reklama

Okiem Kucharza: Nic Wam się nie należy!

Opublikowano:
Autor:

Okiem Kucharza: Nic Wam się nie należy! - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Aktualności Wyobrażacie sobie polityka, który wychodzi przed kamery i podczas swojego przemówienia, po kilkusekundowej ciszy, mówi do oglądających transmisję telewidzów: „Nic wam się nie należy!”? Brzmi jak utopia. Albo jak prawda, jeśli weźmiemy pod uwagę, że ów polityk zdecydował tym samym pożegnać się ze swoją karierą.A jednak Frank Underwood decyduje się na taki krok. Mało tego, słupki popularności osiągają poziom stratosfery, a niektóre szukają już wody na Marsie, bo okazuje się, że w końcu polityk powiedział prawdę. Brutalną, szczerą, ordynarną. Ale prawdę.„House of cards” to serial typu political fiction, gdzie autorzy dają ponieść wodze swojej bogatej wyobraźni. I wiemy doskonale, że o podobne sytuacje, w rzeczywistości, będzie ciężko. Jednak sami przyznajcie, chcielibyście usłyszeć polityka, który mówi jak jest?Gdy w Łęczycy gościł Stanisław Michalkiewicz, opowiadał on o tym, jak politycy zdobywają popularność mówiąc, ile mogą dać, jeśli tylko otrzymają kredyt zaufania od społeczeństwa. Pan Michalkiewicz wyjaśniał również, że te obietnice w pewien sposób rozleniwiają społeczeństwo, czyniąc je roszczeniowym. Na zasadzie: mi się należy. Że gdzieś na bok idzie zdrowy rozsądek i chłodna kalkulacja i wszyscy dajemy się ponieść wizji szklanych domów.Oczywiście, żeby uprościć, zdecydowana większość zależy od tego, jaką wizję państwa ma wyborca. Czy wyborca chce, żeby mu państwo coś dawało, czy też chce, żeby mu państwo nie zabierało. Odwieczny konflikt kapitalizmu z socjalizmem.

Piszę o tym przede wszystkim dlatego, aby łatwiej było mi się odnieść do czwartkowego spotkania burmistrza z mieszkańcami, gdzie wspólnie rozmawiano o rewitalizacji zalewów miejskich. Sam pomysł konsultacji uważam za dobry, fajnie, że władza spotyka się z mieszkańcami, przedstawia swoje wizje i plany.

 Czy to zagrywka PR-owa? W pewnej części też, ale nie przywiązywałbym do tego dużej wagi. Czujność natomiast może wzbudzić, kiedy się przesadzi z konsultacjami (nie sugeruję tutaj, że czwartkowe spotkanie było przesadą). No bo… wyobrażacie sobie sytuację, kiedy jedziecie autobusem a kierowca zatrzymuje pojazd i mówi: „Liczę się z państwa zdaniem: w prawo czy w lewo?”. Także, same konsultacje są puszczeniem oczka do mieszkańców, ale na tym zostawmy ten wątek.

Inna sprawa, która zwróciła moją uwagę, to temat tej słynnej rewitalizacji zalewów miejskich. Gdyby ktoś zadał mi pytanie o miejsce, które moim zdaniem warto poddać rewitalizacji, powiedziałbym w ciemno, że zalewy. Najlepszym dowodem na to, jaką frajdę może dać trochę wody, jest Rodzinny Piknik Kajakarski. Można było poczuć, że miasto żyje. A mieszkańcy wraz z nim.

Jednak, czy te projekty, koncepcje i plany nie są przerostem formy nad treścią? Z całą pewnością firma Nizio Design to profesjonaliści, tego nigdy nie podważałem, ale mam dziwne wrażenie, że trochę się rozpędzili w swoich wizjach. Zjeżdżalnie, wieże widokowe, kolejka wąskotorowa, plaża, siłownie, klaster owocowo-warzywny…. To wszystko brzmi pięknie, ale czy łęczyckie zalewy potrzebują aż tak gruntownej zmiany?

Pan burmistrz mówił o tym, że aby miasto mogło się rozwijać, musi mieć wizję. Pełna zgoda. Lubię powtarzać, że plany mają to do siebie, że zawsze dają w łeb, niemniej, pewna wizja działania musi być, aby nie błądzić po omacku.

Tak samo jak wizja basenu miejskiego, która jak zauważyłem, wywołała spore poruszenie. Temat basenu będzie wracał, dopóki ów basen nie zostanie wybudowany. Mogę się o to założyć w ciemno. Świadczy to o pewnej determinacji społeczeństwa . Nie ukrywam, sam chciałbym aby basen powstał lub coś na jego kształt, ale musimy sobie odpowiedzieć na pytanie: czy to na pewno ma być basen miejski?

Podczas czwartkowego spotkania padły słowa, które mnie trochę zaniepokoiły, ponieważ pan burmistrz mówił o przemoderowaniu toku myślenia. Że nie każda inwestycja musi się zwrócić. Podał przykład łazienki, którą remontujemy, a nie liczymy na zwrot kosztów. Podobnie z telewizorem, który kupujemy.

No i tutaj nie do końca się zgodzę, bo czy łazienkę, czy telewizor kupujemy dla siebie. Za własne pieniążki, według własnej wizji. Nie konsultujemy tego z mieszkańcami całego bloku, nie kupujemy telewizora dla całego bloku i nie robimy ściepy po mieszkańcach, bo chcemy kupić telewizor.

Basen, czy zalewy miejskie to inwestycja miasta, czyli mieszkańców. Bo kto zasila budżet miasta? Mieszkańcy. Więc, jeżeli założymy, że udało się pozyskać środki zewnętrzne i budowa takiego basenu wyniosła śmieszną kwotę, to musimy mieć na uwadze to, że przy każdym kolejnym roku, w rubryce „wydatki”, będziemy mieli pozycję basenu.

I, idąc za słowami burmistrza, że nie każda inwestycja musi się zwrócić, musimy, po prostu musimy wziąć pod uwagę, że do basenu miasto będzie dokładało. Bo na tym polega nierentowność inwestycji. Miasto, czyli my. Jeżeli ilość środków w budżecie okaże się ograniczona, będzie trzeba ten budżet uzupełnić. W jaki sposób? Ano, albo poprzez sprzedaż mienia, albo rezygnację z innych inwestycji, albo… podniesienie podatków. A widzieliście kiedyś społecznika, który chodził z transparentem: „Chcę wyższych podatków!”?

Myślę, że warto sobie zadać pytanie, czy na tę chwilę potrzebujemy takich rozrywek? Bo wydaje mi się, że poprzedni burmistrz przegrał wybory nie tylko dlatego, że nie ma rozrywek w mieście, ale w głównej mierze dlatego, że nie ma w nim pracy.

Tak, obecnie trwa procedura rozszerzenia strefy, co wiąże się z nadzieją pozyskania inwestorów. Czyli stworzeniem nowych miejsc pracy. Ale może najpierw zamknijmy główny rozdział opowieści, a potem bawmy się w wątki poboczne? Bo myślę, że rewitalizacja zalewów, czy ewentualna budowa basenu miejskiego, takimi wątkami pobocznymi są.

Kompletnie nie przekonują mnie argumenty, że to wszystko jest robione dla nas. Że to wszystko nam się należy. Nic nam się nie należy, jak to powiedział Frank Underwood, oprócz możliwości pracy. Jeśli naprawdę wierzymy, że dostaniemy wszystko w gratisie tylko za sam fakt jestestwa, to rzeczywiście musimy przemoderować swój tok myślenia i porzucić tę roszczeniowość, której tak łatwo się nauczyliśmy.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE