Renata Brygier ponownie jest sekretarzem miasta. Zadowolenie miesza się z oburzeniem. A prawda jest taka, że niezależnie jaką decyzję podjęłaby Monika Kilar-Błaszczyk w oczach społeczeństwa byłaby to zła decyzja.
No bo tak: wraca Brygier – źle. Wraca Lewińska – źle. Sekretarzem zostaje ktoś trzeci – też źle. Łaska ludu na pstrym koniu galopuje, a jeśli Kilar-Błaszczyk w spokoju nie może sobie nawet sekretarza wybrać, to ja tej kobiecie szczerze współczuję. I przy okazji współczuję temu miastu, ale to osobny temat.
Moim zdaniem? Z szeregu bramek do wyboru pani Kilar-Błaszczyk nie wylosowała zonka. Podjęła rozsądną decyzję, tym samym minimalizując straty i jeśli ktoś tego nie dostrzega, to albo nie chce tego dostrzec (rozumiem) albo nie potrafi (współczuję).
A przecież było tak – Renata Brygier została dyscyplinarnie zwolniona, co oba sądy podważyły. Wywalczyła swoje, wróciła do pracy i ponownie ją wywalono. Ja to nazywam zawiścią, inni próbują to jakoś usprawiedliwiać, choć tak naprawdę nie ma czego usprawiedliwiać. Wielokrotnie o tym pisałem – za pierwszym razem można było się pożegnać za porozumieniem stron, ale podejrzewam, ze nawet nie rozważano takiej opcji. Mniejsza z tym.
Chodzi tu o to, że pani burmistrz po pierwsze zamyka ten temat i sprząta po kimś bałagan. A po drugie, z marszu ma do dyspozycji osobę, która posiada doświadczenie w pracy na tym stanowisku. Chcemy efektów od zaraz? Potrzebujemy ludzi, którzy od zaraz będą potrafili pracować. Niezwykle zdrowy kompromis.
***
Pewnie dziś lub jutro pojawi się artykuł na ten temat, no bo czemu ma się nie pojawić. Monika Kilar-Błaszczyk zarabiać będzie 10 110 zł. O ile oczywiście rada to przegłosuje.
Ta, ja wiem. No skandal. A nikt nie pamięta o słoniach w Afryce. Hehe, dobra zmiana hehe. Bo przecież wiemy, że najlepiej byłoby pracować za darmo. Albo nie! Najlepiej, jakby dopłacała do kasy miejskiej.
Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że o pieniądzach rozmawiać nie lubię. Zaglądać komuś w portfel też nie lubię. Dżentelmen nie rozmawia o pieniądzach. Dżentelmen pieniądze ma.
No, ja akurat nie mam, ale i tak nie lubię rozmawiać o pieniądzach.
Niestety, w tym przypadku muszę się wypowiedzieć, bo wisi nad nami widmo socjalistycznej mentalności sprawiedliwości i równości, którą szczerze gardzę.
Zaraz się zacznie jazgot, że miasto jest biedne. Ale przecież stać miasto na procesy sądowe, kwartet pełnomocników, a nawet na potencjalne referendum. To jesteśmy w końcu biedni czy bogaci?
Przecież to kolejny przykład złego wyjścia. Bo niezależnie ile pani burmistrz by zarabiała i tak dla niektórych będzie za dużo.
Czyli tak – sekretarza nowa burmistrz wybrać sobie nie może. Zarabiać też nie może – błagam, nie przekonujcie mnie, że „gdyby mniej zarabiała to by było spoko”, bo by nie było. Choćby i 4 000 zł dostawała to i tak w oczach niektórych byłoby to za dużo. Bo słonie w Afryce.
Czegokolwiek by Monika Kilar-Błaszczyk nie wymyśliła, to i tak będzie źle, gdyż jak doskonale wiemy, wcześniej było dobrze. Patrząc na pierwsze dni jej rządów, naprawdę niewiele może.
Spytam więc, idąc za Stefanem Friedmannem z Kilerów 2-óch: „To co k***a wolno, jak nic nie wolno?”