Według tej teorii, w pewnej fazie ewolucji świata i osobników go zamieszkałych, ewolucja poszła nie w tym kierunku, co trzeba i z jaszczurek i ludzi powstało coś… hm… na pozór mutantów. Czyli ci słynni jaszczuroludzie, którzy maskują się wśród społeczeństwa. Więc te gady potrafią przybrać postać człowieka, są na usługach kosmitów, czy czegoś tam i dążą do zagłady ludzkości. Stąd tyle zła na świecie. Niezły odpał, nie?
No, ale wróćmy do Łęczycy. Ostatnio trafiła do mnie wieść gminna, która głosi, że „w końcu pokazaliśmy (my, jako redakcja) swoją prawdziwą naturę i teraz bez wahania uderzamy w burmistrza”.
Cokolwiek by znaczyła ta prawdziwa natura i to uderzanie w burmistrza, ale… zaciekawiło mnie to. Tę wieść usłyszałem od czytelnika. Od osoby kompletnie niezwiązanej z lokalnym samorządem i osoby, że tak to określę, neutralnej. Więc zacząłem dopytywać, o co chodzi.
W odpowiedzi usłyszałem, że nooo piszemy o burmistrzu niepochlebnie, że niepotrzebnie go atakujemy i w ogóle.
Wypadałoby jakoś skonfrontować ową plotkę, z tym, co się dzieje rzeczywiście. Więc przejrzałem nasze ostatnie publikacje: miasto remontuje drogi, miasto stawia wiaty, miasto wynajęło lodowisko, burmistrz docenił gimnazjalistów za Sumo Challenge… grubo. Same negatywne artykuły.
W tej plotce chodzi oczywiście o artykuł związany z „niecodzienną wymianą zdań” między burmistrzem Krzysztofem Lipińskim a radnym Zasadą. Więc, napiszę tak – w życiu przeczytałem ogromne ilości artykułów, z różnych gazet, czy portali, które bezpardonowo i frotnalnie przypuszczały, bądź nadal przypuszczają, ataki na polityków. Zarówno ogólnopolskich, jak i lokalnych.
Myślę, że staraliśmy się przekazać jedynie suche fakty. Nie ma tam żadnego podsumowania, ani żadnej oceny zachowania zarówno radnego, jak i burmistrza. Nie ma czegoś w stylu: „Burmistrz pokazał swoją prawdziwą, długo ukrywaną naturę, odpowiadając w sposób wielce nieodpowiedni i niestosowny, radnemu, któremu, jak zawsze zależy na dobru mieszkańców. Pozostaje zadać pytanie, co kierowało burmistrzem? Czy ma coś do ukrycia?”
Oczywiście to wszystko to czysty przykład, coś, pod czym w życiu bym się nie podpisał. Zależało mi jedynie na pokazaniu kontrastu, między tym, co powstało, a tym, co mogłoby powstać, jeżeli teoria byłaby prawdziwa.
Kiedyś pisałem, że dziennikarz jest jeden, a recenzentów wielu. I każdy recenzent będzie widział tę niby jedną prawdę inaczej. I to się właśnie stało w tym przypadku.
Jednak ciąg przyczynowo-skutkowy i wnioskowanie trochę przerosło twórcę teorii. Dlatego tę teorię spiskową wkladam do zakładki, z tą o jaszczuroludziach.