reklama

„Zanim (jeśli w ogóle) Was zabiję, zrobię wszystko, żeby Wam pomóc”. Wzruszający wpis lekarza z łęczyckiego ZOZ-u

Opublikowano:
Autor:

 „Zanim (jeśli w ogóle) Was zabiję, zrobię wszystko, żeby Wam pomóc”. Wzruszający wpis lekarza z łęczyckiego ZOZ-u - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

AktualnościWielogodzinne dyżury, litry potu i setki wyrzeczeń, by ratować ludzkie życie, twarze pacjentów, będące przed oczami chwilę przed zaśnięciem, i tuż po przebudzeniu. Poświęcenia, jakie wkładają lekarze nie da się zmierzyć żadną miarą, a ich praca jest tym trudniejsza, że jej warunki, mówiąc delikatnie, pozostawiają sporo do życzenia. Dlatego zorganizowano ogólnopolski strajk lekarzy rezydentów.Zarzuty pod adresem obecnego systemu są poważne. Najpierw trudna i długa edukacja, często kosztem życia prywatnego i rodzinnego, potem wymarzona praca, będąca jednocześnie misją niesienia pomocy i ratowania życia. Do tego ciągłe rozwijanie się, by być na bieżąco ze wszystkimi nowinkami świata medycyny, co także ma niebagatelny wpływ na szczęśliwe zakończenie batalii o powrót do zdrowia pacjenta. W zamian praca w wyjątkowo trudnych, niemal urągających warunkach, i pensja, która w żaden sposób nie jest w stanie wynagrodzić poniesionego trudu i poświęcenia.Szala goryczy się przelała, a lekarze rezydenci (tacy, którzy pracują w szpitalach pod opieką starszych kolegów po fachu by zdobyć specjalizację) podjęli decyzję o strajku głodowym. Ok 40. młodych lekarzy zdecydowało się na taką formę protestu w jednym z warszawskich szpitali. Poparło ich środowisko lekarskie z całej Polski.

Popiera także lekarz ze Zespołu Opieki Zdrowotnej z Łęczycy, a pochodzący z Kutna, Przemek Pasikowski. Po ukazaniu się w Newsweeku artykułu opisującego strajk, a zatytułowanego „Zanim Was Zabijemy. Wykończeni, źle opłacani, przeklinani przez pacjentów” zdecydował się na opublikowanie na facebooku wpisu kierowanego do ludzi, których spotyka w trakcie swojej codziennej pracy.

- Dzisiaj w Empiku nabyłem dwie rzeczy... Nowego Newsweeka z bardzo interesującą mnie pierwszą stroną i płytę Hadesa : Światło. Po szybkiej lekturze okładkowego artykułu i wysłuchaniu tracku nr jeden na płycie coś mnie tknęło...i tknęło na tyle silnie, że muszę się z Wami podzielić moimi refleksjami. Gdy odejdę, nie zapomnij mojej twarzy (Hades)…

- Ponieważ ja pamiętam wasze twarze...Drodzy pacjenci, mili chorzy i ukochane ciekawe przypadki. To wszytko jest dla Was. Ten stres, te litry energetyka ( nie będzie product placement ) wypite w pracy, te powieki podparte zapałkami, ten ból pleców, gdy przytomnieję o czwartej nad ranem rozciągnięty na krześle w dyżurce. To dla Was poświęciłem prawdopodobnie większą część życia, te dni i noce, to dla Was przecieram dłonią zmęczone, pełne niewidzialnego piasku oczy i dla Was nie pamiętam o poranku podyżurowym, gdzie zaparkowałem samochód. To dla Was spędzam godziny przy telefonie, usiłując znaleźć miejsce w ośrodku referencyjnym, to o Was myślę, gdy w domu leżę w łóżku i usiłuję zasnąć...To dla Was spędziłem godziny nad książką, z uporem godnym lepszej sprawy, starając się ogarnąć najnowsze wytyczne... To z Waszego powodu budzę się w środku nocy, myśląc o tym, że powinienem zrobić coś inaczej...Że gdybym był bardziej uparty, bardziej waleczny, bardziej mądry to Wasza sytuacja byłaby lepsza. A później nie mogę zasnąć. Myślę o Was. Pamiętam Wasze twarze, skrzywione z bólu, pamiętam Wasze otwarte usta, pragnące zaczerpnąć pełnego oddechu, pamiętam błyszczące z gorączki oczy i łamiący się głos, gdy docierała do Was informacja, że szczupła sylwetka to zasługa nie diety opartej na jarmużu tylko dzieło nowotworu...  - rozpoczyna swój wpis Przemek Pasikowski.

Dalej lekarz wylicza niektóre z, często dramatycznych, przypadków, które wryły się w jego pamięć, i zapewne zostaną w niej na zawsze. Pacjent, na którym w Łęczycy wypróbowano nowatorskie metody, czy inny, z nowotworem, który na chwilę wraca do świata żywych, by po raz ostatni zobaczyć twarze swojej rodziny….

- Pamiętam Cię, Panie A. , gdyż w ciągu 4 lat przetoczyliśmy Panu na łęczyckiej internie 123 worki krwi...To nie Pana wina, że oprócz choroby krwi miał Pan usuniętą krtań z powodu raka i żaden hematolog/onkolog nie mógł z powodu otwartych wrót infekcji zakwalifikować Pana do przeszczepu szpiku…

- Pamiętam Cię, Pani I, gdyż piła Pani paliwo do samolotów od 13 roku życia, była Pani bardziej żółta niż Słońce Peru i umarła Pani w sali 203, wymiotując skrzepami krwi, z nieprzytomnym wzrokiem, utkwionym w światełku na końcu tunelu, tunelu, który w końcu Panią wyzwolił.

- Pamiętam Cię, Panie G, z krańcową niewydolnością serca, spuchniętym nie z dumy, tylko z powodu litrów wody, zmagazynowanej w brzuchu, opłucnych i nogach, z plecami noszącymi ślady pocałunków igieł od torakocentezy, był Pan pierwszym pacjentem, na którym wypróbowano metodę nakłucia otrzewnej metodą Jasińskiego-Andrysiewicza, zwanej w Łęczycy metodą "sita".

- Pamiętam Cię, Pani S, dwudziestokilkolatko po usunięciu raka szyjki macicy, po zakończonym leczeniu, gdy zjawiłaś się ze skierowaniem na łęczycką internę z powodu bólów głowy. Pamiętam, że wówczas miała Pani zrobione: RTG płuc i tomografię głowy, na których to zobaczyłem więcej cieni niż minister Szyszko korników w Puszczy Białowieskiej.

- Pamiętam Cię, Panie S, gdy po raz n-ty wracałeś do Oddziału, siny niczym przejrzała śliwka węgierka, za zasznurowanymi ustami, walczący o każdy haust powietrza, z gazometrią, która wywoływała orgazm u każdego anestezjologa. Pamiętam Pana skórę, cienką niczym papier, zniszczoną przez sterydy i pękającą przy każdym ruchu.

- Pamiętam Cię, Panie W., z nowotworem migdałów, po radioterapii, z przerzutami do płuc, o których nie powiedział Pan swoim bliskim. Pamiętam, gdy przyjechał Pan bez ciśnienia, blady jak ściana w igloo, zduszony i z martwymi oczami. Pamiętam, gdy po leczeniu wrócił Pan do nas na kilka godzin, by móc umrzeć w otoczeniu najbliższych. Zrobiłem to dla Pana i dla nich. Wiedziałem, że chce się Pan z nimi pożegnać.

- Pamiętam Was wszystkich, drodzy pacjenci, którzy oddaliście przy mnie swój ostatni oddech, dla których moja twarz była ostatnią, jaką widzieli. Naprawdę się starałem. Bardzo chciałem pomóc. To dla Was nie kojarzę, kiedy zasypiam w domu, na tapczanie czy podłodze, ze zdziwieniem odkrywając rano, że w mieszkaniu wszędzie się pali światło, a w telewizorze leci sklep Mango.

- Obiecuję, że się nie zmienię...Dokończę i sparafrazuję tytuł, który czerwoną czcionką bije po oczach z tytułowej strony Newsweeka...

- Zanim ( jeśli w ogóle ) Was zabiję, zrobię wszystko, żeby Wam pomóc. Tak, jak przysięgałem w 2004 roku w Teatrze Wielkim w Łodzi – kończy P. Pasikowski.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo