- Żałuję obietnicy publicznej, że nikogo nie zwolnię, ale to co zastałem w urzędzie jest przerażające. Muszę wybierać między "racją stanu" miasta a swoimi słowami - mówi burmistrz Krzysztof Lipiński. - Większość pracowników wykonuje swoją pracę bardzo ślamazarnie, albo po prostu nie ma kompetencji, nie ma polotu i inwencji. I teraz coś muszę z tym zrobić - albo nauczyć tych ludzi pracować, albo ich zmienić.
Czy kolejne zwolnienia są tylko kwestią czasu?
- Spotykałem się z pracownikami wiele razy, prosiłem, przedstawiałem swoją wizję pracy. Wydawało mi się, że rozumieją, o co mi chodzi, ale myliłem się. W tym momencie jeszcze ciężko powiedzieć, w którą stronę pójdą moje działania, ale są one konieczne - dodaje burmistrz.
Krzysztof Lipiński zasłynął już z reorganizacji urzędu. W poprzedniej swojej kadencji zwolnienia dotknęły około jednej trzeciej pracowników. Sprawa skończyła się wtedy w sądzie. Jak będzie tym razem? Kolejne pytanie, które nasuwa się mieszkańcom: czy przez zmiany w wydziałach nie ucierpi oświata?
- Łęczycka oświata jest obecnie w takim stanie, że już gorzej być nie może, jedynie lepiej. Jakie są wyniki egzaminów kontrolnych w łęczyckich szkołach? Jesteśmy prawie na samym dnie. Kiedy poprzednio byłem burmistrzem do szkół uczęszczało więcej dzieci, było więcej zajęć pozalekcyjnych a w wydziale oświaty pracowałą jedna osoba - i znakomicie sobie radziła. A dzisiaj? Przerosty kadrowe, i katastrofalne wyniki w szkołach - mówi K. Lipiński. - Dlaczego rodzice dzieci z Łęczycy wybierają na przykład gimnazjum w Topoli Królewskiej - przecież wiąże się to z uciążliwościami, chociażby codziennego dowozu. A mimo to rodzice wybierają szkoły poza miastem - zapewne z powodu jakości nauczania. Nie mówię, że wszyscy nauczyciele w łęczyckich szkołach są źli i słabi, ale ta średnia nie wygląda imponująco.