AktualnościCzy to zwykłe wygłupy, czy nierozważne, celowe działanie, które mogło zakończyć się tragicznie? Tego w tej chwili nie wiadomo, jednak faktem jest, że jeden z uczniów Szkoły Podstawowej nr 3 w Łęczycy znalazł się... na zewnętrznym parapecie okna w toalecie znajdującej się na drugim piętrze. Dyrekcja powiadomiła o wszystkim policję, ta bada sprawę, a potem przekaże ją do sądu rodzinnego.Wszystko rozegrało się 3 października. Jeden z chłopców, uczeń siódmej klasy, biegał korytarzami szkoły wraz ze swoimi kolegami, uczniami klasy piątej. W pewnej chwili pobiegli na drugie piętro.Uczeń za zamkniętym oknemTam wbiegli do toalety, a po chwili najstarszy z nich stanął bądź usiadł na zewnętrznym parapecie. Nieoficjalnie mówi się, że piątoklasista zamknął na chwilę okno, żeby nastraszyć swojego kolegę. Nie trzeba mieć wizjonerskich zdolności Nostradamusa, żeby stwierdzić, jak to wszystko mogło się zakończyć - zwłaszcza, że tego dnia pogoda była kapryśna, padał deszcz, a parapet był mokry. Informacja o incydencie szybko dotarła do dyrekcji placówki. Jak się dowiadujemy od dyrektora, Ryszarda Ziarkowskiego, postanowiono o wszystkim powiadomić policję, by ta zbadała, co tak naprawdę wydarzyło się 3 października.- Nie jestem w stanie przedstawić genezy, jak doszło do tej sytuacji. Wszystko wyjaśnia policja, i to mundurowi odpowiedzą na pytanie, czy ktoś tego ucznia tam posadził, czy sam usiadł, tam były rozbieżne interpretacje dwóch chłopców, którzy w tym uczestniczyli. Wezwałem do szkoły policję, żeby ustaliła, co tam tak naprawdę zaszło, czy to zwykłe wygłupy, czy ktoś chciał komuś zrobić na złość. Moja wiedza w tej chwili na ten temat jest dość ograniczona – mówi dyrektor szkoły, Ryszard Ziarkowski.
Wyłącznie incydent?
Szybko pojawiły się głosy, że do niebezpiecznej sytuacji w ogóle by nie doszło, gdyby nauczyciele prowadzili staranny dyżur. Te informacje z pełną stanowczością dementuje dyrektor, który mówi, że nauczyciel odpowiedzialny za utrzymanie porządku był w tym czasie obecny na korytarzu.
- Był dyżur nauczycielki, przecież ci uczniowie zostali przyprowadzeni. Natomiast nauczyciel nie stoi w toalecie przez cały czas w ciągu tych 10 czy 15 minut przerwy, zagląda tam co jakiś czas, nie jest wartownikiem, przemieszcza się głównie po korytarzu – podkreśla R. Ziarkowski.
Czy zatem rodzice dzieci uczęszczających do "trójki" mają powody, by obawiać się o bezpieczeństwo swoich pociech? Dyrekcja uspokaja i apeluje, by nie popadać w paranoję, a takie sytuacje jak ta z początku października to wyłącznie incydent, do jakich z reguły w tej placówce nie dochodzi. Zaznacza także, by wstrzymać się z wszelkimi wyrokami do czasu, aż mundurowi zakończą swoje działania.
- Mówienie o jakichś obawach co do bezpieczeństwa jest dużą przesadą. Do takich incydentów u nas nie dochodzi, więc nie popadajmy w absurdy. Jeżeli policja ustali, że ktoś był sprawcą, a ktoś inny ofiarą, to wtedy mój komentarz będzie inny. Jeżeli wyjdzie na to, że to były jakieś wygłupy z nudów, to wtedy mamy zupełni inny kontekst. Dlatego też moje konkretne działania zależne będą od tego, co ustali policja – dodaje Ryszard Ziarkowski.
Zapytaliśmy także Urząd Miasta, czyli organ prowadzący dla Szkoły Podstawowej nr 3, czy i jakie planuje podjąć działania w związku z zaistniałą sytuacją. Sprawę komentuje także policja.
Więcej przeczytasz w czwartkowym wydaniu Gazety Lokalnej