Radom? Chełmno? Black Friday? Promocje i rabaty? Mówi Wam to coś?
Chodzi mi o, w sumie dość przykre sytuacje, kiedy w przypadku znacznego upustu cen, ludzie wręcz zabijają się o produkty lub kiedy jest możliwość wzięcia czegoś za darmo, to ludzie biorą więcej niż potrzebują.
I tak przez pewien czas słynna „Chytra baba z Radomia” robiła furorę, a co rusz w Internecie znajdują się nagrania z różnorakich promocji w supermarketach, gdzie dochodzi do rękoczynów. Pamiętacie Bitwę o karpie? Ostatnio „furorę” robi udostępnione nagranie z Bitwy o cukier.
Początkowo miałem sobie odpuścić podanie jeszcze innego przykładu, ale kurczę, widziałem to drugi rok z rzędu. Poza tym palcem nikogo nie wskazuję, a przytaczam jedynie zdarzenie, którego rzeczywiście byłem świadkiem – czyli Regionalny Pokaz Potraw Ziemi Łęczyckiej i ogromna chęć zbierania darmowych bonusów.
Widziałem ludzi, którzy rzeczywiście próbowali dań, ale i widziałem ludzi, którzy, niestety, próbki chowali do torebek.
Dyskusja na temat określenia takich zachowań prawdopodobnie nigdy nie upadnie, bo takie sytuacje zdarzały się i będą zdarzały.
Argumentem, który często pada jest – wina rządu, bo rząd powoduje biedę u tych ludzi – ale dla mnie to kwestia naprawdę sporna, bo rządy się zmieniają, a mentalność zostaje.
Poza tym, tutaj przytoczę Krzysztofa Stanowskiego, który kiedyś z zażenowaniem opisywał sytuację podczas bodajże z Gali Mistrzów Sportu (albo czegoś podobnego), gdzie – uwaga – celebryci i ludzie z pierwszych stron ogólnopolskich gazet (!) hurtowo zawijali jedzenie do torebek!
Czy to bieda ich do tego zmusiła, czy raczej mentalność?
Adam Smith miał swoją niewidzianą rękę rynku, a ja mam swoją widzialną rękę mentalności, bo w tym drugim przypadku chyba aż za dobrze widzimy, kto czym się kieruje przy wyciąganiu rączki po kolejne darmowe rzeczy.