Z tego, co widzę to od samego początku sprawa z byłym już dyrektorem, robiona jest totalnie na opak. W przypadku Renaty Brygier pisałem, że cofnęliśmy się do epoki kamienia łupanego i zamiast rozmawiać to wydajemy jakieś dźwięki i wskazujemy paluchem. I niestety w tej sytuacji jest podobnie.
A społeczeństwo? Niech się domyśla, co autor miał na myśli.
Myślę, że w tym całym rozgardiaszu najlepiej jest się trzymać faktów, aby nie zwariować. A fakty są takie, że w dziwnych okolicznościach pożegnano się z Krzysztofem Urbańskim (w tym samym dniu, kiedy okazało się, że Krzysztof Lipiński jest zawieszony).
Ściągnięto miłego pana z Łowicza, czyli Andrzeja Rokickiego. Pytań już teraz jest mnóstwo. Dlaczego jego? Dlaczego z Łowicza? Dlaczego akurat w tym dniu? Czy to ma związek z pełnioną wcześniej przez pana Rokickiego funkcją? Nie to, żebym komuś źle życzył, bo często to powtarzam – ja każdemu dobrze życzę, ale jeśli ktoś mi powie, że to, co się dzieje w urzędzie miasta od grudnia jest normalne, nazwę go naiwnym.
Wracając do tych faktów. Cóż, część z osób obserwujących wydarzenia w magistracie zapewne spodziewała się, że zadania stawiane przed panem Rokickim będą czysto administracyjne. A tu proszę – taki kwiatek, czyli rozstanie się z Arkadiuszem Podawczykiem w niejasnych okolicznościach, na czym PR-owo urząd stracił, ale widocznie nikt się tym nie przejmuje.
Zresztą, nie dziwię się. Nie wyobrażam sobie, aby Andrzej Rokicki miał startować na burmistrza Łęczycy w następnych wyborach. Chociaż dopomóż mu Panie Boże, jeśli będzie miał taką wolę.
Ktoś z tłumu może całkiem słusznie spytać – skąd tak nieprzychylny ton z mojej strony wobec pana Rokickiego. To bardzo proste, bo pan Andrzej Rokicki jest obecnie twarzą magistratu, choć nie wiem czy zdaje sobie z tego sprawę.
Jest to pewna konsekwencja, bo przecież na Krzysztofa Urbańskiego spadała krytyka za działania, bądź brak działań ze strony Krzysztofa Lipińskiego, gdy ten nie pojawiał się na sesjach.
Tutaj jest podobnie – Krzysztof Lipiński jest zawieszony w czynnościach i za urząd odpowiada pan Rokicki, jednak w tym przypadku powoduje to, że tak czy inaczej oczy publiczności szukają szofera na drugim siedzeniu. Co oczywiście może mieć związek z postawionymi przeze mnie wyżej pytaniami, tego nie wykluczam.
***
Czy Łęczyca właśnie zmarnowała historyczną szansę na renowację zamku? A może wręcz przeciwnie – uratowani zostaliśmy przed historyczną wtopą?
Ja tutaj pobawię się trochę w adwokata radnych. Wszystkich radnych, całej piętnastki, bo, w moim odczuciu, to urząd nie przypilnował sprawy, czyli, najpierw Krzysztof Lipiński, a później Andrzej Rokicki.
Myślę, że w normalnych warunkach, na wieść o możliwych potężnych pieniądzach dla miasta, powinna być pełna mobilizacja od pierwszej sekundy usłyszenia tej informacji.
Tutaj czegoś takiego nie zauważyłem, a zauważyłem jedynie rzucone podczas grudniowej komisji bodajże planowania i budżetu, że jest akcja na piątaka. Ot takie – ej, słuchajcie, dacie 500 tys.?
- O, dacie? Ej, kurde, bo ten… termin nam skrócili jak coś. Aaaa, nie dacie? A nie, to spoko.
Czy Wy też nie odnosicie wrażenia, że radni zostali postawieni pod ścianą?
O, taka dygresja na koniec. Bo jeśli możemy mówić o tym, że Krzysztof Lipiński zostawił po sobie pewne dziedzictwo w tym urzędzie, to ja mam idealny dowód na to.
Co złego to rada.