O tym, że źle się dzieje w państwie Duńskim w naszym mieście wiedzą wszyscy.Nikt już nawet nie próbuje udawać, że jest dobrze. Ci, którzy próbują być neutralni w tym konflikcie, skazani są na lawinę argumentów obu stron, na temat tego, dlaczego „ci drudzy są źli”.Już nie mamy do czynienia z pokazem siły, już nie mamy do czynienia z zimną wojną. To już jest wojna w pełnej krasie.
W latach 80-tych i 90-tych amerykańskie produkcje szczyciły się wyżej wspomnianymi wojnami na jedzenie albo na poduszki. Jeśli ktoś oglądał komedię, mógł być pewien, że do takiej wojny dojdzie. Z czasem reżyserzy i scenarzyści zmądrzeli i doszli do wniosku, że w sumie jest to dość głupie i nie bawi, więc zaczęli parodiować te sceny.
A wspominam o tym dlatego, bo odnoszę dziwne wrażenie, że u nas, a i owszem, mamy wojnę, ale własnie na poduszki. Pominę tutaj angaż prokuratury przez obie strony, bo to właśnie prokurator stwierdzi, czy warto się zajmować daną sprawą czy nie, czyli w skrócie – czy warto użyć ostrej amunicji. Natomiast, tu w Łęczycy, to wciąż poszwy wypełnione pierzem idą w ruch. I to na tyle niesfornie, że nikt tej wojny chyba nie chce wygrać.
Komisja rewizyjna zajęła się wyjazdami służbowymi burmistrza. Sprawę badali tydzień i tak naprawdę stanęli przed dość trudnym zadaniem. Bo o ile znalezienie nieprawidłowości w prowadzonych dokumentacjach jest wykonalne, to jak można zbadać efektywność wyjazdów służbowych? Jeżeli ktoś chce podejść do sprawy rzeczowo, to ma przed sobą niezłe wyzwanie.
Tutaj jeszcze na moment wtrącę swoją uwagę, bo uważam, że niezależnie od tego, kto piastuje stanowisko burmistrza, nie ma łatwego życia jeśli chodzi o wyjazdy służbowe.
Zróbmy sobie taki trenng umysłu i wyobrażmy sobie, że to my jesteśmy burmistrzem. I teraz tak:
- odbywamy dużo wyjazdów służbowych (spotkania, szkolenia, seminaria itp.) – możemy zostać skrytykowani przez opozycję, za zbyt dużą ilość wyjazdów. Bardzo łatwo to wytknąć, trudno się obronić.
- odbywamy mało wyjazdów służbowych – możemy zostać skrytykowani przez opozycję, za zbyt małą ilość wyjazdów. Mogą zarzucić, że nie szkolimy się, nie poszerzamy swojej wiedzy, tylko po prostu siedzimy. Również trudno jest się obronić przed tym argumentem.
Więc taki burmistrz, niezależnie od podjętych działań, nie będzie miał łatwego życia, jeśli zajdzie za skórę opozycji.
No, ale wracamy do meritum. Zespół kontrolny po prostu zbadał wyjazdy służbowe. Zauważył sporą ilość odbytych wyjazdów, no i wady w prowadzonej dokumentacji. Czyli – szału nie ma. Zrobił to, co miał zrobić tak naprawdę.
Burmistrz skorzystał ze swojego prawa i naniósł uwagi do wystąpienia pokontrolnego. I to był moment, w którym miał szansę na wyciągnięcie ostrej amunicji. Zauważył, że zespół źle policzył jego nieobecności i skorygował liczbę dni, kiedy go nie było w pracy. Napiszę wprost – mnie tym argumentem przekonał. Zespół kontrolny mógł rzeczywiście źle to obliczyć.
I zamiast idąc dalej i merytorycznie bombardować błędy, on zrzucił winę na nieobecną i na tę chwilę niepracującą już w urzędzie, byłą panią sekretarz. Nie twierdzę, że to nieprawda.
Twierdzę jedynie, że to tłumaczenie brzmiało tak, jak tłumaczenie ucznia, który podczas prezentacji grupowego projektu, za braki w projekcie, zwala winę na kolegę z grupy, który tego dnia był nieobecny na zajęciach. W wyniku czego, zamiast obronić się calkowicie, stworzył jedynie pole do kolejnej dyskusji.
Już wiecie dlaczego nazywam to wojną na poduszki?
Swoją drogą, taką wojnę może skończyć atomówka, którą wszyscy gdzieś mają w myślach, ale na tę chwilę boją jej się użyć. Mowa oczywiście o referendum, o którym coraz głośniej się mówi.
Z racji tego, że ta poduszkowa wojna robi się powoli nudna, to może rzeczywiście wypełnijmy poszwy kamieniami?
***
Uff! Są 3 punkty! Oczywiście można mówić, że to tylko Irlandia Północna, ale przecież w 2006 walczyliśmy tylko z Ekwadorem, a na otwarcie Euro 2012 z tylko Grecją. Trzy punkty to trzy punkty.
Fajnie się tę naszą reprezentację oglądało, widać, że w końcu piłka nie sprawia im problemów. O innych pozytywach z tego meczu nie ma co pisać, bo zostały już wymienione przez wszystkich.
Niemniej, pierwsze, historyczne zwycięstwo na Euro mamy już za sobą. Pora kontynuować dzieło.