Zagubione i znalezione zwierzęta z Łodzi i okolic
Jestem zwierzolubem, mam koty. Są niewychodzące, ale zdarzyło mi się szukać mojej trikolorki po osiedlu. Doskonale rozumiem emocje, które towarzyszą właścicielowi zwierzaka w takiej sytuacji. Moja kicia czmychnęła niepostrzeżenie z domu przez drzwi, gdy wracaliśmy z zakupami. Było zamieszanie, wnosiliśmy dużo toreb. Wydawało się nam, że jesteśmy ostrożni, nie zostawiamy drzwi otwartych na oścież, nie wypuszczamy kotów na dwór - jedynie na osiatkowany balkon. No ale cóż, zdarzyło się. Kot przepadł, a ja przed sobą miałam najgorsze scenariusze. Szukanie, chodzenie, nawoływanie nic nie dało. Kotka zapadła się pod ziemię. Położyliśmy się z rodziną spać, smutni, bo przecież kot u nas jest jak członek rodziny. O 2 nad ranem obudziło nas miauczenie pod drzwiami. Zguba się znalazła, sama wróciła. Zadowolona, z wyprężonym ogonem. Nasza historia zakończyła się dobrze i oby wszystkie zagubione zwierzęta z Łodzi i okolic znalazły swój dom.Na facebookowej grupie nie brakuje anonsów o zaginionych psach i kotach. To ogłoszenia z Łodzi, Zgierza, Kutna czy Strykowa. Internauci informują o psiakach, które się błąkają czy o oswojonych kotach, które wyglądają na zagubione.
Zagubione psiaki i koty trafiają także do schronisk w całym regionie. Na stronie łódzkiego schroniska również znajdują się informacje o tym, gdzie dane zwierzę zostało znalezione. I tak od 19 maja w przytulisku mieszka Jagódka, którą przywieziono z lasu Łagiewnickiego. Jest też kot Franek. Ma około dwóch lat. Znaleziono go na ulicy Myśliwskiej w Łodzi. Ma swój chip, ale jego właściciel niestety nie odbiera telefonu.
Facebookowa grupa o zaginionych zwierzakach zawiera też bardzo smutne historie.
"17.05.2022, około godziny 13:30 otrzymałam telefon o kociętach, które ktoś podrzucił do zaopiekowanego przez nas stada kotów wolno żyjących przy ul. Wróbla. Natychmiast pojechałam na miejsce, gdzie okazało się, że kocięta są dwoma, dorosłymi, w pełni oswojonymi, wykastrowanymi kocurami. Obok kotów stał chłopak, który mówił do nich po imieniu. Koty były przerażone, nie wiedziały co się dzieje. Zapytałam, co te koty tu robią i kogo one są? Z trudem, ale starałam się zrozumieć co do mnie mówi... Reasumując: Koty są jego. Sąsiadka kazała je wyrzucić, bo śmierdzi, więc tak zrobił. Koty w domu załatwiały się pod siebie, stąd smród. 'Właściciel', nie wie w jakim wieku są koty, dostał je od kolegi. Nie pamięta kiedy je dostał. Koty noszą imiona Antoś: czarny, Felix: czarno-biały. Chłopaki śmierdzą odchodami oraz stęchlizną. Mają nacięte uszy, więc były kastrowane na koszt miasta, jako koty wolno żyjące. Może któraś z karmicielek pomagała przy ich zabiegach? Może zna ich historie? Może zostały wzięte z jakiegoś domu tymczasowego i ktoś rozpozna swoich byłych podopiecznych? Oczywiście czipów nie posiadają" - pisze jedna z internautek.
Koniecznie obejrzyjcie naszą galerię. W podpisach do zdjęć znajdują się bardziej szczegółowe informacje o zaginionych zwierzakach.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.