reklama

Włodzimierz Matuszak specjalnie dla MojaŁęczyca.pl!

Opublikowano:
Autor:

Włodzimierz Matuszak specjalnie dla MojaŁęczyca.pl! - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

AktualnościJak już informowaliśmy, wczoraj w kinie „Górnik” miała miejsce specjalna projekcja filmu „Git” z wizytą Włodzimierza Matuszaka w tle, który po seansie chętnie rozmawiał z widzami.Nam również udało się zamienić parę słów z odtwórcą głównej roli. Pytaliśmy aktora przede wszystkim o wrażenia z pobytu w łęczyckim więzieniu, o to, czy trudno było dostosować się aktorowi do głównej roli oraz o to, jakie wnioski wyciągnął po realizacji tego filmu. Choć z ręką na sercu przyznamy, że pomógł nam również właściciel kina Krzysztof Łuczak, który także był ciekaw opinii aktora.Czy była to pierwsza pańska wizyta w Łęczycy? Byłem tu pierwszy raz i od razu trafiłem do więzienia (śmiech).Jak pan ocenia łęczyckie więzienie?Wie Pan, tutaj sporo ludzi przeżywało swoje dramaty, co od razu się wyczuwa. Wystarczy popatrzeć na ściany, napisy, rysunki. Generalnie klimat jest bardzo przygniębiający

Czy miał Pan okazję poznać historię więzienia?
Trochę tak. Mieliśmy konsultanta, który kiedyś pracował jako… nie chcę powiedzieć w slangu więziennym (śmiech), jako funkcjonariusz służby więziennej, który nam pewne rzeczy przybliżał. Powiem szczerze, że on był trochę poruszony tym, ponieważ od kilku lat jest na emeryturze, ale jak zobaczył te wszystkie sceny, to powiedział, że pojawiło mu się to przed oczami znowu. Cały ten koszmar. Nie było tu lekko, na pewno.

Film jest dość mocno przygnębiający. Podobno zarys fabuły powstał od znalezionej notatki w prasie…
Jest mocno przygnębiający. Całość może tak nie wyglądała, bo jest to jednak pewna fikcja filmowa, ale inspiracją był fakt znalezienia takiej notatki, że doszło do morderstwa w więzieniu w Łęczycy, gdzie współwięzień zabił więźnia i od tego się zaczęło.

Jak doszło do tego, że wziął pan udział w tym filmie?
Reżyser tego filmu ogłosił się na facebooku i to jest jego debiut. Na facebooku zamieścił on fragment scenariusza i zrobili zdjęcia próbne, casting. Więc tam poszedłem. No i tak się zaczęło… Przeczytałem potem cały scenariusz i wszedłem w to.

Czy jest to film z tego roku?
Film został nakręcony 2 lata temu. Potem trwała cała zabawa postprodukcyjna.

Czy film był zgłaszany na festiwale?
Z tego co wiem, to był on zgłaszany na festiwale. Najpierw trzeba wysłać demo, ale konkretnie nie wiem. W tym roku miało paść zgłoszenie.

Pan, jako doświadczony aktor, slużył radą debiutantom?
Zawsze tak jest na planie, że gdzieś się porozumiewamy i to nie jest tak, że młody reżyser może poprowadzić od początku do końca aktorów. Nie dałby rady pewnie. Także my intuicyjnie jak mogliśmy służyć pomocą, tak służyliśmy. A na jego barkach leżało wszystko inne.

Czy współwięźniowie byli aktorami, czy raczej ludźmi ze środowiska?
Jeden z nich jest dziennikarzem. Taki łysy, z wianuszkiem korony cierniowej. On trochę w aktorstwo się bawi. Ten Rosjanin jest aktorem. On często występował w filmach, natomiast ci dwaj młodzi są świeżo upieczonymi aktorami.

Jak dłuo trwały zdjęcia?
Około dwóch tygodni. Później wrócili, aby zrobić parę ujęć dronem, ale to wszystko szybko się zamknęło. Najdłużej trwala postprodukcja. Niby mieli dużo materiału, ale zawsze brakowało czegoś.

Jeśli chodzi o dźwięk dialogów, to wszystko jest dobrze słyszalne. Często w polskich filmach jest problem z dialogami.
To były nagrywane tak zwane setki. Czyli bez wchodzenia do studia. Tylko mój komentarz, który jest z offu  jest dograny w studiu. Natomiast wszystko inne było na miejscu, w trakcie zdjęć. Mieli problem początkowo z dźwiękiem, ale to wszystko się wyczyściło na postprodukcji.

Jest Pan kojarzy głównie z roli proboszcza w serialu „Plebania”. Czy było ciężko przestawić się z roli „dobrego” na tego „złego”?
Aktor musi umieć się przestawić. Trzeba zapomnieć o tamtym wizrerunku i starałem się to robić. Myślę, że mi się udało. Byłoby niedobrze, gdyby w tamtym więźniu pobrzmiewały echa księdza proboszcza. Byłoby to nieciekawe. Tak to już jest w zawodzie aktora, że musi się przestawić z dnia na dzień. Nie jest to proste,ale można.

W jaki sposób przygotowywał się Pan do roli? Czytał jakieś materiały prasowe?
Tak to już jest, że trzeba trochę literatury przelecieć, pooglądać reportaże, a tego wbrew pozorom dość sporo jest. Dokumentów różnego typu na temat więzenia. A te więzienia z lat ’80, ’90 były straszne. Ten film oglądali też funkcjonariusze więzienni na premierze w Warszawie i tam padła kwestia „no dobrze, a teraz więźniowie dużo lepiej jedzą”. To wiemy, ale hierarchia między więźniami została, bo tego się nie da zmienić z dnia na dzień. Muszą trwać lata, nie tylko w polskim więzieniu, ale na całym świecie. Jak oglądamy amerykańskie filmy to też to widzimy.

Jaka wyciąga Pan wnioski po tym filmie? Git, czy frajer?
Git, oczywiście (śmiech). Frajerzy, czy też cwele… to już jest dramat w więzieniu. Ktoś, kto się poddał pod działania tych grup i tego reżimu, to właściciwe nie wiem, czy może wyjść z więzienia bez urazu psychicznego, czy jakiegokolwiek innego urazu i funkcjonować w społeczeństwie. Prawdopodonie nie.

Dziękujemy serdecznie za rozmowę.
Dziękuję również.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE