Mamy ćwierćfinał! I w sumie na tym móglbym zakończyć dalsze dywagacje, bo tutaj nie ma czego dodawać. Odnieśliśmy historyczny sukces, a ja po raz pierwszy w trakcie swojego świadomego kibicowania, jestem dumny jak cholera z tych piłkarzy.
Jeszcze przed meczem z Irlandią życzyłem im z całego serca sukcesu, a teraz mogę jedynie podtrzymać to natężęnie szczerości.
Gdy Euro odbywało się w Polsce, absolutnie nie identyfikowałem się z reprezentacją Polski. Nie to, że życzyłem im źle, ale chodzi o to, że po prostu było mi wszystko jedno. Balonik był napompowany do granic możliwości, a my na szybko szukaliśmy farbowanych lisków, którzy najzwyczajniej w świecie wykorzystali okazję. No przepraszam bardzo, Perquis? Już bardziej polski jest Podolski strzelający dla Niemiec. Ale nie, my szukaliśmy jakiegokolwiek wsparcia z zagranicy, wysyłając tym samym wyraźny sygnał do naszych rodaków – gońcie się.
Teraz jest inaczej. Teraz jest… normalnie. Myślę, że Pazdana nikt nie wyobrażał sobie w roli jednosobowego muru, a tu proszę. Polak, z Ekstraklasy pokazuje, że można. Inna bardzo ważna rzecz jest taka, że widać, że ta drużyna jest jednością. Nie ma jakiejś niezdrowej atmosfery, nie ma chorej rywalizacji. Po prostu wszyscy jadą na tym samym wózku i wiedzą po co i gdzie jadą.
Ćwierćfinał. Kurczę, fajnie brzmi. W czwartek prawdopodobnie znowu cała Polska stanie i będziemy trzymali kciuki za naszych. Portugalia? Taka sama drużyna jak Niemcy czy Szwajcaria. Skoro Islandczycy czy Węgrzy wyszli na nich bez kompleksów, to my nie możemy?
Życzę sobie, Wam, a przede wszystkim naszym piłkarzom, abyśmy w przyszły poniedziałek byli w takich samych nastrojach jak dzisiaj.