Gość przybył z lekkim opóźnieniem, co wywołało poruszenie na sali. W pierwszej kolejności radny Krzysztof Królak zaczął zadawać dyrektorowi pytania
- Mam zasadnicze pytanie – kto jest odpowiedzialny za ten jeden konkretny, uszkodzony most przez firmę, którą państwo wynajęliście do hakowania kanału północnego? Ewidentnie maszyna tej firmy, wjechała i zarwała most, który służył rolnikom do dostania się na drugą część gruntu. Dokładnie o taką odpowiedź proszę, kto jest odpowiedzialny za ten most? – dopytywał radny.
Radny Grzegorz Góra również pytał dyrektora w podobnym tonie
- Kiedy pan się zachowasz jak mężczyzna? To państwo doprowadziliście do takiego stanu, czyli uszkodzenia mostu. I teraz rolnicy zostali zostawieni na pastwę. Wina jest po stronie Pana jako właściciela cieku podstawowego, wpuściliście firmę, która narobiła szkód i te szkody należałoby naprawić.
Dyrektor Jędryka odpowiadał dość wymijająco:
- Proszę państwa, ja nie będę tutaj interpretował kodeksu cywilnego. Naprawdę, nie wymagajcie państwo ode mnie, abym ja załatwiał wszelkie problemy zaistniałe na terenie gminy czy powiatu łęczyckiego. Takich sytuacji mamy mnóstwo na terenie całego województwa. To nie jest pierwszy przypadek, że wykonawca wyrządził szkodę i nie jest zobowiązany do jej naprawienia. Jeżeli chodzi o mosty i przepusty, które były budowane w latach poprzednich w ramach inwestycji, dzięki czemu mieszkańcy mogli przejeżdżać z jednej na drugą stronę rzeki, ponieważ działki rolne mają po obu stronach wsi. I takie prace zostały wykonane na terenie gminy obecnego województwa łódzkiego. Takich budowli mamy około 1500 sztuk, czyli obiektów melioracyjnych, które nie są w ciągach dróg. To są obiekty służące tylko i wyłacznie do przejazdu mieszkańcom, właścicielom gruntów rolnych położonych po obydwu stronach cieków. I takie budowle zostały wykonane i nikt tego nie neguje, dlatego, że zgodnie z prawem, jeżeli my wykonujemy działania w zakresie regulacji, czy przebudowy rzek i kanałów, mamy obowiązek wykonać wszelkie budowle komunikacyjne, które mają zabezpieczyć przejazd mieszkańcom – zakończył.
Radni nie dawali jednak za wygraną i za wszelką cenę próbowali dowiedzieć się, kto jest właścicielem mostu, na co dyrektor usiłował odpowiedzieć.
- Zgodnie z prawem wodnym, tych budowli nie możemy traktować jako urządzenia wodnego melioracji podstawowej. A tylko i wyłącznie te budowle, które możemy traktować jako urządzenia wodne melioracji podstawowej mamy prawo pozyskiwać środki i wydawać pieniądze na ich utrzymanie. Natomiast te budowle o których mówimy, nie znajdują się w ciągu dróg dojazdowych. I zwracamy uwagę na różnych spotkaniach, że stan tych budowli z roku na rok się pogarsza. Jest to problem pogłębiający się. Budowle wykonywano w latach ’60, ’70 i ’80 kiedy używano całkiem innego sprzętu. My nie mamy prawa, póki nie mamy zlecenia, w związku z tym nie będziemy wykonywać żadnych robót, których nie zalicza się do melioracji wodnej. I ja tu mówię otwarce – jeżeli nie otrzymamy środków finansowych, to nie zrobimy nic. To nie jest problem chęci czy niechęci, tylko musi być podjęta dyskusja na temat, kto, co i w jakim okresie ma wykonywać – odpowiedział.
Przewodniczący rady gminy usiłował dowiedzieć się, kiedy w takim wypadku przekazano mosty rolnikom, skoro według słów dyrektora, to nie Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych jest właścicielem.
- Nigdy nie zostały przekazane, bo właścicielami my nie jesteśmy, tylko Skarb Państwa – usłyszał w odpowiedzi od dyrektora.
Spodowało to niekończącą się pętlę, ponieważ radni kilkukrotnie starali się uzyskać odpowiedź od dyrektora, natomiast dyrektor konkretnych odpowiedzi nie udzielał.
Jeden z zebranych na sali mieszkańców postanowił poszukać innego rozwiązania, a dokładniej, od kogo mógłby uzyskać odszkodowanie za poniesione straty. Dyrektor stwierdził krótko – Nie wiem. Nie jestem omnibusem.
Porozmawialiśmy również z soltysem sołectwa Zawada, na którego terenie jest ten uszkodzony most.
- To jest do całkowitej odbudowy. Podczas wykaszania kanału przejeżdżał ciężki ciągnik, pod którym most się zarwał. I teraz jest najciekawsze, bo nie ma właściciela. Gdybyśmy od razu, w dniu zdarzenia, zadzwonili na policję, poszli do prokuratury, potoczyłoby się to z całą pewnością inaczej. Pojechałem do Zarządu (Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych, przyp. red.), oni zarzekli się, że skontaktują się z wykonawcą i będą sprawę monitorować. Nie obiecali, że od razu się tym zajmą ze względu na fundusze, ale, że w tym roku sprawa ta będzie priorytetem. Nie było jednak kontaktu, ja zacząłem pisać pisma, a w odpowiedzi przychodziło, że ten most jest bez właściciela. Odsyłają na adres wykonawcy i każą nam tam walczyć o swoje. Ale przecież to nie my to zlecaliśmy. Zostaliśmy sami z dużym problemem – powiedział nam Piotr Tomassy
Jak nie było przejazdu, tak nie ma nadal. Winnym jest wykonawca, do którego roszczenia w tej sprawie może mieć tylko właściciel, a jak się okazało, właściciela nie ma i trudno go będzie znaleźć. Do sprawy wrócimy.