Być może jest to następstwem wyników wyborów samorządowych, kiedy to radni z burmistrzem na czele dostali olbrzymi kredyt zaufania i teraz muszą go spłacać. A jak się okazuje, wyborcom nie wystarczą puste słowa i chcą mieć pelen wgląd w prace, które mają na celu spłacenie owego kredytu.
***
A jeden cel przyświeca wszystkim oczy. Aby Łęczyca rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej. Żeby do tego doszło, potrzebne są miejsca pracy i krok ten, samorządowcy powoli wykonują. Oczywiście ciężko jest pisać o mecie i dobrym czasie, ponieważ są to, że tak pozwolę sobie to nazwać, przymiarki.
Nie zmienia to faktu, że o wiele przyjemniej czyta się o przymiarkach niż o kolejnych różnicach zdań między radnymi. Więc, ogromnym pozytywem jest to, że te kroki są wykonywane przy pełnej aprobacie radnych.
Pokłocić się jest łatwo, pogodzić trudniej, bo różne tematy zazwyczaj stoją na drodze. Jeśli jednak wspólne cele spowodują, że cała piętnastka podniesie ręce na „tak”, to już będzie dobrze.
Swoją drogą, ta cała kłótnia i stworzona opozycja jest ciekawa. Pisałem o tym kiedyś, że bardzo zastanawiające jest, co mogło spowodować aż taką róznicę zdań. Bo zupa była za słona? Wątpię.
Coś innego musi stać za tym i to, w najbliższym czasie, postaram się odkryć.
Tylko z opowieści znam sytuację, jaka miała miejsce za czasów poprzednich rządów Krzysztofa Lipińskiego i z tego, co wiem, tam również po jakimś czasie powstała opozycja. Nie atakuję tutaj burmistrza, ani nie bronię radnych. Ani na odwrót. Po prostu wzbudza to moją ciekawość. A że ciekawość to pierwszy stopień do piekła…
Ja już chyba stoję na ruchomych schodach.