reklama

Szkolny mechanik molestował ciężarną?

Opublikowano:
Autor:

Szkolny mechanik molestował ciężarną? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Aktualności"Nie udawaj, że nie lubisz jak ci wkładają, bo jakbyś nie lubiła, to byś w ciąży nie była", czy "Jakoś jak mąż ci wkładał, to nie protestowałaś" - to tylko niektóre z tekstów, które miała usłyszeć nasza Czytelniczka w stacji diagnostycznej znajdującej się przy Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1 w Łęczycy. Jak relacjonuje kobieta, mechanik miał także ją dotykać, także w miejscach intymnych. - To było jawne molestowanie! - twierdzi pani Sylwia (imię zmienione na jej życzenie), która sprawę zgłosiła do kuratorium oświaty, starostwa powiatowego i dyrekcji szkoły. Sprawą zajęła się już także prokuratura.

Pani Sylwia mieszka na granicy powiatów kutnowskiego i gostynińskiego. Kobieta jest w szóstym miesiącu ciąży. 15 lutego wybierała do lekarza do Łodzi. Wcześniej jednak musiała naprawić zbieżność kół w swoim samochodzie. Pojechała do stacji diagnostycznej znajdującej się przy Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1 w Łęczycy. Tam rozegrać się miały sceny, które na długo pozostaną w pamięci kobiety...

Lubisz na kucaka!

28-latka relacjonuje, że wszystko zaczęło się dość niepozornie. Kobieta, przyzwyczajona, że to pracownicy stacji diagnostycznej sami wjeżdżają na kanał, chciała wyjść ze swojego auta.

- Mechanik kazał mi pozostać w samochodzie i całkowicie otworzyć szybę od strony kierowcy. Zapytałam, czy to konieczne, ale stwierdził "18 lat już dawno skończyłaś, nie bądź taka strachliwa" - opisuje nasza Czytelniczka.

Jak opisuje, mężczyzna kazał jej odpalić auto i odpowiednio ułożyć ręce na kierownicy. 28-latka nie zrozumiała tego polecenia.

- Na to diagnosta zobaczywszy mój brzuch wskazujący na ciążę: "no tak masz rączki rozłożyć, jak przed mężem nóżki rozkładałaś, żeby ci dzieciaka zrobił" - relacjonuje kobieta, która zaznacza, że od razu powiedziała, że nie życzy sobie takich komentarzy.

Myślała, że mężczyzna wziął sobie to do serca. Jak opowiada, później było jednak tylko gorzej. Po przejechaniu 2-3 metrów diagnosta miał kazać jej wysiąść z samochodu w celu napompowania sobie opon i nalegać, że ją tego nauczy każąc 28-latce ukucnąć obok siebie. Ciężarnej kobiecie sprawiało to jednak trudność.

- On skomentował to jedynie: "Nie narzekaj! Widać, że lubisz na kucaka" - opisuje kobieta, która jednak zignorowała ten komentarz.

Gdy wróciła do auta, mechanik miał włożył ręce przez otwartą szybę, tłumacząc, że musi pomóc w prowadzeniu auta i wtedy...

Ręka między udami

- Swoją lewą rękę umieścił na mojej dłoni, a prawą na kierownicy. Gdy ruszyłam, zsunęła się z kierownicy prosto między moje uda – mówi 28-latka.

Gdy pani Sylwia się oburzyła, mężczyzna miał stwierdzić, że to przez to, że dodała za dużo gazu. Potem jednak sytuacja miała się powtórzyć.

- Krzyknęłam "nie życzę sobie, proszę zabrać tę rękę!", na to on odpowiedział: "jakoś jak mąż ci wkładał to nie protestowałaś" - relacjonuje.

28-latka miała dość, jednak mając na uwadze drogę do Łodzi – została na stacji. Diagnosta dalej prosił 28-latkę o pomoc. Mężczyzna miał stale mocno trzymać ją za rękę. Kobieta opisuje, że wszystko wyglądało tak, jakby dotykanie jej i ocieranie się o jej ciało sprawiało mu satysfakcję. W końcu szala goryczy się przelała. Kobieta zadzwoniła do swojego męża, prosząc o pomoc.

- Ustawiając światła diagnosta stwierdził: "powiedz mężowi, żeby myślał jak wkłada, bo włożyć trzeba umieć". Ja po raz kolejny krzyknęłam, że nie życzę sobie takich uwag. Na to on: "już nie udawaj, że nie lubisz, jak ci wkładają, bo jakbyś nie lubiła, to byś w ciąży nie była" - opisuje wszystko kobieta.

28-latka zapłaciła i odjechała na pobliską stację benzynową. Na miejscu pojawili się także policjanci wezwani przez jej męża. Jak mówi nam kobieta, funkcjonariusze powiedzieli jej, że to nie pierwsza interwencja dotycząca diagnosty i jego zachowania. Z podobną sytuacją miała się spotkać m.in. także... policjantka. 28-latka stwierdziła jednak, że poruszy niebo i ziemię, byle tylko diagnosta poniósł konsekwencje.

Diagnosta bez pracy, prokuratura na tropie

Jak powiedziała, tak zrobiła.

 - Skarga do nas wpłynęła - mówi Edward Banasik, kierownik wydziału oświaty starostwa powiatowego w Łęczycy. - Przekazaliśmy ją do rozpatrzenia dyrektorowi, ponieważ to bezpośredni przełożony diagnosty. Ta pani bardzo przekonująco opisuje to, jak miał się zachowywać mężczyzna, natomiast byli tam tylko we dwoje, nie było świadków, a na stacji nie ma monitoringu, więc trudno jest zweryfikować jej słowa, co nie oznacza, że kobieta nie pisze prawdy. Odpiszemy pani, że przepraszamy za to, co się stało, wierzymy w jej relację, chociaż nie ma dodatkowych dowodów, które by to poświadczały.

Jak sprawę komentuje szkoła?

- Diagnosta był zatrudniony na umowę zlecenie na Stacji Kontroli Pojazdów, a więc nie był pracownikiem szkoły. Od dnia 1 marca (czyli tuż po wpłynięciu skargi - dop. red.) umowa została rozwiązana. Dalszych czynności dotyczących sprawy dokona prokuratura – informuje dyrektor szkoły,  Jarosław Świtoń.

Nie dowiedzieliśmy się jednak, czy wcześniej do szkoły wpływały podobne skargi, jakie ewentualne czynności podejmowała dyrekcja, oraz jak diagnosta tłumaczył zarzucane mu zachowanie. J. Świtoń nie odnosi się także do treści skargi. To nie oznacza, że sprawa przejdzie bez echa. Kuratorium Oświaty, do którego 28-latka także złożyła pismo, przekazała prokuraturze zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na molestowaniu seksualnym.

- Mogę potwierdzić, że takie zawiadomienie wpłynęło do nas 5 marca, więc jest to sprawa bardzo świeża. Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że będziemy przesłuchiwać zarówno kobietę składającą skargę, jak i diagnosta - mówi Monika Piłat, prokurator rejonowy z Łęczycy.

Sprawą zajmą się więc teraz organy ścigania. Co uda się ustalić śledczym? Do tematu wrócimy.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo