Tak sobie ostatnio pomyślałem, że ten cały twór cywilizacji, jakim jest kalendarz, jest tak naprawdę zbawieniem. Gdyby nie on, nie wiedzielibyśmy czym jest Stary Rok, a czym Nowy. Liczylibyśmy dobę poprzez wschody i zachody słońca, a większe odstępy czasu poprzez pory roku. I tak by to jakoś szło…
A tak to? Ożesz kurde! Już niedługo Nowy Rok! Bo tak mi mówi kalendarz i skup petard na straganach. I kolejki w sklepach. I brak wolnych miejsc u fryzjera. I brak wolnych miejsc w lokalach. Coś się kończy, coś się zaczyna…
Jak w tytule – nie chciałbym być Nowym Rokiem.No, bo jakby tak się przyjrzeć, to kim, lub czym jest szeregowy Zoller? Nowy Rok? Bliżej nieokreślonym osobnikiem (prawdopodobnie płci męskiej), mającym moc, władzę i potęgę, aby wpływać na nasze losy. Jeśli go odpowiednio przywitamy, może być dla nas łaskawy, jeśli nie… no cóż, też może okazać się łaskawy, bo ogrom nadziei pokladanej w jego obecność tak wielka, że nie dajemy wiary, że coś się może nie udać.
Więc, wraz z jego nadejściem, obiecujemy sobie wiele. Nowy Rok, nowy Ja. Jedni obiecują sobie, że będą mniej ważyć, inni, że będą mniej pić (soków oczywiście), inni, że nie będą palić papierosów (ewentualnie do soku). Ja na przykład zawsze obiecuję sobie, że będę mniej bluźnił, albo, że w ogóle nie będę bluźnił (i nigdy mi się k***a nie udaje!).
W sumie, ten Nowy Rok ma całkiem fajnie, bo jest równie popularny, co święty Mikolaj, nie składa obietnic, bo to ludzie sobie wiele obiecują, a jeśli coś nie wypali, to ludzie będą obwiniali siebie, a nie Nowy Rok. Politycy tylko z zazdrością mogą na to patrzeć.
Nie to, co Stary Rok. Jeśli coś się nie udaje, to właśnie Stary Rok dostaje po głowie. A bo Stary, a bo parzysty, a bo był za ciepły, a bo śniegu nie było, a bo…
Nawet fajnie, że wraz z nadejściem czegoś nowego, wykorzystujemy natychmiast okazję do tego, aby na tym, czymś nowym, oprzeć nasze chęci zmian i samodoskonalenia się. Bo przecież nikt, wraz z przyjściem Nowego Roku, nie obiecuje sobie, na przykład, mniej zarabiać, albo stracić zdrowie.
Wręcz przeciwnie, obiecujemy sobie wiele dobrego i do tego dobra chcemy dążyć. Jeśli coś nie wypali, nazywamy to albo wypadkiem przy pracy, albo zwalamy winę na Stary Rok. Ale niemalże zawsze chcemy być lepsi, doskonalsi, perfekcyjni. I właśnie dzięki Nowym Rokom (what?) mamy okazję dążyć do tego. I chyba po trochu stajemy się lepsi, nieprawdaż?
Nowy Rok… Więc, korzystając z okazji Jego niechybnego nadejścia, życzę Wam, abyście dokładnie za rok, patrząc na kalendarz mogli sobie powiedzieć – to był dobry rok. Życzę Wam, aby Wasze plany, związane z jego nadejściem, spełniły się z nawiązką i życzę zdrowia, aby jego nagła utrata nie pokrzyżowała Wam planów. Aby nie było gorzej, a już będzie lepiej. Cheers!