reklama

Okiem Kucharza: Ponarzekajmy o narzekaniu

Opublikowano:
Autor:

Okiem Kucharza: Ponarzekajmy o narzekaniu - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

AktualnościJest sierpień, jest lato, słońce świeci… przynajmniej stara się świecić… Czy tylko ja cierpię na nicmisięniechcizm?Istnieje taki stereotyp, że mieszkańcy południa Europy podchodzą z większym dystansem do wielu spraw, wręcz z naturalnym luzem, bo wpływ na takie zachowanie ma głównie pogoda. Co mają zrobić to zrobią, ale pisząc kolokwialnie – nie spinają się.Nie wiem, czy jestem meteopatą czy kimś tam, ale na mnie słońce i temperatura powyżej 20 stopni na zewnątrz również działa w taki sposób, że do wielu rzeczy nie chce mi się podchodzić wielowymiarowo. Jest to jest. Będzie to będzie. Powiedział to powiedział. Zrobił to zrobił. Nie chce mi się angażować w zabawę pod nazwą: „Co artysta miał na myśli”. Zauważyłem, że nie tylko na mnie dobra pogoda działa w taki sposób. Jest jednak część ludzi, których pogoda w żaden sposób nie rusza. Na przykład internautów. Przeglądam sobie strony internetowe, fora dyskusyjne i dochodzę, do być może pochopnego, wniosku, że dla ludzi dyskusja w Internecie jest swego rodzaju świętą wojną, którą trzeba wygrać. Inaczej będzie to ujma na honorze i splamienie dobrego imienia rodu. Kurczę. 

Ludzie potrafią kłócić się absolutnie o wszystko i prowadzić ciężkie batalie na życie i śmierć. Sport, polityka, kinematografia, książka, gry komputerowe, samochody… nie ma tematu, który nie wieszczy nadchodzącej burzy.

Kiedyś, w którymś z felietonów, wysnułem taką teorię, że nasze gusta i guściki związane są z naszym osobistym zaangażowaniem w dany temat. Jeśli więc lubię, dla przykładu, partię x, a mój rozmówca skrytykuje moją ulubioną partię, nie odbieram tego jako krytyki tejże partii, ale krytykę mojej osoby. 

Bardzo personalnie podchodzimy do różnych tematów, no a wiadomo, jeśli, ktoś obraża coś co lubimy, to i nas obraża. Dlatego, konieczne wręcz jest pociśnięcie Cyprianowi z Kołobrzegu, a gdy 15-letni ŁowcaDziewc69 odpowie na nasz post, musi liczyć się z ciętą ripostą, która zaboli.

Moim zdaniem, choć dobrze, że bronimy swoich racji i słuszności poglądów, świadomie rezygnujemy z wolności, w tym przypadku z wolności poglądów właśnie. Taki paradoks trochę.

Już wyjaśniam jak to wygląda. Załóżmy, że lubię filmy. W swoim życiu obejrzałem 500 filmów i wraz ze spędzonym czasem przy ruchomym obrazie, mój gust filmowy stał się bardziej subtelny. Nie interesują mnie tzw. blockbustery. Stałem się koneserem i od filmów wymagam o wiele więcej. 

I w ten sposób wpadam w pętlę, bo sam siebie zaszufladkowałem. Odebrałem sobie wolność poglądu, bo nawet, gdyby jakiś kiczowaty film mi się spodobał, to tak trochę głupio się przyznać, bo przecież jeszcze przed chwilą zachwycałem się norweskim dramatem o facecie w łódce, który spodobał się może 10% forumowiczom. Wiecie, koneser-intelektualista. W wyniku tego trzeba wytknąć cebulakom, że są zwykłymi zżeraczami popcornu. Nie to co ja!

Jestem pod ogromnym wrażeniem energii wkładanej w internetowe kłótnie. Jest niby takie powiedzenie, że o gustach się nie dyskutuje. No, ale o czym wtedy będziemy rozmawiali?

***

Już w ten weekend turniej rycerski. Cieszę się z tego faktu, bo dzień dziecka i turniej rycerski to sztandarowe imprezy w naszym mieście (o, Nocnik i Barwy Jesieni chyba też), więc jeśli się dzieją, to fajnie, że się dzieją. 

Wiem jednak, że jest grono niezadowolonych osób, bo w tym roku będzie to samo, co w poprzednim roku. I poprzednim i poprzednim. 

Turniej rycerski nam, mieszkańcom, spowszedniał. Nie ma elementu zaskoczenia i nie widzimy sensu oglądania tego, co w latach ubiegłych. 

Z jednej strony jak najbardziej rozumiem, ale z drugiej strony.. wezmę w obronę starą i nową dyrekcję muzeum, choć pragnę zaznaczyć, że chętnie widziałbym nowe elementy.

Nigdy takiej imprezy nie organizowałem, więc mogę się jedynie domyślać, że organizacja takiego turnieju to nie jakieś hop-siup i kwestia trzech telefonów. To nie jest zwoływanie ekipy na Orlik, ale coś znacznie większego. 

Dlatego rozumiem, że turniejowi wykonawcy raczej się nie zmieniają, bo jest to dobre dla obu stron. Mówimy o okresie letnim, takim, w którym grafiki są napięte. Ktoś przyjeżdża od jakiegoś czasu do Łęczycy, bo lubi to miejsce, ma pewność pracy (bo za darmo nie przyjeżdża) i wie, czego może się spodziewać. 

Z drugiej strony dla organizatora to także jest dobra rzecz, bo wie kogo ściąga, ma gwarancję jakości występu, no i mogę tylko podejrzewać, że do kwestii finansowych obie strony również podchodzą inaczej. Dodatkowo, organizatorowi jest łatwiej dokooptować jednego czy dwóch nowych wykonawców, niż wywracać cały program do góry nogami. 

Nie mówię, że jest to niemożliwe. Mówię, że dobrą współpracę warto pielęgnować, a nie wyrywać jak chwast. Przecież ci wykonawcy to też ludzie, którzy rozmawiają między sobą. Istnieje prawdopodobieństwo, że jeden drugiemu szepnie dobre słowo o Łęczycy.

Poza tym – fakt, nam impreza mogła spowszednieć. Nie możemy jednakże wykluczyć tego, że turyści przyjeżdżają do Łęczycy właśnie z tego powodu, że mają pewność obejrzenia „pana z ptakami”, czy „rycerzy na koniach”, bo im się podobało wcześniej. 

Może to będzie opinia na wyrost, ale miasta turystyczne raczej skąpo żonglują programami swoich szlagierowych imprez. Jeżeli chcemy mieć duszę miasta turystycznego, musimy przywyknąć do takiego rodzaju monotonii. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo