W piątek do komendanta Tomasza Olczyka dotarła informacja, że kolejny jego podwładny, Tomasz M., przyszedł do pracy pijany. Całą noc miał bowiem ostro "łoić". Badanie alkomatem w komendzie policji potwierdziło doniesienie - w organizmie strażnika wykryto 0,7 promila alkoholu.
Jak się okazuje, ostre picie spowodowane mogło być kłótnią z konkubiną funkcjonariusza, który wcześniej stracił pracę. Tego samego dnia, gdy alkomat wykrył procenty, municypalny zadzwonił do komendanta i pożegnał się z nim w sposób, który sugerował, że chce popełnić samobójstwo. Na nogi natychmiast postawiona została policja oraz straż pożarna - zarówno PSP jak i OSP. Do akcji poszukiwawczej został wezwany również śmigłowiec oraz jednostki z psami oraz quadem do jazdy po trudnym terenie. Mężczyzna został odnaleziony w Dzierzbiętowie Dużym i natychmiast przewieziony do szpitala, gdyż zażył dużą ilość leków.
Sprawą zajęła się prokuratura.
- Trzeba poczekać na finał śledztwa i wtedy będzie można zadecydować o konsekwencjach wobec strażnika. Do tej pory jego służba przebiegała wzorowo - mówi Krzyszofa Łuczak.
Tomasz M. wsławił się m. in. tym, że w 2012 roku uratował kobietę, która w biały dzień, podczas powrotu z pracy została zaatakowana przez podpitego mężczyznę. Wszystko mogłoby skończyć się tragicznie, gdyby nie bohaterski czyn będącego po służbie strażnika miejskiego, który rzucił się kobiecie na pomoc i obezwładnił agresora.