Renata Brygier mówiąc o autorze oświadczenia używała określenia „ta osoba” i powiedziała wprost, że ta osoba kłamie.
- W tym oświadczeniu jest napisane, że mi podlegał dział prawny. Proszę państwa, nigdy pod sekretarza miasta nie podlegał dział prawny. Nigdy. Jest to dział, który z mocy regulaminu podelga pod burmistrza i tylko burmistrz może wydawać polecenia radcom prawnym, co pani mecenas potwierdzi. Pracownicy, jak i sekretarz jest nikim innym jak urzędnikiem, nie politykiem – mówiła – Ta osoba powinna się wstydzić tego, co napisała.
Zaapelowała także o zaprzestanie szkalowania jej imienia na łamach prasy i dodała, że od wydawania wyroków jest sąd, na czym zakończyła swoją wypowiedź.
Po Renacie Brygier głos zabrała Anna Straszewska, która udzieliła pełnego wsparcia zwolnionej sekretarz.
- Pracowałam z panią Renatą Brygier w urzędzie miasta przez kilka lat i z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że jest najbardziej kompetentnym sekretarzem jakiego znam.
Jan Budziński z kolei mówił o Lokalnym Programie Rewitalizacji, który zakłada przedsięwzięcie potrzebujące 211 milionów złotych na jego realizację, dodając, że jest to suma jednokadencyjnego budżetu.
Na sesji obecna była także Izabela Śniecińska, która w urzędzie odpowiadała za obsługę prawną. Powiedziała, że jej obecność spowodowana jest oświadczeniem zastępcy burmistrza, które ją wstrząsnęło. Wyjaśniła, że oświadczenie było publikowane, co tym bardziej spotęgowało konieczność zabrania głosu z jej strony.
- W oświadczeniu są dwa akapity, które twierdzę, że są nieprawdziwe, a użyłabym mocniejszego słowa: są kłamliwe. Po pierwsze jest zapis mówiący o tym, że biuro prawne podlegało sekretarzowi miasta, a dokładniej pani Renacie Brygier. Jak państwo przeczytają ten akapit, to nie było to ad hoc napisane. Myślę, że to było celowo zapisane, a zapis miał sugerować, że biuro prawne, które de facto, w urzędzie miasta nie istniało. W urzędzie miasta funkcjonował zespół radców prawnych do stycznia 2017 roku, a od stycznia funkcjonuje dział prawny – wyjaśniała – Wydaje mi się, że w oświadczeniu włodarza powinny być te określenia używane precyzyjnie, a w dodatku takie określenie zostało użyte przez kierownika jednostki, w którym funkcjonuje dana komórka organizacyjna.
Izabela Śniecińska kontynuowała mówiąc, że z oświadczenia wynika, że rzekoma podległość biura pod sekretarza miałaby oznaczać, że prawnicy tam pracujący popełnili błędy proceduralne celowo.
- Proszę państwa, nie mogę sobie na to pozwolić jako osoba zaufania publicznego, jako ktoś dla kogo to zaufanie jest podstawą. Nie mogę sobie pozwolić, żeby po 2 latach pracy w urzędzie lekką ręką ktoś oczerniał mnie w taki sposób, że nie wykonywałam należycie swoich obowiązków, że moje kontakty z panią Brygier spowodowały, że dopuściłam się błędów proceduralnych w sprawach, które prowadziłam w imieniu urzędu miejskiego. Oświadczam tutaj oficjalnie, że w toku prowadzenia spraw na rzecz urzędu miejskiego w Łęczycy wykonywałam swoje zadania w sposób najlepszy i najlepiej jak potrafię, zgodnie z przepisami. W sprawie, o której tutaj jest mowa, nie dopuściłam się żadnych błędów proceduralnych. Nie błędy proceduralne, popełnione rzekomo przeze mnie, doprowadziły do wyroków, jakie zapadły w tych sprawach – mówiła.
Pani Śniecińska mówiła również, że to, że nie pracuje w urzędzie, nie oznacza, że źle wykonywała swoją pracę, ale powodem była reorganizacja. Powiedziała, że zastanawia się nad podjęciem kroków prawnych w związku z oświadczeniem.
- Nie pozwalam na to, aby w taki sposób traktowano mnie jako prawnika i żeby w taki sposób podważano moją wiedzę i moje umiejętności, stąd moja obecność – zakończyła.
Wychodzi na to, że dzisiejsze oświadczenie, które miało uspokoić napięcie, jedynie je spotęgowało.