Wszyscy stawili się punktualnie, oprócz Ministra Sportu Andrzeja Biernata, który miał wręczyć medal. Okazało się, że lekkie opóźnienie zamieniło się w monotonne czekanie, gdzie docierały sprzeczne informacje o godzinie przybycia ministra. Organizatorzy robili wszystko ze swojej strony, jednak napotykali problemy komunikacyjne, gdyż nie było możiwości skontaktowania się z ministrem. W ostateczności dowiedzieli się, że ten… nie przyjedzie.
O wręczenie medalu poproszono senatora Przemysława Błaszczyka, który jak się okazało nie mógł wręczyć krzyża prezydenckiego, ponieważ do tego potrzebne jest upoważnienie z kancelarii prezydenta. Stanisław Bareja mógłby tylko zacierać ręce przy takim scenariuszu.
Burmistrz Krzysztof Lipiński dyplomatycznie skomentował absencję ministra.
– Choroby mogą każdego dotknąć. Jest nam przykro i trzymamy kciuki za naszego ministra sportu. Mam nadzieję, że wielki mistrz karate otrzyma to wyróżnienie w najbliższym wolnym terminie. My dzisiaj byliśmy przygotowani, aby tę ceremonię przeprowadzić, niestety z powodu choroby ministra, który prawdopodobnie przebywa w szpitalu, nie byliśmy w stanie - mówił Lipiński.
O komentarz poprosiliśmy również senatora Przemysława Błaszczyka.
– Doszło do sytuacji niecodziennej, to prawda. Jednak z tego całego zamieszania najbardziej szkoda mi pana Macieja, ponieważ to miało być jego święto i jego dzień - stwierdził senator.
Nagłą absencję ministra sportu można uznać za zdarzenie losowe, ale czy wszystkich zdarzeń losowych nie da się przewidzieć?