reklama

Okiem Kucharza: Najlepszy burmistrz? Znający problemy mieszkańców!

Opublikowano:
Autor:

Okiem Kucharza: Najlepszy burmistrz? Znający problemy mieszkańców! - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Aktualności- Znam problemy miasta i mieszkańców. Utrzymuję stały kontakt z mieszkańcami i wiem, jakie są ich potrzeby oraz czego potrzebuje to miasto. Potrzebny jest dynamiczny rozwój, dialog i współpraca, które są nieodłącznym elementem udanej polityki samorządowej. Musimy pamiętać o równorzędnym rozwoju miejsc pracy, a także turystyki. Dzięki udanemu podziałowi priorytetów nasze miasto ponownie stanie się interesującym miejscem na mapie, nie tylko w wybrane dni kalendarzowe, ale przez cały rok. Wspólnie jesteśmy w stanie dokonać wiele. To to wyżej to nie jest moja notka wyborcza, ani żadnego innego kandydata. To to wyżej to symulacja jaką zrobiłem, a jaka – zobaczycie – będzie niezwykle aktualna za rok. Tak moi drodzy, to to wyżej to polityczny bełkot, jakim już niedługo będziemy karmieni ze wszystkich stron.A ja już dzisiaj piszę, że bełkotać to ja nie chcę i na to samo chcę Was uczulić. Nie dajmy się kupić na ogólniki. A najlepiej to w ogóle nie dawajmy się kupić. Do rzeczy.

Już za rok rozpocznie się najpierw preludium, a potem na całego samorządowa kampania wyborcza, po której nastąpią wybory samorządowe. Wybierać będziemy burmistrza, skład rady miejskiej, skład rady powiatu i tak dalej…

To właśnie za rok będą nam wciskane ulotki, gazetki, gadżety, plakaty i innej maści duperele z podniosłym hasłem, które ma nas skłonić do postawienia odpowiedniego znaku „X” przy odpowiednim kandydacie lub kandydatce. 

Kto będzie startował? Na kogo będzie startował? Jakie będą komitety? Cóż, na tę chwilę nie jest to wiedza, której brak utrudnia mi życie codzienne. Dowiemy się w swoim czasie. 

Niemniej, myślę, że niezwykle istotne jest to, abyśmy my jako wyborcy, byli gotowi na treść, którą będziemy zalewani, bo istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że większość tejże treści będzie miałka. A naszym zadaniem będzie jej oddzielenie.

Parę razy już wspominałem o tym, że kampania kojarzy mi się z reklamą. Każdy produkt chce się odpowiednio zareklamować i przekonać do siebie potencjalnego konsumenta i podobnie jest z kandydatami.

W reklamie jest tak, że szukamy pozytywnych cech i staramy je się uwydatnić na tle konkurencji. Mądrze wykorzystany mechanizm prowadzi do całkiem bystrej reklamy. Natomiast, jeśli za to biorą się średnio kompetentni ludzie lub produkt jest rażąco słaby, to wychodzą nam głupoty typu – najbardziej pomidorowy keczup czy najbardziej słodki cukier. Bo jak wiemy, większość keczupów nie jest robiona z pomidorów, a cukry wcale nie są słodkie. 

Podobnie jest z naszymi kandydatami. Jeśli kandydat lub kandydatka niosą ze sobą pewną wartość dodaną, to raczej nie ma problemu z rozpisaniem tego w taki sposób, aby potencjalny wyborca był w stanie powierzyć im swój głos.

Gorzej jest wtedy, gdy nie ma czego reklamować, więc trzeba coś wymyślać. 

Mnie na przykład zawsze bawiło, że kandydaci lub kandydatki mówią o sobie „rodowity łęczycanin/łęczycanka” lub „od dziecka mieszkający/mieszkająca w Łęczycy”. 

Jasne, rodowód w pewien sposób jest istotny. Na przykład u piesków. A tu mówimy o ludziach.

Takie hasło potencjalnemu wyborcy ma  pozwolić stworzyć swego rodzaj więź, bo przecież zagłosuje na swojego człowieka. Stąd. No, a jak mój ziomek, to mi pomoże, nie?

Jednak, jakby się temu przyjrzeć to owo hasło nic za sobą nie niesie. 

Po prostu wiem, że ktoś się urodził w Łęczycy. I co dalej? W jaki sposób miejsce urodzenia lub wychowana wpływa na jego kompetencje? Co go wyróżnia na tle innych kandydatów? A jak inni kandydaci też są z Łęczycy? W czym wówczas jeden jest lepszy od drugiego? 

Rozumiecie o co mi chodzi? Szukanie plusów na siłę. Tak samo jak w przypadku, gdy kandydat lub kandydatka jest młoda. Ma załóżmy poniżej 40 lat. Więc po co pisać „młody”, skoro można dopisać „młody, energiczny, pełen werwy”. No lepiej brzmi, nie?

Podobnie jest w przypadku, kiedy ktoś jest dojrzały wiekowo. Ma załóżmy te 50 lat lub więcej. Wtedy dopisze się, że „dojrzały, doświadczony” bla, bla, bla. 

Co nam te opisówki dają? Nic. Zupełnie nic. Wiek nie idzie w parze z doświadczeniem, energią czy czym tam jeszcze. No, ale fajnie brzmi i lekko się czyta. 

Najlepszym sztosem dla mnie i tak jest to słynne „znafstwo”. Serio, w większości ulotek to widzę. „Znam problemy mieszkańców”, „znam potrzeby miasta” i tak dalej. 

Ja wiem, że takie zdania mają nas przekonać do tego, że sprawowanie władzy damy odpowiedniej osobie, ale ponownie – oprócz tego, że zdanie fajnie brzmi nie niesie ze sobą nic więcej.

Jakby tak się przyjrzeć, to co wybory mamy samych takich „znafców”, a na następne wybory głosujemy na jeszcze innych „znafców”. Aaa bo tamten się nie znał, nie to co następny.

Mnie nie interesuje diagnoza, mnie interesuje leczenie. A jeżeli leczenie, to jaką metodą.

Mnie nie interesuje jak ktoś mi powie, że jest z Łęczycy, zna moje problemy a jak będzie miał władzę, to będzie lepiej, bo wówczas spytam niczym Bogumił Maślanka z „Pieniądze to nie wszystko” – komu lepiej?

Do wyborów ponad rok. Pisałem wyżej – ja nie wiem kto na kogo i z kim będzie kandydował i wiedzieć jeszcze nie muszę. 

Wiem natomiast, czego nie chcę – nie chcę bełkotu, oczywistości i pustych haseł. Chcę konkretów, chyba wszyscy chcemy. I tego wymagajmy.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo