20-letnia Kaja zginęła w Łodzi w nocy z 14 na 15 sierpnia, kiedy to jej partner, 29-letni Artur W. postanowił ją zamordować, a ciało schować... w wersalce. Tam spoczywało 4 dni. Rodzina poprosiła o pomoc w znalezieniu córki policję i straż, co nastąpiło dopiero 19 sierpnia. Po przybyciu na miejsce policja nie weszła do mieszkania. Do środka dostali się strażacy, którzy podczas interwencji nie zauważyli nic niepokojącego.
Po zabójstwie 29-latek postanowił uciekać i ukrywać się przed policją. Pośród miast takich jak Poznań czy Wrocław na mapie ucieczki Artura W. znalazło się również Kutno. Nie wiadomo jak długo się tu ukrywał. Podczas swojej "podróży" mężczyzna został dwa razy zatrzymany za kradzież i spanie na jednej z ławek. Jednak policja po ukaraniu go mandatami, mimo, że zauważyła dowód Kai wśród jego dokumentów, puściła mordercę wolno. W Kutnie jednak takowe zdarzenie nie miało miejsca. Najprawdopodobniej nie dopuścił się tam żadnych wykroczeń, którymi mógłby wzbudzić czujność funkcjonariuszy. Ostatecznie Artur W. został zatrzymany w Koszalinie dwa tygodnie po zabójstwie, a Kutno było jego tymczasowym przystankiem na trasie ucieczki.