reklama

Okiem Kucharza: Wołga, Cyganie i Reptilianie

Opublikowano:
Autor:

Okiem Kucharza: Wołga, Cyganie i Reptilianie - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

AktualnościDzisiaj będzie raczej krótko i (chyba) nic o polityce, gdyż przez weekend się szkoliłem i nie miałem za bardzo czasu. A szkoliłem się oczywiście po to, aby mądrzej pisać (haha!). Także tego… Przez jakieś dwa tygodnie nad Łęczycą zapanowała niewidzialna chmura strachu. Ludzie autentycznie bali się wychodzić na ulicę, ponieważ osoby o ciemnej karnacji jeździły po mieście samochodami o zagranicznych tablicach rejestracyjnych i zaczepiały (bądź porywały) Bogu ducha winnych mieszkańców królewskiego miasta Łęczyca. Internet zalewały non stop informacje o aktualnej lokalizacji podejrzanych, z przestrogą, aby przypadkiem tamtędy nie chodzić. Pojawiały się zdjęcia , relacje o zgłoszeniach policji, która oczywiście nic z tym nie robiła, a terror w naszym mieście rósł. No i w sumie po terrorze, bo okazało się, że policja odnotowała dwa zgłoszenia, a najczęściej wymienianymi podejrzanymi okazali się być Polacy. Słuchajcie, ja naprawdę nie wątpię w to, że po naszym mieście jeździły (bądź nadal jeźdzą) osoby o ciemnej karnacji. Nie wątpię w to, że jeźdżą samochody na zagranicznych tablicach rejestracyjnych. Ba, ja nawet nie wątpię w to, że niektóre osoby mogły być zaczepiane. Żyjemy w dość dziwnych czasach, teoretycznie normalnych, ale nie na tyle, aby czuć się całkowicie bezpiecznym. Polskę zalewają informacje o zaginionych osobach, zwłaszcza młodych dziewczynach i te pozornie bezpieczne czasy, mogą nam przynieść przerażające informacje na temat tragicznych wydarzeń. 

Jednak wobec tego wszystkiego, ja wciąż się zastanawiam, co niektórym ludziom musi siedzieć w głowach. Albo inaczej – czego oni nie mają w głowach. Odpowiedź niby oczywista, ale za każdym razem poziom zdziwienia taki sam. 

Przecież o tych Cyganach w Łęczycy, to ludzie dostali jakiejś masowej histerii. Zdrowy rozsądek został kopnięty w d**ę, bo „ktoś mówił”. 

Pewnego dnia zaczepił mnie przerażony sąsiad i wręcz krzyczał do mnie:

- Słyszałeśsłyszałeśsłyszałeś?!!?!?!?!
- Nie, o czym?
- ZABILI DZIECKOOO!! Mój Boże! Zabili dziecko na (nazwy wsi nie pamiętam) a ciało zostawili na polu. BEZ WNĘTRZNOŚCI! ORGANY ZABRALI!!! Słyszałeśsłyszałeśsłyszałeś?!?!?!?!

Pierwsza myśl – szok. Druga myśl – szok. Trzecia myśl – ufff, na szczęście zdrowy rozsądek się odezwał. (Aha, to tu odnotuję, nie, nie było porwań w naszym powiecie w ostatnim czasie, co potwierrdziła zresztą podkom. Agnieszka Ciniewicz)

No i znowu się zastanawiam, w sumie aż do dzisiaj, a przy nieprzychylnych wiatrach być może do końca życia: co ci ludzie mają w głowach?! 

Już pal licho z tymi, co łykają wszystko jak młode pelikany od pelikanki-matki, ale mam na myśli autorów tych chorych plotek. Kto musi mieć aż tak nudne życie, żeby karmić się strachem innych?

Tak samo jak z tą historią, że niby w Grabowie już już, aby aby, porwali dziecko z podwórka, ale na szczęście sąsiedzi  w porę przegonili łobuzów. I jeden z drugim podsłyszy taką historię, a potem opowiada. A potem panika. 

Jak napisałem wyżej – ja absolutnie nie wątpię w to, że coś podejrzanego w naszym mieście mogło się dziać. Chodzi mi o to, że autorzy tych bzdur szkodzą sobie i innym podwójnie. Ponieważ, w przypadku prawdziwego zagrożenia, ludzie już mogą nie podejść tak ufnie wobec zasłyszanych treści. Coś jak z tym chłopcem, co wołał: „Wilk! Wilk!”.

Każde pokolenie ma swoją Bukę (ta franca z Muminków, której boję się do dzisiaj).

Kiedyś była czarna Wołga, ktoś w komentarzu napisał o satanistach. Ja pamiętam historie o punkach (bądź skinach, aż tak dokładnie nie pamiętam), Cyganach i czarnym BMW (że niby mafia).

A przecież przy początku nowego tysiąclecia ludzie dostawali histerii, bo koniec świata. Z 2012 rokiem było podobnie, bo Majom się kalendarz skończył. 

W międzyczasie cały czas żywe są historie o reptilianach, tajnych służbach, illuminatach i tym podobne.

I ponownie podkreślę – ja absolutnie nie wątpię, że coś takiego istnieje. W końcu swojego żołądka nie widziałem na oczy, a wiem, że tam jest. Muszę uwierzyć  na słowo. 

Tylko na przyszłość, zapalmy sobie tę lampeczkę pod nazwą: „Zdrowy rozsądek”. Nie zaszkodzi, a może i pomoże. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo