Ja siłą rzeczy wciąż nie rozumiem Boskiego planu i jeżeli mamy założyć, że Bóg ma wgląd w przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, to jest to dla mnie kompletnie niepojęte.
Drugą rzeczą, jakiej na pewno nie zrozumiem, to polityka samorządowa, czyli nasza, przaśna, łęczycka.
Dodatkowo mam z tym problem, bo o ile jestem w stanie uwierzyć, że zamiary Boga względem ludzi są dokładnie zaplanowane (co nie oznacza, że tracimy przy tym wolną wolę… przyznajcie sami, trudne do ogarnięcia), o tyle w naszym Królewskim mieście mamy do czynienia z kompletnym chaosem.
Dowód? Nadzywczajna sesja rady miasta, czyli apel radnych i oświadczenie burmistrza.
Podstawą pracy wielu historyków jest ustalenie pewnej linii czasowej, czyli ten słynny ciąg chronologiczny, który się robiło w szkołach. Do tego ciągu dopisywane są różne zdarzenia, no i dzięki temu, stojąc przy tablicy, możemy chłodnym okiem spojrzeć na to, co się działo i określić ciąg przyczynowo-skutkowy.
Wróćmy więc do kampanii wyborczej. Osiem lat rządów burmistrza Olszewskiego i różne napływające informacje spowodowały, że w społeczeństwie narodziła się konieczność zmiany. Konieczność lepszej zmiany oczywiście, bo przecież na gorsze nie będziemy wymieniać.
Któz nam oferował tę lepszą zmianę? Ano, obecny burmistrz Krzysztof Lipiński. Czy pan burmistrz startował ze swojego komitetu sam? Ano, nie. Powstal Komitet Wyborczy Wyborców Krzysztofa Lipińskiego. Ilu kandydatów na radnych liczył ów KWW? Piętnastu. Czy ci kandydaci zostali wzięci z łapanki? Siłą zaciągnięci do Komitetu? A czy było może na odwrót i ktoś burmistrzowi wpychał tych kandydatów mimo jego woli?
Przecież jak śledzę artykuły z tamtego okresu, to czytam, że w mieście panowała kiła i zaraza, a piętnastu wybranych ze słońcem narodu na czele miało tę kiłę usunąć. No tak było, prześledźcie sobie ówczesne doniesienia prasowe.
I wracamy do teraźniejszości. Czytam oświadczenie burmistrza i podejrzewam, że tamtych radnych rzeczywiście ktoś mu siłą wcisnął. No przecież to sami hochsztaplerzy, oszuści, nieroby i.. no aż mi określeń brakło. Ci sami ludzie, z którymi burmistrz wtedy startował i namawiał do głosowania na nich.
Ja, jako mieszkaniec i wyborca czuję się w tym momencie oszukany, bo otrzymałem produkt niezgodny z opisem na etykiecie. Bo, jeżeli potrafimy założyć, że radni wjechali do rady na plecach burmistrza, to potrafimy również założyć, że ten, co ich tam wnosił, zataił prawdę, bo wiedział jacy z nich oszuści i łobuzy.
Czyste przypuszczenie, nie stwierdzenie.
Pójdźmy dalej, bo albo pan burmistrz zataił wówczas prawdę, albo rzeczywiście radni okazali się być niegodnymi zaufania i perfidnie od niego się odwrócili. Tak też może być i jest to prawdopodobne.
Ale tutaj wracamy do punktu wyjścia. To burmistrz ich z łapanki brał? Nie wiedział kogo ma w swoim komitecie? To było jakieś losowanie? Ciągnęli zapałki czy jak?
Jeśli jest coś, czego jestem pewien na 100% to to, że projekt „KWW Krzysztofa Lipińskiego” okazał się być totalną klapą.
Oszukani mają prawo się czuć zarówno ci, którzy głosowali na radnych jak i ci, którzy głosowali na burmistrza.
I jest to rzecz, której bez wątpienia nigdy nie pojmę.