Na ogrodzeniu stadionu zawisł transparent z hasłem: „Przed wyborami obietnice, a dzś ze sportu sobie kpicie”. No i w tym przypadku wiadomo o co chodzi, bo chodzi o pieniądze. A raczej ich brak. W odpowiedzi radny Czerwiński opublikował wykaz pieniędzy, jakie rada miasta przeznaczała na sport w ostatnich latach.
Rekinem finansjery nigdy nie byłem i nigdy nie zostanę. Nigdy nie układałem budżetu samorządowego, a z domowym mam ogromny problem. Więc nie chcę wypowiadać się na temat kwot. Czy to dużo, czy mało, czy opłacalne, czy niepłacalne, bo nie mam po prostu o tym pojęcia.
Jednak rozumiem powód protestu i rozumiem i jak trudno jest ułożyć taki budżet, bo mając x pieniedzy do rozdysponowania, musimy zadowolić wszystkich. A każdy coś chce dostać, nie ma co się dziwić. Dlatego krytyka prezesa Graczyka wydaje mi się nie ma miejscu, bo jako prezes, działał w interesie jednostki, jaką zarządza. Zarząd, czy kibice chcą więcej pieniędzy, aby klub się lepiej rozwijał i też nie ma się co dziwić, bo każdy walczy w swoim interesie.
Niestety, z publicznymi pieniędzmi jest tak, że zawsze będzie ich mało. Czy oświata jest zadowolona z kwoty jaka jest na nią przeznaczona? Pewnie usłyszymy, że może być, ale przecież gdyby dostała więcej, nikt by się tam nie obraził.
Bo nigdy nie spotkałem osoby, która narzeka na nadmiar pieniędzy. Nigdy też nie spotkałem osoby, która by powiedziała, że jest zadowolona z danej kwoty. Każdy chce więcej i nie ma co się dziwić, bo jak napisałem wcześniej, każdy walczy we własnym interesie.
Ale z pustego i Salomon nie poleje naleje. Jest to budżet kompromisów? Więc na te kompromisy musimy pójść niestety wszyscy, bo to nasze pieniądze.
„Nie zadowolisz wszystkich, to zadanie dla agencji towarzyskich” ...
***
Co się teraz na tym świecie wyprawia – mniej więcej takie zdanie pada w większości rozmów, jakie prowadzimy. Generalnie, ta myśl towarzyszy nam niemalże zawsze, kiedy dotrze do nas informacja o jakimś szokującym, niecodziennym wydarzeniu.
Żyjemy w epoce informacji, gdzie jej szybkość przesyłu odpowiada sekundom. I w mig możemy się dowiedzieć o tym, co się dzieje w Dubaju, Bangladeszu, czy Mrągowie. Niestety, z tymi informacjami jest tak, że im bardziej tragiczna, tym bardziej cieszy się ona popularnością.
I tak ostatnio, w jakimś polskim mieście, młoda matka wyrzuciła przez okno niemowlaka. Ot, tak po prostu. Niektórym przez myśl nie przejdzie, żeby przez okno wyrzucić mandarynkę, a tutaj ktoś rzuca dziećmi.
I ciężko się dziwić zdaniom, jakie przychodzą nam na myśl. Sam się na tym często łapię, bo powtarzam sobie, że to nie jest kwestia dzisiejszych czasów, tylko wiedzy o zdarzeniach.
Bo tragiczne rzeczy dzieją się cały czas, od zarania dziejow. Tylko o nich albo nie wiedzieliśmy, albo nie wiemy.
Ostatnio, na forum lokalnym, zbyt często , niestety, docierają do nas informacje o tym, że ktoś wpada na genialny pomysł pozbycia się zwierząt.
Ja nie mogę czytać o takich rzeczach, bo podchodzę do nich bardzo emocjonalnie. W sensie stricte negatywnym. Na bok idzie mój zdrowy rozsądek (jeśli w ogóle taki jest), moje katolickie wychowanie i miłość do bliźniego.
Jeśli jest jedna rzecz, której szczerze nienawidzę, to zmuszanie do cierpnia tych najbardziej bezbronnych.
No bo… czemu to dziecko było winne? A czemu były winne te szczeniaczki, które ktoś postanowił wsadzić do śmietnika? Zdaję sobie sprawę, że ktoś może, jakkolwiek to zabrzmi, nie chcieć posiadania. Ale decydować się na takie rzeczy? Potrafią tylko „wybitne” jednostki.
Czasem mam wrażnie, że od zwierząt różnimy się tylko tym, że rozumnie tworzymy zło. Zwierzęta działają instynktownie. Ugryzą, bo poczują zagrożenie. Są sytuacje, kiedy suka zagryza szczeniaki, ale dlatego, że instynktownie wie, że nie ma pokarmu. Zebra będzie piła z tego samego wodopoju, co lew, kiedy ten jest najedzony. Bo dla zabawy jej nie zagryzie. Zagryzie, bo będzie głodny.
My jesteśmy rozumnymi istotami, więc rozumnie wyrządzimy komuś krzywdę. Bo w tej drabince rozwoju doszła nam wolna wola. Nie z poczucia głodu czy zagrożenia. Ot, tak po prostu.
Mamy psa, który nam się znudził? Po co dawać ogłoszenie, że go nie chcemy. Po co oddawać do schorniska. Wywieźmy go gdzieś w pole, przywiążmy do samochodu i zobaczymy jak długo będzie w stanie biec za samochodem. Ale będzie frajda! Albo przywiążmy łańcuchem do drzewa. Zobaczymy ile wytrzyma, taki swoisty survival.
Ostatnio, bodajże w Warszawie zostało otwarte „Okno dla zwierząt”. Jeżeli ktoś wie, że nie da rady utrzymać zwierzęcia w normalnych warunkach, może je oddać do tego okna. Tam ktoś się nim, w miarę możliwości zaopiekuje.
Fajna akcja. Może by coś takiego otworzyć w Łęczycy?
Niestety, jestem urodzonym pesymistą. Bo myślę, że na nic będzie ta cała reklama, praca innych i kampania spoleczna mająca na celu uświadamianie o takim celu. Bo jak ktoś jest niereformowalny, to już taki będzie.
Tylko, dlaczego przez głupotę kogoś cierpią niewinni i bezbronni? Nie znam satysfakcjonującej odpowiedzi.