reklama

Okiem Kucharza: Pokerowa zagrywka

Opublikowano:
Autor:

Okiem Kucharza: Pokerowa zagrywka - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

AktualnościTak na wstępie: lubię grać w pokera. Hobbystycznie, sportowo, dla rozrywki, dla zabicia czasu. Problem polega na tym, że istnieje różnica między „lubię” a „umiem”. I dzięki Bogu, że gram na zapałki, kapsle, czy wirtualne żetony, a nie na prawdziwe pieniądze, bo dzisiejszy felieton pisałbym pewnie na maszynie do pisania. Pozostaje kwestia towarzyszy, którzy, podobnie jak ja, grają dla rozrywki. Gdyby trafił się jakiś zapaleniec, skończyłoby się na jatce. Powyciągałby jakieś asy z rękawa, podszedł nas psychicznie, bądź, jak to się często mówi, grał nami, a nie kartami. Kaplica. Więc gramy dla zabawy i szukamy ludzi, którzy dla tej zabawy grają. Poważną rozgrywkę pozostawiamy zawodowcom.Piątkowa nadzywczajna sesja rady miasta przypominała mi trochę taką pokerową rozgrywkę. Tyle, że między zawodowcami. Kto blefuje, a kto kogo sprawdza? Czas pokaże. Kto czeka na lepsze rozdanie, a kto tylko na moment żeby spasować? Zobaczymy. Niemniej, gra się już rozpoczęła. I nie pozostaje nic innego, jak kupić popcorn, dużą colę i obserwować.Teoretycznie, dla mnie, jako osoby piszącej, ten poker powinien być ciekawy. Powinienem być już w trakcie wymiany klawiatury, bo tamte klawisze już dawno by były pozdzieranie, a palce zakrawiowne. Ale tak nie jest. Potrzebuję, niczym burmistrz, trochę dystansu do tej całej sytuacji. Muszę to poukładać niczym puzzle składające się z 1000 elementów i zobaczyć, czy te elementy są aby na pewno z tego samego pudełka.Natomiast, jako mieszkaniec naszego pięknego miasta, pójdę za słowami Magika i spytam: co to ma być? Co to ma znaczyć?

Pomyślmy tak na chłodno. Załóżmy, że jestem głową państwa, które jest silnie ekonomicznie i gospodarczo. Mam kasę, chęci różne. Obok mojego państwa istnieje drugie państwo. W tym drugim państwie przez 8 lat rządził pan Y. I ta współpraca wyglądała różnie. Dochodzi do pospolitego ruszenia (wybory) i pan Y traci władzę. W jego miejsce wchodzi pan X, na którego, wedle moich informacji i suchych faktów, ponad 50% mieszkańców zagłosowało. Wielka nadzieja na lepsze czasy, pełna władza i tym podobne. Jako kasiasty sąsiad chcę jakieś tam współpracy, pan X również.  Ale, aby współpracować, musi być spokój. Muszę mieć gwarancję, że w tym sąsiednim państwie za moment nie dojdzie do rebelii i buntów.

I co się okazuje? Może dojść do rebelii i buntów. Wiem, że w tym państwie, pozwolę sobie wyolbrzymić, wojna domowa wisi na włosku. Czy ja, jako mądry biznesmen i włodarz nawiążę wspólpracę z tym państwem? Będę chciał dać jakieś pieniądze? Niekoniecznie, zastanowiłbym się 5 razy czy wysłanie worka kartofli będzie dobrym pomysłem.

I teraz pytanie. Nie patrzmy na to, kto na tym zyska. Spójrzmy na to, kto na tym straci. Czy na braku współpracy straci pan X? Czy na braku współpracy stracą panowie A, B, C? Nie. Na braku wspólpracy stracą mieszkańcy tego pięknego, ponoć królewskiego państwa. Stracą wszyscy, bo wieść się rozniesie, że to państwo jest niestabilne. I już nieważne będzie, co się dalej wydarzy.

Jako mieszkańca Łęczycy nie interesuje mnie kto zaczął. Interesuje mnie kto to skończy i jaki będzie efekt. Istnieje taka, bodajże japońska, maksyma, że prawdziwym wojownikiem jest ten, kto zamieni wroga w przyjaciela. I tego sobie, jak i mieszkańcom i władzy życzę. Aby nie było prawdą powiedzenie, że gdzie 4 łęczycan, tam 5 opinii.

***

Taka luźna uwaga do wczorajszej nawałnicy. 20 minut wiatru i deszczu, a pół miasta sparaliżowane. Nie licząc gmin i szkód w powiecie. To jest dopiero żywioł.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE