nauczyciela. Chcemy być głupi, surowym i zawistnym nauczycielem? Ja nie chcę.
Jeżeli mamy poddać obiektywnej i sprawiedliwej ocenie to, jak Monika Kilar-Błaszczyk wypadnie w nowej roli to oceńmy ją jako Monikę Kilar-Błaszczyk pełniącą obowiązki burmistrza.
***
Referendum! Tak czy nie?
Moim zdaniem – za późno.
Jeśli mam być brutalny w swoim porównaniu, a taki będę to napiszę tak. Rok temu była idealna okazja, ale ją przespano. Teraz ktoś chce na siłę udowodnić, że nie śpi, więc wali w garnki o 2 w nocy.
Hałas to możemy sobie na koncercie robić.
Ale dobra, bo jestem wam winien wyjaśnienia. Uważam, że referendum w tej chwili nie ma sensu, gdyż nie odzwierciedli jasno odczuć mieszkańców. Będzie to coś w rodzaju eksperymentu społecznego, na który miasto nie ma czasu.
Dlaczego? Już tłumaczę. Pominę jednak rozbieżność zdań na temat tego, czy jest to drogie dla miasta, czy nie.
Po prostu załóżmy, że mamy dzień referendum i mamy przed sobą kartę do głosowania.
Nie wiem jak Wy, ale ja mając taką kartę mam mętlik. Otóż, na karcie (prawdopodobnie) będzie napisane: „Czy jesteś za odwołaniem Krzysztofa Lipińskiego z funkcji burmistrza miasta Łęczyca?”. Odpowiedzi będą dwie: „Tak” i „Nie”.
I żeby było śmiesznie – pod dwoma opcjami będą co najmniej trzy odpowiedzi.
Głosując na „Tak” z jednej strony głosujemy za odwołaniem Krzysztofa Lipińskiego. Z drugiej strony głosujemy za odwołaniem Moniki Kilar-Błaszczyk, bo przecież to ona obecnie zastępuje burmistrza. W jednej odpowiedzi mamy dwa różne stanowiska!
A jeśli nie chcę Lipińskiego, a chcę Kilar-Błaszczyk? A jeśli chcę Lipińskiego, a nie chcę Kilar-Błaszczyk?
Tutaj ktoś mnie może poprawić, ale jest opcja głosu na „Nie”, która przewiduje, że jeżeli wtedy wyborcy opowiedzą się za pozostawieniem Krzysztofa Lipińskiego, kolokwialnie pisząc, leci rada.
No i ja znowu mam problem. Nie chcę Lipińskiego i nie chcę rady. Jak mam głosować? Chcę status quo – jak mam głosować?
Pójdźmy dalej. Jeśli odwołany zostanie Lipiński, mamy wybory uzupełniające. Będzie może dwóch, może trzech kandydatów. No, może i czterech. Oni będą burmistrzem jedynie do wyborów samorządowych na jesieni w 2018 roku. Zastanówmy się – komu się będzie chciało brać fuchę na rok?
Załóżmy, że leci rada. Powtarzam, tutaj nie mam pełnej wiedzy, więc mnie poprawcie. Ale wracając. Załóżmy, że leci rada miasta. Czy wtedy nie mamy wyborów uzupełniających całego składu rady miejskiej? Wybierać od nowa 15 luda tylko na rok? Serio?
Zdania nie zmieniam. Uważam, że ta kadencja jest wyjątkowo przaśna, a jednocześnie nieudana. Nie przekonuję i nawet nie chcę przekonywać nikogo, że 15 wybranych radnych i burmistrz to ludzie nie do zastąpienia. Tyle, że jeżeli suweren (!) pomimo całego galimatiasu przez te 3 lata wytrzymał i nie utworzył komitetu referendalnego, to nie wytrzyma roku?
Wcześniej napisałem – nie chcę być głupim, surowym i zawistnym nauczycielem. A za rok i tak każdy nasz lokalny polityk będzie się tłumaczył przed wyborcami.
Jeżeli ktoś rzeczywiście ma energię i chce udowodnić, że o tej 2 w nocy nie śpi, to może zamiast walić garnkami, wykorzysta tę energię produktywnie i zacznie odbudowywać fundamenty? Bo te mocno podupadły ostatnio.