Brzmi fajnie? Ano, jeśli ktoś marzy o własnym biznesie to na pewno. Aha, no i ten sklep spożywczy służy tutaj tylko i wyłącznie jako przykład.
W tym wszystkim zauważyłem jednak pewną nieścisłość. I nie wiem, czy to kwestia tego, że część ludzi po prostu nie rozumie definicji wspierania lokalnych przedsiębiorców czy też może coś innego na to wpływa.
Przypomniała mi się sytuacja z otwarciem drugiej Biedronki w Łęczycy. Pamiętacie, jakie okrzyki przeważały w społeczeństwie? Czy były to okrzyki typu: „Hurr! Durr! Zabije to lokalny biznes! Hurr Durr!”? No, były.
Ale wygrywały takie: „O ku**a! Druga Biedronka?! A nie mogło być jakieś Tesco?”
No, przyznajcie sami, nie było tak?
Jakiś czas temu trafiłem z kolei na internetową sondę, której pytanie mniej więcej brzmiało – co mieszkańcy Łęczycy chcieliby w swoim mieście? Jakoś tak to leciało.
Oprócz oczywistości (basen), górowały odpowiedzi jasno wskazujące, że mieszkańcy chcą… kolejnego sklepu wielkopowierzchniowego. Lidl, Tesco, Auchan… nie wiem, jakie tam jeszcze sklepy są.
Inna ciekawa sytuacja to ta związana z konsultacjami społecznymi (haha!) związanymi z rewitalizacją zalewów i firmą Nizio. Bodajże w lutym odbyło się spotkanie w Domu Kultury, na którym obecna była młodzież z naszych szkół. Wiecie, jakie były najczęstsze odpowiedzi na pytanie, co łęczycka młodzież by chciała? KFC i McDonald’s.
I jakoś tak się zawsze składa, że w tym koncercie życzeń i marzeń, wszyscy zapominają o lokalnych przedsiębiorcach.
Nie chodzi tu o to, aby zacząć bojkotować sklepy wielkopowierzchniowe, ale o to, abyśmy na spokojnie jasno zdefiniowali swoje rzeczywiste potrzeby oraz możliwości realizacji przyszłych założeń.
A tak to, przynajmniej na tę chwilę, widzę pewien kontrast.
Bo z jednej strony marzą nam się małe sklepiki, a z drugiej strony, przy pierwszej, lepszej okazji, krzyczymy, że chcemy wielgachny market.
Mamy te aspiracje do bycia wielkim miastem. Ale czy wielkie miasta cechuje ilość marketów, czy ilość mieszkańców? Bo idąc za tokiem rozumowania niektórych ludzi, sądzę, że nawet gdyby Łęczyca liczyła (daj Panie Boże) 20 tysięcy mieszkańców, to bez KFC czy innych Lidlów, nadal byłaby zaściankiem.
***
Krzysztof Urbański odwołany z funkcji zastępcy burmistrza.
Nie będę szeroko komentował sprawy, bo oprócz tego, że został odwołany, nie wiem zbyt wiele.
Inną, ciekawą sprawą jest to, że kolejna osoba startująca z komitetu KWW Krzysztofa Lipińskiego zakończyła właśnie współpracę z obecnym burmistrzem.
To na litość Boską, w jakich bólach i mękach tworzony był ten komitet?!
Bo moja wersja o ciągnięciu zapałek wydaje się być coraz bardziej realna.