reklama

Wychowawczyni znęca się nad dzieckiem?! „Drugi rok są te same problemy”

Opublikowano:
Autor:

Wychowawczyni znęca się nad dzieckiem?! „Drugi rok są te same problemy” - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

AktualnościZadaniem szkół jest nauka i wychowanie swoich podopiecznych tak, aby ci byli jak najlepiej przygotowani do dorosłego życia. Wiele osób po ukończeniu szkoły z nostalgią wraca do młodzieńczych lat i z uśmiechem na ustach wspomina nauczycieli, jakich spotkali na drodze swojej edukacji. Zgoła odmienne zdanie mogą mieć państwo Marzena i Jacek Pakuła, którzy mówią wprost, że ich dzieci spotykają się z wrogością ze strony nauczycieli. Dzieci – dwóch synów i jedna córka – uczęszczają do Szkoły Podstawowej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Piątku i szczególna niechęć ma spotykać młodszego syna. Jak opowiadają, pierwsze problemy zaczęły się w 2012 roku i pomimo licznych interwencji, stan ten od 5 lat nie uległ zmianie. W pierwszych latach edukacji młodszego syna problem miał istnieć ze strony wychowawczyni, a według relacji rodziców, dziecko miało być bite na lekcjach przez rówieśników. Rozwiązaniem było przeniesienie syna do innej klasy, jednak tam sytuacja uległa pogorszeniu. Jacek Pakuła mówi, że liczono na to, że problem być może sam się rozwiąże w przyszłości, gdy ich syn podrośnie i trafi pod innego wychowawcę. - Drugi rok ta wychowawczyni uczy i drugi rok są te same problemy – mówi Marzena Pakuła.

Rodzice opowiadają, że interweniowali u dyrekcji, a w sprawę także było zaangażowane kuratorium. Według relacji państwa Pakułów, efektem wizyty kuratora miało być to, że od teraz każda sprawa miała być badana osobiście przez dyrektor szkoły, panią Krystynę Grabowską. Ta ma podobno się nie stosować do zaleceń wizytatorów. 

- Na początku się stosowała i było dobrze i jak się stosowała to wszystkie oskarżenia wychowawcy okazywały się fiaskiem i kłamliwe – mówi Jacek Pakuła.

Za dowód fałszywych oskarżeń ze strony wychowawczyni w kierunku ucznia, ma służyć sytuacja z października. Jacek Pakuła opowiada o dyskotece na Halloween, gdzie syn zrobił pistolet-zabawkę z tektury.

- Kolega z klasy chciał się pobawić, widzieliśmy na monitoringu, i jak to dzieci… Pani podeszła (wychowawczyni – przyp. red.), pytała się: „Czyje to?” a syn, że jego. „Pokaż” powiedziała, położyła na dzienniku, popatrzyła i odeszła. Dzwoni do żony i mówi: „Nie będę uwagi wstawiać, wie pani, ale proszę odebrać pistolet”. Żona jej powiedziała, że bzdurami się zajmują. A co było potem? Uwaga w dzienniku, że syn przyniósł atrapę broni. Żeby wyjść z twarzą to się tłumaczyli, że to uwaga dla rodziców.

Jak mówią rodzice, to ma być wierzchołek góry lodowej, a takie sytuacje mają się zdarzać niemal codziennie. Przytaczają inną, kiedy ich syn został uderzony półtoralitrową butelką w głowę, natomiast cała wina miała spaść na ich dziecko. 

Jacek Pakuła dodaje, że ma dość użerania się ze szkołą i biernością dyrekcji i najchętniej przepisałby dzieci do innej szkoły. Okazuje się, że i tu pojawia się problem. Jak mówi, szkoła ma wydawać fałszywe opinie, co skutkuje tym, że inne szkoły nie chcą przyjąć ich dzieci. 

Rodzice uważają, że za problemy ich dzieci odpowiadają nauczyciele starsi stażem, którzy mają mieć lepszy kontakt z dyrektorką szkoły. Jak mówią, jeśli jakiś inny nauczyciel chce pochwalić któreś z ich dzieci, natychmiast spotyka się z oporem ze strony reszty nauczycieli. 

- Stara gwardia pani dyrektor jest nie do zniesienia – mówi pan Pakuła. 

Zarzuty ze strony państwa Pakułów wydają się brzmieć poważnie. Sami rodzice nie przebierają w słowach i mówią wprost o znęcaniu się nad ich dzieckiem. Co na to dyrekcja?

Pani Krystyna Grabowska mówi, że czuje smutek z powodu płynących oskarżeń, dodając, że szkoła robi wszystko, aby dbać o edukację swoich uczniów. 

- Zapewniam, że ta szkoła jest szkołą bezpieczną i troszczącą się o dobro każdego dziecka. Ci państwo chcą, abyśmy mówili językiem rodziców. Rodzic słucha swojego dziecka i jest to absolutnie normalne. Jeżeli jednak jest sporna sytuacja, to rodzic przychodzi do nauczyciela i prowadzi dialog. My prosimy, aby rodzic zabierał dziecko ze sobą, aby ono mogło potwierdzić lub zaprzeczyć – mówi pani dyrektor – Państwo nie przestrzegają tych zasad. Ja znam sytuację ze strony rodziców, ale muszę także spytać nauczyciela. Ja inaczej nie wyjaśnię sprawy. Na takiej właśnie zasadzie ustaliliśmy nasze działania. 

Ponadto, pani dyrektor broni oskarżanej wychowawczyni, mówiąc, że jest to osoba, która w pełni troszczy się o dobro klasy, a zarazem stosuje do panujących zasad. 

- Państwo nie chcą, aby dziecko miało jakiekolwiek uwagi, ale dziecko jej nie dostanie, jeśli postępuje zgodnie z pewnymi ustaleniami w szkole. Tutaj inaczej się nie zadzieje. Zapewniam, że ta pani bardzo się troszczy o całą klasę i jeśli chce być konsekwentna, musi pilnować, aby wszystkie zasady były przestrzegane. 

Krystyna Grabowska ponownie podkreśliła, że jest jej przykro, że do takiej sytuacji w ogóle doszło, iż rodzice pomawiają nauczyciela i tak oceniają  pracę nauczycieli z pasją wykonujących swój zawód  i jeszcze raz zapewnia, że zadaniem szkoły jest troska o każdego ucznia.

- Nie ma takiej możliwości, abyśmy utrudniali kiedykolwiek, któremukolwiek z rodziców przepisanie dziecka do innej szkoły. My nie mamy powodu, dla którego mielibyśmy nie wyrazić zgody lub też wydawać jakiekolwiek złe opinie, proszę mi wierzyć, Mówię to z pełną odpowiedzialnością. To jest insynuacja – kończy pani dyrektor. 

Jak łatwo zauważyć, stanowiska obu stron są różne, a nie wydaje się, aby konflikt szybko się zakończył. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo