Jestem zmęczony tym, że wchodząc na strony urzędowe i listy przyznanych pieniążków, na próżno szukam Łęczycy - miasta, które kocham, w którym żyję i żyć chcę. Nie ma. Piniondze? A na co to komu? Kto ma walczyć o te pieniądze? Burmistrz, którego nie ma? Zastępca burmistrza, którego nie ma?
Cokolwiek? Ktokolwiek coś wie?
Widzę jak na moich oczach to piękne miasto zwijane jest niczym stary dywan, bo inni robą w międzyczasie, hehe, kariery i przekonując nas, że gdyby nie oni, to byśmy z dzidami ganiali.
Inni cieszą się Dniami Ozorkowa, Świętem Róży, czy uniejowskimi termami a nam pozostaje cieszyć się międzynarodowym Dniem Dziecka, może Nocnkiem czy może Turniejem Rycerskim. Oczywiście, daj Panie Boże, abyśmy i tym mogli się cieszyć. Są to imprezy – bez żadnych wątpliwości – warte swoich kontynuacji.
Ale nie macie wrażenia, że ten koń jest w stanie pobiec szybciej? Nie macie wrażenia, że siedzicie w całkiem dobrym samochodzie, który z przyczyn niezależnych nie jedzie szybciej?
A może zależnych? Może to od nas zależy jak szybko ten samochód pojedzie i dlaczego przerobiliśmy go na gaz, skoro do napędu na gaz nie został stworzony?
Jestem zmęczony szefie.
Jestem zmęczony tym, że gdy patrzę na oferty pracy to widzę oferty, ale nie z Łęczycy. Bo jaka praca w Łęczycy na nas, moi kochani, czeka? Pełnomocników? Czy ktoś jest jeszcze w stanie nas przekonać, że ściągnie tutaj inwestora?
Jestem zmęczony szefie.
Jestem zmęczony brakiem tożsamości. Czym jest Łęczyca? Królewskim miastem? Ale, że jak „królewskim”? Jesteśmy miastem turystycznym? Przemysłowym? Jesteśmy w ogóle jeszcze miastem?
Jestem zmęczony szefie.
Brakiem perspektyw. Męczy mnie to, że patrząc w kalendarz, lustro, nie powiem, że kiedyś będzie lepiej. Bo będzie? Wierzycie w to? Wy? My? Młodzi? My, do których przyszłość należy! Wierzymy w to?
A kto nam tę przyszłość zapewni?
Jestem zmęczony szefie.
Pora gasić światło. Ci, którzy obiecali ogień, przyszli ze Szkarłatnym Kwiatem – jak w Księdze Dżungli – i pozostawili zgliszcza.