- Ochroniarz wtedy zapytał ironicznie, czy policji też nie będę wierzyć. Mówiłam, że jestem świadkiem, ale nie chciano mnie słuchać - mówi kobieta. - Mężczyźnie zagrozili mandatem, powiedział, że nie ma problemu i zapłaci.
Ostatecznie mężczyzna zabrany został do radiowozu, który po chwili odjechał.
- Później tego samego dnia spotkałam tego mężczyznę jeszcze raz. Powiedział, że zabrali go do centrum i ukarali 200-złotowym mandatem. Zapłacił na miejscu i go wypuścili - mówi kobieta, dla której cała sprawa wydała się podejrzana. Tym bardziej, gdy okazało się, że w komendzie nie ma żadnego śladu ani po interwencji ani po rzekomych mandatach. Pani Krzysztofa udała się ze swoimi podejrzeniami do komendanta policji. Ten nakazał wewnętrzne śledztwo, które - szybko przyniosło rezultaty.
Jak mówi podkom. Agnieszka Ciniewicz, oficer prasowy KPP Łęczyca sprawa została przekazana do Prokuratury Rejonowej w Łęczycy. Stamtąd ze względu na zachowanie bezstronności przekierowane zostały do Kutna. Śledztwo prowadzone jest w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy KPP w Łęczycy w czasie interwencji podejmowanych wobec Mariusza W. i działania tym samym na szkodę jego interesu prywatnego.
- Obecnie czekamy na przesłuchanie w drodze pomocy pokrzywdzonego, gdyż jest spoza województwa łódzkiego - informuje Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.