Pisałem, nie raz, nie dwa o tym. Ale traktowałem to zazwyczaj jako dodatek do czegoś. Tutaj, całą uwagę skupię wlaśnie na tym – na basenie miejskim.
Gwoli ścisłości, jest to moje zdanie. Nie traktuję tego jako prawdę objawoną. Nie chcę, aby ktoś zinterpretował ten felieton jako próbę narzucenia mu mojej woli etc. . Nie. Jest to po prostu przedstawienie stanowiska mieszkańca Łęczycy, który uważa, że inwestycja w basen miejski jest inwestycją złą. Przynajmniej na tę chwilę.
Wiele głosów mówi o tym, że przydałby się w naszym mieście basen. To prawda. Z różnych względów, ale przyznam im rację – przydałby się tutaj basen.
Czy ten basen jest inwestycją niezbędną? Absolutnie tak nie uważam. Traktuję to bardziej jak spełnienie zachcianek większej grupy osób, która w sumie nie wie do końca, czemu chce ten basen. Ale wypadałoby mieć, bo inne miasta mają.
Jakiś czas temu rozmawiałem z pewną osobą, która pojęcie o samorządzie ma. Napiszę więcej, ona w tym samorządzie jest. I nie, nie jest to żaden radny miejski opozycyjny, co by mi się tutaj fala komentarzy nie wylała, tak więc od razu uprzedzę.
No i ta osoba powiedziała mi, że pewne przymiarki, zakusy pod utworzenie basenu miejskiego w naszym powiecie, były już robione. Nie ukrywajmy, to zawsze jest ciekawa inwestycja. Ale problem polegał na tym, że w Ministerstwie Sportu (które może dać znaczące pieniążki na ten cel) od dawien dawna nie było dofinansowań na takiego rodzaju inwestycję.
Takiego rodzaju inwestycję. Chcę to podkreślić, ponieważ Ministerstwo Sportu ogłaszało konkursy na dofinansowania inwestycji pt. „basen”. Tyle, że ten basen, według wizji Ministerstwa miał mieć rozmiary wręcz olimpijskie.
Więc uznano, że basen rozmiarów olimpijskich, akurat w Łęczycy się nie przyda. Nie chodzi o to, że daloby radę wybudować go za pól darmo. Chodzi o to, że kto by ten basen później utrzymał?
Bo zdobyć środki i wybudować… No, może i dałoby radę. Ale zawsze, przy inwestycjach publicznych, powstaje pytanie – co dalej?
Ale dobrze. Popuśćmy wodze koniom naszej fantazji i załóżmy, że jest szansa na uzyskanie środków zewnętrznych na tę inwestycję. Ponownie nasuwa się pytanie – co dalej? Gdzie ten basen miałby stanąć? Jakie miałby mieć rozmiary? Czy miałby to być bardziej brodzik, czy raczej potężny aquapark? Ile zjeżdżalni, ile torów i ile innych dodatków? Bo jak na razie słyszę słowo-klucz „basen”, ale nie słyszę konkretów.
Pojawiła się fajna idea, aby zbudowano basen rehabilitacyjny przy szpitalu. I tutaj przyznam rację, bo to już pewna koncepcja jest, która ma ręce i nogi, a która nie miałaby służyć jako spełnienie zachcianki grupy osób. Myślę, że jeżeli byłyby takie konkursy ogłaszane, to miasto wespół ze starostwem i dyrekcją szpitala mogłoby się nad tym zastanowić.
Ale mówimy o basenie stricte rehabilitacyjnym. A czy budowa basenu jako kąpieliska byłaby dobrym rozwiązaniem? Ja wciąż uważam, że nie. Jak napisałem wyżej – przynajmniej nie na tę chwilę. Na tę chwilę nasze samorządy nie mają pieniędzy na to, aby wyremontować drogi, a co dopiero szarpać się na inwestycję pod nazwą „basen”.
Musimy sobie uświadomić, że basen miejski będziemy utrzymywali my – mieszkańcy. Gdyby to była prywatna inwestycja, to nie oszukujmy się, jest to problem inwestora. On ma swoje pieniądze, za które chce wybudować basen i później jest to jego problem, czy ten basen się utrzymuje, czy nie. Czy ma podnieść cenę biletów i karnetów, czy nie. Czy ma zbudować jedną czy pięć zjeżdżali i tak dalej i tak dalej.
A kiedy już postawi ten basen, to ludzie, czyli konsumenci ocenią czy warto tam przychodzić, czy nie, a on w momencie budowy basenu, będzie musiał się dostosować do konsumentów właśnie.
Wydaje mi się, że odwieczne pragnienie basenu spowodowane jest tym, że tego basenu nie mamy. Gdy będziemy mieli, okaże się, że w sumie fajnie, że jest, ale mógłby być lepszy i że za taki kicz to ludzie nie będą placili, bo wolą jechać do Uniejowa czy Kutna. A nawet Ozorkowa.
Bo wola ludu na pstrym koniu jeździ.
Jak to rapował Łona: „Po co łapać króliczka, skoro przyjemnie się go goni?”