Wyłącznie incydent?
Szybko pojawiły się głosy, że do niebezpiecznej sytuacji w ogóle by nie doszło, gdyby nauczyciele prowadzili staranny dyżur. Te informacje z pełną stanowczością dementuje dyrektor, który mówi, że nauczyciel odpowiedzialny za utrzymanie porządku był w tym czasie obecny na korytarzu.
- Był dyżur nauczycielki, przecież ci uczniowie zostali przyprowadzeni. Natomiast nauczyciel nie stoi w toalecie przez cały czas w ciągu tych 10 czy 15 minut przerwy, zagląda tam co jakiś czas, nie jest wartownikiem, przemieszcza się głównie po korytarzu – podkreśla R. Ziarkowski.
Czy zatem rodzice dzieci uczęszczających do "trójki" mają powody, by obawiać się o bezpieczeństwo swoich pociech? Dyrekcja uspokaja i apeluje, by nie popadać w paranoję, a takie sytuacje jak ta z początku października to wyłącznie incydent, do jakich z reguły w tej placówce nie dochodzi. Zaznacza także, by wstrzymać się z wszelkimi wyrokami do czasu, aż mundurowi zakończą swoje działania.
- Mówienie o jakichś obawach co do bezpieczeństwa jest dużą przesadą. Do takich incydentów u nas nie dochodzi, więc nie popadajmy w absurdy. Jeżeli policja ustali, że ktoś był sprawcą, a ktoś inny ofiarą, to wtedy mój komentarz będzie inny. Jeżeli wyjdzie na to, że to były jakieś wygłupy z nudów, to wtedy mamy zupełni inny kontekst. Dlatego też moje konkretne działania zależne będą od tego, co ustali policja – dodaje Ryszard Ziarkowski.
Zapytaliśmy także Urząd Miasta, czyli organ prowadzący dla Szkoły Podstawowej nr 3, czy i jakie planuje podjąć działania w związku z zaistniałą sytuacją. Sprawę komentuje także policja.
Więcej przeczytasz w czwartkowym wydaniu Gazety Lokalnej