Bo jeśli poświęcimy czas i pomyślimy nad tym fragmentem, okazuje się, że jest drugie dno tej sytuacji, o której nikt wcześniej nawet nie pomyślał. Ale spokojnie, przychodzę z pomocą.
BO TA BABA CHCIAŁA SE ZBUDOWAĆ KAPITAŁ POLITYCZNY!!!
Nosz kurde, jakie to proste!
Wyobraźcie sobie. Słyszycie o człowieku, wokół którego gromadzą się tłumy. Słyszycie, że działa nieortodoksyjnie i podważa wszelkie fundamenty waszej dotychczasowej wiary. Czyni cuda, a i faryzeuszom nie da się przegadać. Lud coraz głośniej przebąkuje o Mesjaszu. O Synu Bożym wśród śmiertelników.
Mało tego, spotykacie tego człowieka w świątyni.
Co robicie? Czy wrzucacie bezinteresownie do skarbony? Nie! Budujecie kapitał.
Przecież ta wdowa specjalnie tak zrobiła, żeby Jezus ją publicznie pochwalił! O to w tym chodziło. Nie żadna dobroć serca czy głębia wiary, absolutnie nie. W Ewangelii nie jest napisane, ale na bank po tym zdarzeniu poleciała do koleżanek pochwalić się. I była tą, co została pochwalona.
Żeby była jasność, mocno ironizuję teraz i nie jest moim zamiarem obrazić czyjeś uczucia religijne i jeśli to nieświadomie zrobiłem, od razu przepraszam.
Ten przykład miał służyć temu, że jeśli chcemy komuś dowalić, zawsze znajdziemy jakiś powód, niezależnie od tego, co zrobimy. A pole do popisu mamy ogromne.
Głupi nie jestem (przynajmniej nie aż tak) i doskonale zdaję sobie sprawę, że akurat radni wdowiego grosza nie dali, czyli nie dali wszystkiego, co mieli na życie. Ot, po prostu przekazali pewną kwotę.
I do tej pory zastanawiam się – co w tym złego?
Ponieważ część komentarzy wyraźnie sugeruje, że radni dokonali czynu straszliwego, a przy tym niezwykle wyrachowanego i cynicznego. Bezczelnie grając na uczuciach innych.
Jak dla mnie wszelka pomoc jest fajną sprawą. Niezależnie, czy damy bochenek chleba, czy wniesiemy komuś zakupy na III piętro, czy po prostu damy pieniądze. Pomoc to pomoc. Jest to czyn, który ma w sobie wartość dodaną, więc po co na siłę szukać minusów do tego równania?
Niezależnie, kto by to był, jeśli udzieli pomocy w takiej lub innej formie, zasługuje na pochwałę.
Ale wydaje się, że to dla niektórych jest zbyt proste. Przynajmniej teraz, bo przecież zaraz zaczną się miesiące, w których część obywateli będzie wręcz licytować się w tym, kto dał najwięcej.
Obklejanie się serduszkami WOŚP czy kupowanie zgrzewek świec Caritasu będzie wówczas spoko, bo: „Hej! Pomagamy, tak?”. Ale pomoc w listopadzie? Lutym? Sierpniu? Nieee, na pewno coś się za tym kryje.
Dało mi to przy okazji odpowiedź na pytanie, dlaczego ludzie tak niechętnie się chwalą, że pomagają. Z jednej strony kwestia skromności, a z drugiej – no bo po co? I tak zaraz dowiedzą się, że budują kapitał polityczny, jak ta wdowa ze świątyni.