W środkę (4 października) pojawili się świadkowie twierdzący, że nikt nigdy na interwencje piątkowych policjantów nie narzekał, a zeznania mające ich obciążyć były wcześniej uzgadniane.
Policjantka nie słyszała o wywożeniu ludzi poza Piątek
Przed sąd została wezwana m.in. policjantka, która w tamtym czasie pełniła służbę w Piątku. O samej interwencji wobec zmarłego mężczyzny nie potrafiła nic powiedzieć. Zaznaczyła natomiast, że nigdy nie słyszała, iż funkcjonariusze wywożą ludzi poza Piątek "za karę" i wysadzają np. w lesie.
Od siebie chciałabym dodać, że jako dzielnicowa spotykam się z mnóstwem osób i nigdy nie słyszałam złego słowa na temat policjantów czy żeby pełnili swoją służbę w nieodpowiedni sposób. Ludzie są wręcz zbulwersowani tym procesem i postawionymi funkcjonariuszom zarzutami
- mówiła zeznająca.
Kobieta przytoczyła też zasłyszaną historię na temat ofiary. Według niej, 30-latek na kilka dni przed śmiercią miał poważny wypadek w miejscu pracy i być może to zdarzenie mogło mieć wpływ na jego stan zdrowia.
"Umawiali się na zeznania"
Zeznania składał też pracownik stacji paliw w Piątku, który przez przypadek usłyszał rozmowę kilku zebranych w okolicy stacji osób.
Zamiatałem na zewnątrz, gdy zza rogu budynku dobiegły mnie głosy. Nie widziałem, kim byli rozmawiający, ale wyraźnie słyszałem, że umawiali się na zeznania. Mówili coś w stylu: "W dokumentach wszystko jest, wy tylko przytakujcie" i "Wiecie, co macie mówić". Działo się to w trakcie przesłuchań do sprawy śmierci 30-latka
- mówił mężczyzna.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.