Prześledźmy sobie na spokojnie bieg wydarzeń. Burmistrz zwraca się do radnych z prośbą o przygotowanie sławetnej listy remontów ulic i chodników. Ciężko mieć o to pretensje. Taka lista mogłaby rozwiać parę wątpliwości, moglaby posłużyć temu, aby radni dogadali się między sobą w sprawie tego, co ma być remontowane i w jakiej kolejności. No i załóżmy, że taka lista jest opublikowana, w wyniku czego mieszkańcy również wiedzą, jakich remontów mają wyczekiwać.
Z tym, że nie oszukujmy się, w radzie miasta istnieje pewien podział, czego dowodem są wyniki większości głosowań. Dziesięciu „za” a pięciu albo „przeciw” albo wstrzymanych.
Więc ułożenie takiej listy tak, aby cała piętnastka była zadowolona, jest trudne do wykonania. Nie niemożliwe, ale z całą pewnością trudne.
No i zostaje ułożona taka lista. Pięciu radnych czuje się pominiętych.
Czy dziesiątka radnych robiła to w konspiracji? Nie wiem. Może rzeczywiście zeszli do podziemia i tam knuli przeciw wszystkim i wszystkiemu, a może niekoniecznie. Faktem jest, że prędzej czy później musi to ujrzeć światło dzienne, ponieważ miejscem pracy rady są komisje lub sesje.
Taki harmonogram zostaje przegłosowany i zaklepany. Burmistrz staje w obronie piątki radnych. I trudno mieć do niego pretensje, ponieważ ta piątka zazwyczaj jest mu przychylna. Więc prosi o ponowne przygotowanie listy w oparciu o zdanie całej 15-tki.
To, że ta piątka ma pewne zarzuty, jest również zrozumiałe. Mniej lub bardziej, ale można wczuć się w ich sytuację.
Ale litości… konsultacje społeczne? Decyzje w oparciu o opinię mieszkańców? Ja wiem, że to pięknie brzmi. Tak demokratycznie i europejsko.
Konsultacje społeczne w sprawie obiektu do rewitalizacji można zrozumieć. Ba, nawet napisałem, że to dobry pomysł. Pisałem wówczas także o tym, aby nie przesadzono z konsultacjami. Bo, o czym również pisałem, wyobrażacie sobie kierowcę autobusu, który na skrzyżowaniu zatrzymuje autobus i zwraca się do pasażerów: Liczę się z państwa zdaniem. W prawo czy lewo?
Kierowca jest poniekąd wykonawcą. To, jak wykona swoją pracę, ocenią pasażerowie. Czy będzie hamował tak, że odbije im się niedzielnym rosołem, czy będzie przejeżdżal na późnym pomarańczowym (bo jak dobrze wiemy, mamy dwa rodzaje pomarańczowych świateł: późne i wczesne) i ostatecznie: czy taka forma jazdy spodoba się pasażerom, ocenią jak już dotrą cali i zdrowi. I czy jeszcze raz pojadą tym autobusem, to będzie ich decyzja.
My na razie jedziemy.
Paweł Kulesza powołał się na uchwałę budżetową i poprawki do niej naniesione. W treści uchwały mamy wymienione konkretne prace remontowe: ulica Broniewskiego, ulica Zachodnia między blokami 15, 19 i 21, ulica Konopnicka między blokami od 4 do 10 oraz ulica Belwederska między blokami 38. W uchwałach mamy osobny punkt pn. „Wykonanie uchwały powierza się Burmistrzowi Miasta Łęczyca”.
Z kolei pełnomocnik burmistrza Jakub Pietkiewicz uważa, że kwota przeznaczona przez radnych na te cele jest zbyt mała.
Więc, na tę chwilę mamy kierowcę, który twierdzi, że ma za mało paliwa. Mamy pięciu logistyków, którzy uważają, że wyznaczona trasa nie uwzględnia potrzeb 1/3 pasażerów i mamy 10 logistyków, którzy bronią swojej decyzji twierdząc, że wszystko jest dobrze zaplanowane, a kwestią nierozwiązaną jest wykonanie tego planu.
A my na razie jedziemy…
Ojj, chyba pomyliłem się na początku i jeszcze wrócimy do tej opowieści.