Cztery Łapy Żychlin wezwane do schorowanego psa
29 września wolontariusze Czterech Łap Żychlin zostali telefonicznie poinformowani o psie konającym na jednej z działek.
- Nasza reakcja była natychmiastowa. Przyjechałyśmy na miejsce i rzeczywiście ujrzeliśmy starszego psa, który leżał na pełnym słońcu, ledwo oddychał i nie podnosił się. Wokół psa rój much. Pani, która go zgłosiła, zdążyła już porozmawiać z sąsiadami i odnaleźć właścicielkę, która niedługo pojawiała się pod bramą. My wezwaliśmy na miejsce weterynarza. Przyjechała też policja – mówią wolontariusze Czterech Łap Żychlin.
Pies dostał błyskawiczną pomoc. Był bardzo spragniony, przez kwadrans pił wodę.
- Okazało się z wywiadu z właścicielką, że pies nie domagał na tylne łapy i dzień wcześniej zaległ pod drzewem. Może chciał się przedostać do wody, która była w odległości kilku metrów dalej i przewrócił się i został w jednym miejscu, nie miał siły się już dalej doczołgać. Czy to było znęcanie? Według prawa tak, bo zaniedbanie podchodzi pod znęcanie. Według nas to totalny brak wiedzy i empatii w stosunku do zwierząt. Starsza pani miała psa i trzymała go na działce, na której miał stróżować – opisują wolontariusze.
Jak dodają właścicielka czworonoga ma niską emeryturę. Nie stać jej było na kupno jedzenia dla swojego psa, nawet tego z marketów o wątpliwej jakości.
- Pani karmiła go zlewkami, "zawsze miał pełna miskę, sąsiedzi też mu zostawiali jedzenie". Nie stać na odrobaczenie, na zabezpieczenie na pchły i kleszcze. Nie stać na weterynarza. Pies Misiek, nie był szczepiony na wściekliznę od czterech lat, bo podobno weterynarz powiedział, że nie chce stracić ręki – relacjonują Cztery Łapy Żychlin.
Pies nie dawał się dotykać nawet swojej właścicielce. Był półdziki, wycofany i agresywny.
Jak się okazało to około 17-letni, 38-kilogramowy psiak. Został zbadany przez weterynarza, który stwierdził m.in. niedowład tylnych łap i zainfekowaną ranę w której zalegały larwy much.
Pies, czyli odpowiedzialność. "Nie dostaniesz na niego 500 plus"
Lekarz wydał kilka zaleceń – dalszą diagnostykę, odpowiednie schronienie i odpowiednią dieta.
- Niestety właścicielka nie ma warunków żeby gdziekolwiek na działce zabezpieczyć psa w takich warunkach. Nie ma możliwości żeby go gdziekolwiek przewieźć. Decyzja musiała być szybka, bo pies cierpiał z bólu. Zabieramy go pod naszą opiekę, nie ma wyjścia – dodają wolontariusze.
Miśkowi wykonano szereg badań i podano leki. Trafił do bezpiecznej, czystej i spokojnej izolatki. Niestety, badania wykazały szereg problemów zdrowotnych w tym m.in. niewydolność nerek, zapalenie trzustki i jelit, biegunkę. Także wątroba była w złym stanie.
- Niestety było za późno na uratowanie tego biedaka. Pies z przewlekłymi chorobami, nigdy nie był leczony, zostawiony sam sobie, karmiony zlewkami, kośćmi. Pies cierpiał i nie było już dla niego ratunku, musieliśmy dokonać eutanazji. Jak wiele jest takich psów? Uwiązanych na łańcuchach, umierających gdzieś na wsi pod płotem lub w mieszkaniu, gdzie nikt nie widzi, pozostawionych samych ze swoim cierpieniem? - zastanawiają się wolontariusze.
Na podstawie tej historii przypominają, że posiadanie psa to duża odpowiedzialność. Nie powinniśmy się na to decydować jeśli nie jesteśmy pewni, czy „damy radę”, zwłaszcza finansowo. Ważne jest również to, byśmy byli empatyczni i zdawali sobie sprawę, że przez nasze zaniedbania zwierzę może cierpieć.
- Na psa 500 plus nie dostaniesz. Im większy pies, tym więcej kosztuje jego utrzymanie. Misiek ważył 38 kg, a było mu widać żebra. Dopilnujemy, żeby pani już nie miała na tej działce żadnego stróża w postaci psa – zapowiadają Cztery Łapy.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.